Rodzinny
dom od zawsze kojarzył mi się ze spokojem i bezpieczeństwem. Moją
własną oazą i azylem, miejscem gdzie całe zło otaczającego mnie
świata, traciło swoją moc.
To w końcu w tym, na pierwszy rzut oka niepozornym dwupiętrowym
budynku - wykonanym z ciemnego drewna.Spędziłam najlepsze lata
swojego życia. Pełne szczęścia i beztroski.
Przez
wzgląd na to, że nie posiadałam rodzeństwa. Od
dnia swoich narodzin, byłam
oczkiem w głowie rodziców, którzy starali się zawsze zapewnić mi
wszystko, czego potrzebuję i wychować najlepiej jak tylko
potrafili. Będę im za to wszystko do końca życia, niezmiernie
wdzięczna.
Otwieram
drzwi, prowadzące do tak dobrze znanego mi miejsca. Od razu wyczuwam
znajomy zapach świeżych kwiatów, zapewne przyniesionych
rano z ogrodu, który od zawsze był królestwem mamy. Uwielbiałam
podziwiać te różnokolorowe i mieniące się w letnim słońcu
rośliny.
Stawiam
walizkę, obok ściany, tuż przy wejściu i podążam w dalszą
część
domu na poszukiwanie jego mieszkańców.
-
Mam nadzieję, że dla mnie też wystarczy - mówię, widząc jak
moja rodzicielka przygotowuję jedno ze swoich zapewne
wyśmienitych ciast.
-
Elina! Tak
się cieszę, że cię widzę - w sekundę później, jestem już
zamknięta w szczelnym uścisku kobiety.
-
Ja też się za tobą stęskniłam, mamo - odwzajemniam jej uścisk,
wdychając znajomy zapach jej perfum.
-
Usiądź, ja tylko to dokończę i zaraz
do
ciebie dołączę - spełniam prośbę mamy i siadam przy znajomym
kuchennym stole, przy
którym zjadłam niezliczoną ilość śniadań.
-
A gdzie tata? - chciałabym przywitać się również z nim.
-
Powinien wrócić za jakąś godzinę. Nie spodziewaliśmy się
ciebie tak wcześnie, więc wysłałam go po kilka potrzebnych mi
rzeczy - obawiam się, że kilka w wykonaniu mamy, oznacza koszyk
wypchany po brzegi. Powstrzymuję
się jednak od wypowiedzenia tego na głos.
-
Nie chciałam marnować czasu i postanowiłam przyjechać wcześniej.
Dzięki temu spędzimy go więcej razem - cieszę się z powodu
przebywania w tym miejscu. Towarzystwo członków rodziny, dobrze na
mnie wpływa i pozwala uwolnić się od niechcianych myśli.
Podczas
rozmowy z mamą, dowiaduję się co nowego wydarzyło się w życiu
moich dawnych znajomych i sąsiadów. Miło jest choć na
chwilę, zapomnieć o własnych problemach i przypomnieć sobie, że
inni wiodą normalne i spokojne życie.
-
Spotkałam ostatnio przypadkiem mamę Christiana, pytała o ciebie -
zaczynam nerwowo mieszać łyżeczką w swoim kubku z herbatą.
-
I co jej powiedziałaś? - czekam na odpowiedź. Czując
się winna, że zerwałam z nimi kontakt. Nie potrafiłam jednak
inaczej, zbyt mocno przypominali mi o mojej stracie.
-
Prawdę. Powiedziałam, że zaczynasz dochodzić do siebie i starasz
się żyć dalej - nie jest to dla nas łatwy temat do rozmowy, przez
co atmosfera wyraźnie się pogarsza. Mama nigdy specjalnie nie
darzyła sympatią ani Christiana, a już tym bardziej jego rodziny.
Uważała, że patrzą na innych z góry i oceniają po pozorach. Nie
raz pokłóciłyśmy się przez to o mój związek. Uważała, że
nie powinnam stać się członkiem takiej rodziny. Mimo
wszystko, była moim wsparciem w najgorszych dla mnie momentach,
zaraz po wypadku.
-
A jak oni sobie radzą? - pamiętam, że w pierwszych dniach po
pogrzebie byli w fatalnym stanie, tak samo jak ja.
-
Całkiem dobrze. Wydaje mi się, że pogodzili się ze stratą syna.
Emilia
nawet o nim nie wspomniała, starają się powoli o tym zapomnieć.
Przepraszam, że w ogóle poruszyłam ten temat. Widzę, że
rozmowa o tym sprawia ci ból - mama świetnie odczytuje moje
emocje.
-
Wciąż nie potrafię rozmawiać o czymkolwiek, co jest związane z
Christianem. Nie
wiem, czy kiedykolwiek będę potrafiła
- naszą rozmowę przerywa, głośne zamknięcie drzwi. Orientuję
się, że to pewnie tata wrócił z zakupów i czym prędzej
idę w stronę korytarza, aby się z nim przywitać.
-
Tato, jak dobrze cię widzieć - bez większego zastanowienia
przytulam się do niego.
-
Ciebie też, Elinko - słyszę jego ciepły głos. Wydaje
się być, bardzo wzruszony moją obecnością tutaj. W ciągu
ostatniego roku, bardzo odsunęłam się od rodziców, praktycznie
ich nie odwiedzając. A nawet jeśli już to zrobiłam, to siedziałam
praktycznie cały czas w swoim pokoju, gapiąc się w sufit lub okno.
Dociera do mnie, że dla nich to także był trudny czas.
Pomagam
mu z zakupami i ponownie zajmując swoje miejsce, opowiadam o planach
powrotu do pracy i postępach jakie czynię podczas spotkań z
doktorem Spellerem. Rodzice
słuchają mnie z dużą uwagą i są pełni nadziei, że teraz
wszystko się w końcu jakoś ułoży.
Większość
dnia mija mi na niekończących się rozmowach z rodzicami, a także
pomocy mamie przy obiedzie.
Po
wspólnie spożytym posiłku, udaję się na górę do swojego
dawnego pokoju.
Znajome
ściany, na których wiszą niezliczone ramki ze zdjęciami,
przedstawiającymi ważne dla mnie chwile. Zabierają mnie w podróż
do przeszłości. Wracam do czasów szkolnych, wakacji z rodzicami
czy pierwszego spotkania z Christianem, pierwszego
dnia rozpoczęcia nauki w szkole średniej.
Po
raz pierwszy te wspomnienia nie wywołują u mnie smutku i łez,
zamiast tego czuję jedynie nostalgię za minionymi latami.
Czuję
Otaczający
mnie spokój i uśmiecham się delikatnie. Do rzeczywistości
przywołuje mnie dopiero,
delikatne pukanie
do
drzwi.
-
Proszę - mówię bez zbędnej zwłoki.
-
Córeczko, co powiesz na partyjkę szachów? - uśmiecham się w
stronę taty i kiwam głową na znak zgody. To nasza tradycja, od
kiedy tylko nauczyłam się grać. W
przeszłości, praktycznie każdy wolny wieczór,
spędziliśmy w salonie przy szachownicy. Próbując
wykonać ostateczny ruch.
Schodząc
po schodach, słyszę dźwięk otrzymanej wiadomości. Wyciągam
telefon z kieszeni swoich spodni i dostrzegam, że to ty jesteś
nadawcą. Po ostatnim naszym spotkaniu, postanowiłam ograniczyć
nasz kontakt. Zbyt mocno zaczęłam się angażować w naszą
znajomość, na co nie jestem gotowa i
chyba nigdy nie będę.
Dlatego też bez czytania treści wiadomości, chowam
urządzenie i udaję się w stronę salonu. Próbując
zagłuszyć wyrzuty sumienia, z powodu ignorowania twojej
osoby.
Następnego
dnia przed południem, wybieram się na długi spacer, aby
uporządkować sobie wszystko w głowie i oczyścić umysł. Nie mogę
uwierzyć, że moje życie w ciągu nie całego roku tak bardzo
się zmieniło.
Zastanawiam
się nad wszystkim, co zdarzyło się w ostatnim czasie i nie
mam pojęcia jak powinnam postąpić w związku z naszą
znajomością. Czy definitywnie ją zakończyć czy brnąć w
nią dalej i zobaczyć do czego nas to
doprowadzi. Nie potrafię podjąć żadnej decyzji i zmęczona
pokonanym
dystansem,
postanawiam wrócić do domu.
-
Już jestem – informuję rodzinę,
zdejmując buty.
-
Przyjdź do kuchni - słyszę głos mamy i udaję się w jej stronę,
spełniając
prośbę.
-
Mogę ci zadać pewne pytanie? - mówi niepewnym głosem, gdy
tylko się pojawiam.
-
Jasne - zastanawiam się, dlaczego jest taka tajemnicza.
-
Elino, kim jest Stefan? - jestem w szoku, słysząc twoje
imię. Skąd mama o tobie wie? Przecież nic nie
wspominałam o twojej osobie.
-
To mój znajomy. Poznaliśmy się niedawno - dostrzegam swój telefon
na blacie kuchennym. Musiałam go tu zostawić dziś rano. Przez to
muszę się teraz tłumaczyć.
-
Nie myśl, że cię kontroluję czy
próbuję ingerować w twoją prywatność.
Po prostu ten chłopak dzwonił tak często, aż w końcu odebrałam.
Myślałam, że może to coś ważnego. On się o ciebie bardzo
martwi, prosił żebyś się z nim skontaktowała, gdy
tylko będziesz mogła.
Wydajesz się dla niego bardzo ważna, więc możesz mi powiedzieć
prawdę. To coś co
jest pomiędzy wami, to coś poważnego?
- patrzę na swoją rodzicielkę z niedowierzaniem. Jakim cudem
wysnuła, tak bezsensowne wnioski. Nie
mam pojęcia, jak potoczyła się ta rozmowa telefoniczna, ale mama
musiała widocznie coś źle zrozumieć.
-
Ale ja już powiedziałam ci prawdę. Nic nas nie łączy i
nigdy nie łączyło.
To tylko zwykły znajomy, który od czasu do czasu mi pomaga, gdy mam
cięższy dzień. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że możemy
stać się dla siebie kimś więcej - tłumaczę mamie, wiedząc że
ostatnie słowa są nie do końca prawdą. Inaczej nie
ignorowałabym tych wszystkich prób kontaktu.
-
W porządku, zrozumiałam. Jednak ja naprawdę, cieszyłabym się
gdybyś znalazła kogoś, kto byłby przy tobie. Masz prawo,
ułożyć sobie życie na nowo, a nawet powinnaś - wypowiedziane
słowa budzą u mnie sprzeciw.
-
Nie jestem na to gotowa. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę. Poza tym
to nie w porządku, minęło zbyt mało czasu - widzę, że
mama nie zgadza się ze mną, więc kończę tą rozmowę. Nie
chcąc wywołać niepotrzebnej sprzeczki.
-
Przepraszam, ale pójdę się położyć, boli mnie głowa -
wykręcam się i idę do siebie.
Późnym
wieczorem, wchodzę po znajomych schodach, prowadzących do mojego
mieszkania. Dwa dni w rodzinnym domu, sprawiło że odpoczęłam od
zgiełku miasta.
Szukając
kluczy w torebce, dostrzegam cię siedzącego na schodach z wyraźnie
niezadowoloną miną i
zniecierpliwieniem.
-
Stefan, co ty tutaj robisz? - zastanawiam się, jaki jest cel
twojej wizyty.
-
Czekam na ciebie. Bo to jedyny sposób na rozmowę z tobą. Twoja
mama powiedziała mi kiedy wracasz. Wytłumaczysz mi, dlaczego mnie
unikasz i
udajesz, że wszystko przy tym jest w porządku
- wiem, że nie uniknie nas trudna rozmowa.
Wpuszczam
cię do środka i biorę głęboki wdech, próbując zebrać się na
odwagę i przekazać wszystko, co mam ci do powiedzenia.
-
Posłuchaj,
wszystko sobie przemyślałam i doszłam do wniosku, że dla
wszystkich będzie lepiej, jeśli ograniczymy nasze kontakty -
patrzysz na mnie z niezrozumieniem.
-
O czym ty mówisz? Dla kogo będzie lepiej, bo na pewno nie dla
nas. Przecież świetnie się dogadujemy i lubimy spędzać
ze sobą czas.
Coś się nagle zmieniło? - chcesz otrzymać wyjaśnienia mojej
decyzji, z
którą nie chcesz się pogodzić.
-
Nie o to chodzi. Po prostu, ja zwyczajnie się boję, że jeśli
przyzwyczaję się do twojej obecności w moim życiu, a potem z
jakiegoś powodu nagle znikniesz. Znowu będę musiała poradzić
sobie ze stratą kogoś bliskiego. To
nie będzie dla mnie łatwe i chcę tego uniknąć, zanim będzie za
późno. Poza tym nasza znajomość, nie ma na dłuższą metę
większego sensu. Niedługo rozpocznie się sezon, będziesz ciągle
wyjeżdżał, więc i tak przestaniemy się widywać. Nie
potrzebujesz kogoś takiego jak ja, z tymi wszystkimi lękami i
problemami. Dodaję ci tylko zmartwień i cię ograniczam -
wiem, że to tylko część prawdy, reszty
po prostu nie jestem w stanie ci przekazać. Bo jak niby mam się
przyznać, że muszę cię przestać widywać, bo boję się że
pewnego dnia się w tobie zakocham? Przecież to niedorzeczne.
-
Dla ciebie zawsze znalazłbym czas, nieważne gdzie bym się
znajdował. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi i możemy na
sobie polegać, a z wszystkimi przeszkodami jakoś sobie poradzimy.
Widzę jednak, że ty nadal kompletnie mi nie ufasz, skoro myślisz
że mógłbym tak po prostu z dnia na dzień zniknąć z twojego
życia. Ale skoro właśnie tego chcesz, to trudno. Nie będę się
dłużej narzucać – mówisz pozbawionym entuzjazmu głosem i
wychodzisz.
Nie
zatrzymuję cię, choć serce wręcz błaga, abym za tobą wybiegła
i próbowała dogonić. Zamykam oczy i staram się powstrzymać,
napływające do oczu piekące łzy. Próbuję przekonać samą
siebie, że tak będzie lepiej dla ciebie i dla mnie.
Mam nadzieję że ELina szybko zmieni swoją decyzję ;)
OdpowiedzUsuń