Ostatnie
dni, mijają mi na starannym wykonywaniu obowiązków w pracy i
organizowaniu sobie czasu w taki sposób, aby jak najmniej o tobie
myśleć.Pomimo tego,wielokrotnie łapałam się na tym, że zaraz po
przeczytaniu czegoś interesującego czy obejrzeniu. A
nawet chociażby wtedy, gdy zwyczajnie potrzebowałam rozmowy z
drugą osobą. Chciałam do ciebie zadzwonić i się tym z tobą
podzielić. Wtedy przypominałam sobie, że nie mam już do tego
prawa i to na własne życzenie. Wieczorami, kiedy najbardziej
brakowało mi twojego towarzystwa, zastanawiałam się czy na pewno
podjęłam dobrą decyzję, odsuwając cię od swojego życia.
Brakowało mi rozmowy tobą i ogólnie twojej obecności. Łudziłam
się, że uda mi się zobaczyć ciebie przynajmniej przez krótką
chwilę, podczas wizyt u doktora Spellera. Byłam niestety w błędzie.
Albo zupełnie zrezygnowałeś z wizyt w tym miejscu, albo zmieniłeś
terminy. Wszystko po, aby przypadkiem się ze mną nie spotkać
Unikałeś mnie, a ja coraz gorzej sobie z tym radziłam. Zdawałam
sobie sprawę, że zraniłam cię swoimi słowami i okazaniem
zupełnego braku zaufania. Choć tak naprawdę byłeś jedną z osób,
którym ufałam najbardziej. To samej sobie nie ufałam, co
doprowadziło do zakończenia naszej znajomości.
Mimo,
że próbowałam zachować ten entuzjazm, który posiadałam od
niedawna. Nie udawało mi się to. Na nowo zamykałam się w sobie i
traciłam chęci do dalszych postępów w terapii. Zaczynałam wątpić
w jej przydatność i swoją motywację. Nie miałam już obok
siebie, kogoś kto wspierał mnie i zapewniał o słuszności drogi
powrotu do normalności, którą obrałam.
Przekraczam
bramę miejsca, które wywołuje u mnie smutek i przywołuje
najtragiczniejsze wspomnienia. Idę spokojnym krokiem alejkami,
prowadzącymi do miejsca, którego nie odwiedzałam od blisko roku,
ponieważ było namacalnym dowodem na prawdziwość, tych okropnych
wydarzeń jakie mnie doświadczyły.
Staję na przeciwko
marmurowego pomnika, z wykutymi na swojej powierzchni literami,
układającymi się w imię i nazwisko kogoś, kto był dla mnie
całym światem.
Wkładam do wazonu, świeży bukiet kwiatów,
starając się powstrzymać łzy.
Dokładnie rok temu, straciłam
ukochaną osobę. A mój świat się zawalił. Mimo upływu
dwunastu miesięcy, wciąż nie potrafię pogodzić się z tym, że
to zdarzyło się naprawdę i Christiana już nie ma. Wiem, że
powinnam się w końcu z nim pożegnać i ruszyć dalej, ale nie
potrafiłam tego.
- Mam nadzieję, że jesteś teraz w lepszym
miejscu, gdzie jesteś szczęśliwy. Staram się jakoś sobie bez
ciebie radzić, ale nie bardzo mi to wychodzi - moje wypowiedziane
słowa giną gdzieś, w szumie wiatru.
Pochmurny dzień i padający
delikatny deszcz, idealnie obrazuje mój dzisiejszy
nastrój.
Czuję jedną samotną łzę, spływającą po moim
policzku. Szybko ją ścieram i ruszam w drogę powrotną do domu,
aby resztę dnia spędzić najlepiej w łóżku, przykryta
szczelnie kołdrą. Udając, że mnie nie ma. Chowając się
przed całym światem.
Budzi mnie odgłos,
głośnego pukania do drzwi. Musiałam nieświadomie zasnąć, będąc
wykończona ostatnimi nocami, gdy zmagałam się z brakiem snu,
z powodu przytłaczających mnie myśli.
Mam zamiar zignorować
wizytę niespodziewanego gościa i poczekać aż po prostu sobie
pójdzie. Jednak osoba po drugiej stronie, jest wyjątkowo uparta i
nie zaprzestaje w swoich próbach kontaktu ze mną.
Postanawiam w
końcu wstać i sprawdzić, kto jest tym nie chcianym
gościem.
- Nie obchodzi mnie to, że pewnie nie
chcesz mnie widzieć. Ani to, że wolałabyś być dzisiaj sama.
Wiem, jak przeżywasz dzisiejszy dzień. Potrzebujesz kogoś, kto
wesprze cię w tym trudnym dla ciebie momencie. Dlatego też nie myśl
sobie, że pozbędziesz się mnie stąd - nie potrafię nawet
wyrazić tego, jak bardzo cieszę się na twój widok. Kompletnie się
nie spodziewałam, że po wszystkich tych słowach, które ostatnio
wypowiedziałam w twoim kierunku, pojawisz się tutaj. Chcąc po
raz kolejny mi pomóc.
Pod wpływem nagromadzonych we mnie emocji,
przytulam się do ciebie. Zaskoczony, dopiero po chwili odwzajemniasz
mój uścisk. Trwamy tak przez jakiś czas w zupełnej ciszy, słowa
nie są nam potrzebne. Będąc przy tobie, znów poczułam tą
namiastkę spokoju, którą ostatnio utraciłam. Teraz już wiem, że
to ty mi go zapewniałeś
- Przepraszam za moje
ostatnie zachowanie. Tak naprawdę, wcale nie chcę przestać się z
tobą widywać. Bardzo cię potrzebuję, brakowało mi twojej
obecności - zbieram się na odwagę i opowiadam ci o swoich
odczuciach.
- Też za tobą tęskniłem. A więc zgoda? - patrzysz
na mnie z wyczekiwaniem i szczerym uśmiechem.
- Zgoda -
potwierdzam swoją odpowiedź uśmiechem.
- Skoro już to sobie
wyjaśniliśmy. To co powiesz na przyjacielskie wyjście do kina? -
wiem, że starasz się odwrócić moją uwagę, abym choć na
parę godzin przestała rozpamiętywać dzisiejszą, trudną dla mnie
datę. Mimo to, rozważam twoją propozycję, która wydaje się
kusząca.
- Daj mi piętnaście minut i możemy się zbierać. Ale
to ja wybieram film - mówię tonem nie przyjmującym sprzeciwu.
-
Chyba sobie żartujesz. Nie ma nawet takiej mowy, nie mam zamiaru
oglądać jakiegoś romansidła - przekomarzamy się jeszcze przez
jakiś czas, aż w końcu mi ulegasz. W zamian za to, staram się
wybrać coś, co będzie pasowało także tobie.
Potrafiłeś
poprawić mi humor w przeciągu paru minut, a koszmarny dzień
zmienić w naprawdę całkiem udany. Byłeś kimś, przy kim stawałam
się dawną sobą. Tą, która potrafiła być szczęśliwa i cieszyć
się zwykłymi drobnostkami.
- Dziękuję za miły
wieczór. Naprawdę potrzebowałam, czegoś takiego, co pomoże mi
się wyrwać z tego letargu w jakim ostatnio się znalazłam - dobrze
było ponownie spędzić czas w twoim towarzystwie.
- Zawsze do
usług - wydajesz się również zadowolony ze wspólnie spędzonego
czasu.
- Do zobaczenia niedługo. Obiecuję, że już nie będę
próbowała znikać bez słowa wyjaśnień, jak ostatnio - nie
potrafię trzymać się od ciebie z daleka. Może kiedyś tego
pożałuję, ale teraz staram się o tym nie myśleć.
- Dobrej
nocy - nieoczekiwanie zbliżasz się do mnie i składasz na moim
policzku, delikatny pocałunek. Po czym zostawiasz mnie samą z
przyśpieszonym biciem serca i czerwonymi wypiekami na twarzy.
Staram
się zignorować reakcje mojego organizmu na to wydarzenie. Przecież
mamy być przyjaciółmi, dlatego też nie powinnam w żadnym wypadku
tak reagować na twój pożegnalny gest.
Powoli, zaczynam się
gubić we własnych odczuciach i tym, czego tak naprawdę chcę.
Zastanawiam się także, kim tak właściwie dla ciebie jestem. Czy
naprawdę chcesz się wyłącznie ze mną przyjaźnić, nie oczekując
niczego więcej poza tym. Czegoś na co aktualnie,nie jestem
gotowa.
Park to idealne miejsce na spędzenie
wolnego, weekendowego popołudnia, po ciężkim tygodniu mojej pracy
i twoich treningów. Leżymy obok siebie na kocu, rozłożonym na
kawałku wolnej zielonej przestrzeni.
A ciepłe promienie
słońca, delikatnie ogrzewają moją twarz, skrytą pod okularami.
Mogłabym tak spędzić cały dzień, wsłuchując się jedynie w
śpiew ptaków,dodatkowo wdychając świeże,letnie powietrze.
-
Dlaczego tak właściwie jesteś sam? Nie chciałbyś się zakochać
i stworzyć z kimś trwałego związku? - pytam, odwracając się
w twoją stronę, opierając głowę na lewej ręce.
-
Tak jest mi wygodniej. Nikt mnie nie ogranicza i mogę robić, co
tylko mi się podoba. Co przy moim trybie życia, jest najlepszym
wyjściem. Poza tym mam problem z zaangażowaniem się w głębszą
relację, gdy do gry wchodzą takie uczucia jak miłość. Nie
potrafię być z drugą osobą przez dłuższy czas. Pewnie to przez
to, że kiedyś bardzo się zawiodłem. Nie chcę jednak teraz o tym
mówić. Kiedyś przyjdzie czas i wszystko ci opowiem - nie
wiem dlaczego odczuwam delikatne rozczarowanie z powodu twoich
poglądów na związek dwojga lidzi. Staram się jednak tego w żaden
sposób nie pokazywać.
- A co z tobą? Masz zamiar do końca
życia, wieść samotny żywot? - słyszę twoje pytanie po chwili
milczenia.
- Być może. Wydaje mi się, że nigdy nikogo
tak już nie pokocham jak Christiana i zawsze będę porównywała
każdego do niego - zwierzam ci się z tego, czego obawiam się
najbardziej. To głównie z tej przyczyny nie chcę ponownie obdarzyć
kogoś uczuciem.
- A z ideałem nikt nie będzie w stanie
konkurować – dodajesz dziwnym głosem.
- Nigdy za
takiego go nie uważałam. Posiadał wady jak każdy, które
wielokrotnie dostrzegałam - staram się wyprowadzić cię z
błędu.
- Opowiesz mi coś więcej o waszym związku? -
zaskakujesz mnie tą prośbą. Od początku naszej znajomości był
to temat tabu, który skutecznie omijaliśmy.
- Myślę, że
jestem na to gotowa - byłeś pierwszą osobą za wyjątkiem
terapeuty, z którą byłam w stanie na spokojnie o tym
rozmawiać. Bez zbędnych łez i poczucia winy.
Przez
następne minuty, wracam myślami do przeszłości. Opowiadam o
naszym pierwszym spotkaniu, wspólnym projekcie jaki musieliśmy
przygotować na zajęcia w szkole, który znacząco nas do siebie
zbliżył. Pierwszej randce, wspólnych wakacjach. Decyzji o wspólnym
zamieszkaniu i codziennym monotonnym życiu. Oświadczynach. W
końcu dochodzę do dnia wypadku. Słuchasz wszystkiego z uwagą
i tylko co jakiś czas, dopytujesz o coś. Lub kiwasz potakująco
głową na znak, że mnie słuchasz.
- Z twojej
opowieści wynika, że byliście bardzo zgodną parą. Musieliście
się bardzo kochać - to twoje pierwsze słowa, po tym jak
kończę, swoją wypowiedź.
- Tak naprawdę często
się kłóciliśmy, nieraz byliśmy nawet bliscy rozstania.
Ostatecznie jednak, zawsze dochodziliśmy do porozumienia. Z
perspektywy czasu, postrzegam nasz związek trochę inaczej niż
dawniej - przypominam sobie o naszych licznych, burzliwych
momentach.
- Zastanawiałaś się kiedyś,
jak wyglądałaby nasza znajomość, gdybyśmy poznali się parę lat
wcześniej? - jestem zdziwiona tym pytaniem. Nie rozumiem, co ono ma
do rzeczy.
- Nie. Ale myślę, że wyglądałoby to podobnie
jak teraz - odpowiadam, ale w mojej głowie pojawia się inna
odpowiedź. Najprawdopodobniej zakochałabym się w tobie, a ty
złamał moje serce. Z powodu twojej niechęci do związków. Gdybym
poznała cię w tym samym momencie, co Christiana miałabym spory
problem. Nie wiedziałabym, kogo z was miałabym wybrać. Ale los
przygotował dla nas inny scenariusz.Taki, w którym nie ma mowy o
tym, że moglibyśmy być parą.
- Wiesz, że dobraliśmy
się idealnie? Obydwoje nie chcemy się z nikim wiązać, do tego
świetnie się dogadujemy. Inni mogliby tylko nam pozazdrościć
takiej relacji. Naprawdę cieszę się, że cię poznałem -
kładziesz delikatnie swoją dłoń na mojej, nie będąc pewnym jak
zareaguję na ten gest i czy po raz kolejny cię nie odtrącę.
-
Ja też się cieszę - zabieram swoją dłoń spod twojej,
ale tylko po to żeby je ze sobą spleść.
Jesteś wyraźnie
zaskoczony, moim tak odważnym posunięciem, ale nic nie mówisz.
Byłam ci za to niezmiernie wdzięczna.
Z każdym dniem,
coraz bardziej się przed tobą otwierałam. Już teraz, wiedziałeś
o mnie więcej niż wszyscy moi dawni znajomi razem wzięci.
Powoli
zaczynałam nie wyobrażać sobie swojego życia, bez twojej
obecności w nim.
Strasznie się cieszę że Stefan nie odpuścił i jednak przyszedł do Eliny. Czekam na dalszy ciąg :)
OdpowiedzUsuń