Strony

poniedziałek, 25 września 2017

Wspomnienie Ósme







Ostatnie dni, mijają mi na starannym wykonywaniu obowiązków w pracy i organizowaniu sobie czasu w taki sposób, aby jak najmniej o tobie myśleć.Pomimo tego,wielokrotnie łapałam się na tym, że zaraz po przeczytaniu czegoś interesującego czy obejrzeniu. A nawet chociażby wtedy, gdy zwyczajnie potrzebowałam rozmowy z drugą osobą. Chciałam do ciebie zadzwonić i się tym z tobą podzielić. Wtedy przypominałam sobie, że nie mam już do tego prawa i to na własne życzenie. Wieczorami, kiedy najbardziej brakowało mi twojego towarzystwa, zastanawiałam się czy na pewno podjęłam dobrą decyzję, odsuwając cię od swojego życia. Brakowało mi rozmowy tobą i ogólnie twojej obecności. Łudziłam się, że uda mi się zobaczyć ciebie przynajmniej przez krótką chwilę, podczas wizyt u doktora Spellera. Byłam niestety w błędzie. Albo zupełnie zrezygnowałeś z wizyt w tym miejscu, albo zmieniłeś terminy. Wszystko po, aby przypadkiem się ze mną nie spotkać Unikałeś mnie, a ja coraz gorzej sobie z tym radziłam. Zdawałam sobie sprawę, że zraniłam cię swoimi słowami i okazaniem zupełnego braku zaufania. Choć tak naprawdę byłeś jedną z osób, którym ufałam najbardziej. To samej sobie nie ufałam, co doprowadziło do zakończenia naszej znajomości.
Mimo, że próbowałam zachować ten entuzjazm, który posiadałam od niedawna. Nie udawało mi się to. Na nowo zamykałam się w sobie i traciłam chęci do dalszych postępów w terapii. Zaczynałam wątpić w jej przydatność i swoją motywację. Nie miałam już obok siebie, kogoś kto wspierał mnie i zapewniał o słuszności drogi powrotu do normalności, którą obrałam.




Przekraczam bramę miejsca, które wywołuje u mnie smutek i przywołuje najtragiczniejsze wspomnienia. Idę spokojnym krokiem alejkami, prowadzącymi do miejsca, którego nie odwiedzałam od blisko roku, ponieważ było namacalnym dowodem na prawdziwość, tych okropnych wydarzeń jakie mnie doświadczyły.
Staję na przeciwko marmurowego pomnika, z wykutymi na swojej powierzchni literami, układającymi się w imię i nazwisko kogoś, kto był dla mnie całym światem.
Wkładam do wazonu, świeży bukiet kwiatów, starając się powstrzymać łzy.
Dokładnie rok temu, straciłam ukochaną osobę.  A mój świat się zawalił. Mimo upływu dwunastu miesięcy, wciąż nie potrafię pogodzić się z tym, że to zdarzyło się naprawdę i Christiana już nie ma. Wiem, że powinnam się w końcu z nim pożegnać i ruszyć dalej, ale nie potrafiłam tego.
- Mam nadzieję, że jesteś teraz w lepszym miejscu, gdzie jesteś szczęśliwy. Staram się jakoś sobie bez ciebie radzić, ale nie bardzo mi to wychodzi - moje wypowiedziane słowa giną gdzieś, w szumie wiatru.
Pochmurny dzień i padający delikatny deszcz, idealnie obrazuje mój dzisiejszy nastrój.
Czuję jedną samotną łzę, spływającą po moim policzku. Szybko ją ścieram i ruszam w drogę powrotną do domu, aby resztę dnia spędzić najlepiej w łóżku,  przykryta szczelnie kołdrą. Udając, że mnie nie ma. Chowając się przed całym światem.




Budzi mnie odgłos, głośnego pukania do drzwi. Musiałam nieświadomie zasnąć, będąc wykończona ostatnimi nocami,  gdy zmagałam się z brakiem snu, z powodu przytłaczających mnie myśli.
Mam zamiar zignorować wizytę niespodziewanego gościa i poczekać aż po prostu sobie pójdzie. Jednak osoba po drugiej stronie, jest wyjątkowo uparta i nie zaprzestaje w swoich próbach kontaktu ze mną.
Postanawiam w końcu wstać i sprawdzić,  kto jest tym nie chcianym gościem.



- Nie obchodzi mnie to, że pewnie nie chcesz mnie widzieć. Ani to, że wolałabyś być dzisiaj sama. Wiem, jak przeżywasz dzisiejszy dzień. Potrzebujesz kogoś, kto wesprze cię w tym trudnym dla ciebie momencie. Dlatego też nie myśl sobie, że pozbędziesz się mnie stąd - nie potrafię nawet wyrazić tego, jak bardzo cieszę się na twój widok. Kompletnie się nie spodziewałam, że po wszystkich tych słowach, które ostatnio wypowiedziałam w twoim kierunku, pojawisz się tutaj. Chcąc po raz kolejny mi pomóc.
Pod wpływem nagromadzonych we mnie emocji, przytulam się do ciebie. Zaskoczony, dopiero po chwili odwzajemniasz mój uścisk. Trwamy tak przez jakiś czas w zupełnej ciszy, słowa nie są nam potrzebne. Będąc przy tobie, znów poczułam tą namiastkę spokoju, którą ostatnio utraciłam. Teraz już wiem, że to ty mi go zapewniałeś




- Przepraszam za moje ostatnie zachowanie. Tak naprawdę, wcale nie chcę przestać się z tobą widywać. Bardzo cię potrzebuję, brakowało mi twojej obecności - zbieram się na odwagę i opowiadam ci o swoich odczuciach.
- Też za tobą tęskniłem. A więc zgoda? - patrzysz na mnie z wyczekiwaniem i szczerym uśmiechem.
- Zgoda - potwierdzam swoją odpowiedź uśmiechem.
- Skoro już to sobie wyjaśniliśmy. To co powiesz na przyjacielskie wyjście do kina? -  wiem, że starasz się odwrócić moją uwagę,  abym choć na parę godzin przestała rozpamiętywać dzisiejszą, trudną dla mnie datę. Mimo to, rozważam twoją propozycję, która wydaje się kusząca.
- Daj mi piętnaście minut i możemy się zbierać. Ale to ja wybieram film - mówię tonem nie przyjmującym sprzeciwu.
- Chyba sobie żartujesz. Nie ma nawet takiej mowy, nie mam zamiaru oglądać jakiegoś romansidła - przekomarzamy się jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu mi ulegasz. W zamian za to, staram się wybrać coś, co będzie pasowało także tobie.
Potrafiłeś poprawić mi humor w przeciągu paru minut, a koszmarny dzień zmienić w naprawdę całkiem udany. Byłeś kimś, przy kim stawałam się dawną sobą. Tą, która potrafiła być szczęśliwa i cieszyć się zwykłymi drobnostkami.




- Dziękuję za miły wieczór. Naprawdę potrzebowałam, czegoś takiego, co pomoże mi się wyrwać z tego letargu w jakim ostatnio się znalazłam - dobrze było ponownie spędzić czas w twoim towarzystwie.
- Zawsze do usług - wydajesz się również zadowolony ze wspólnie spędzonego czasu.
- Do zobaczenia niedługo. Obiecuję, że już nie będę próbowała znikać bez słowa wyjaśnień, jak ostatnio - nie potrafię trzymać się od ciebie z daleka. Może kiedyś tego pożałuję, ale teraz staram się o tym nie myśleć.
- Dobrej nocy - nieoczekiwanie zbliżasz się do mnie i składasz na moim policzku, delikatny pocałunek. Po czym zostawiasz mnie samą z przyśpieszonym biciem serca i czerwonymi wypiekami na twarzy.
Staram się zignorować reakcje mojego organizmu na to wydarzenie. Przecież mamy być przyjaciółmi, dlatego też nie powinnam w żadnym wypadku tak reagować na twój pożegnalny gest.
Powoli, zaczynam się gubić we własnych odczuciach i tym, czego tak naprawdę chcę. Zastanawiam się także, kim tak właściwie dla ciebie jestem. Czy naprawdę chcesz się wyłącznie ze mną przyjaźnić, nie oczekując niczego więcej poza tym. Czegoś na co aktualnie,nie jestem gotowa.




Park to idealne miejsce na spędzenie wolnego, weekendowego popołudnia, po ciężkim tygodniu mojej pracy i twoich treningów. Leżymy obok siebie na kocu, rozłożonym na kawałku wolnej zielonej przestrzeni.
A ciepłe promienie słońca, delikatnie ogrzewają moją twarz, skrytą pod okularami. Mogłabym tak spędzić cały dzień, wsłuchując się jedynie w śpiew ptaków,dodatkowo wdychając świeże,letnie powietrze.





- Dlaczego tak właściwie jesteś sam? Nie chciałbyś się zakochać i stworzyć z kimś trwałego związku? - pytam, odwracając się w twoją stronę, opierając głowę na lewej ręce.
- Tak jest mi wygodniej. Nikt mnie nie ogranicza i mogę robić, co tylko mi się podoba. Co przy moim trybie życia, jest najlepszym wyjściem. Poza tym mam problem z zaangażowaniem się w głębszą relację, gdy do gry wchodzą takie uczucia jak miłość. Nie potrafię być z drugą osobą przez dłuższy czas. Pewnie to przez to, że kiedyś bardzo się zawiodłem. Nie chcę jednak teraz o tym mówić. Kiedyś przyjdzie czas i wszystko ci opowiem - nie wiem dlaczego odczuwam delikatne rozczarowanie z powodu twoich poglądów na związek dwojga lidzi. Staram się jednak tego w żaden sposób nie pokazywać.
- A co z tobą? Masz zamiar do końca życia, wieść samotny żywot? - słyszę twoje pytanie po chwili milczenia.
- Być może. Wydaje mi się, że nigdy nikogo tak już nie pokocham jak Christiana i zawsze będę porównywała każdego do niego - zwierzam ci się z tego, czego obawiam się najbardziej. To głównie z tej przyczyny nie chcę ponownie obdarzyć kogoś uczuciem.
- A z ideałem nikt nie będzie w stanie konkurować – dodajesz dziwnym głosem.
- Nigdy za takiego go nie uważałam. Posiadał wady jak każdy, które wielokrotnie dostrzegałam - staram się wyprowadzić cię z błędu.
- Opowiesz mi coś więcej o waszym związku? - zaskakujesz mnie tą prośbą. Od początku naszej znajomości był to temat tabu, który skutecznie omijaliśmy.
- Myślę, że jestem na to gotowa - byłeś pierwszą osobą za wyjątkiem terapeuty, z którą byłam w stanie na spokojnie o tym rozmawiać. Bez zbędnych łez i poczucia winy.




Przez następne minuty, wracam myślami do przeszłości. Opowiadam o naszym pierwszym spotkaniu, wspólnym projekcie jaki musieliśmy przygotować na zajęcia w szkole, który znacząco nas do siebie zbliżył. Pierwszej randce, wspólnych wakacjach. Decyzji o wspólnym zamieszkaniu i codziennym monotonnym życiu. Oświadczynach. W końcu dochodzę do dnia wypadku. Słuchasz wszystkiego z uwagą i tylko co jakiś czas, dopytujesz o coś. Lub kiwasz potakująco głową na znak, że mnie słuchasz.



- Z twojej opowieści wynika, że byliście bardzo zgodną parą. Musieliście się bardzo kochać - to twoje pierwsze słowa, po tym jak kończę, swoją wypowiedź.
- Tak naprawdę często się kłóciliśmy, nieraz byliśmy nawet bliscy rozstania. Ostatecznie jednak, zawsze dochodziliśmy do porozumienia. Z perspektywy czasu, postrzegam nasz związek trochę inaczej niż dawniej - przypominam sobie o naszych licznych, burzliwych momentach.




- Zastanawiałaś się kiedyś, jak wyglądałaby nasza znajomość, gdybyśmy poznali się parę lat wcześniej? - jestem zdziwiona tym pytaniem. Nie rozumiem, co ono ma do rzeczy.
- Nie. Ale myślę, że wyglądałoby to podobnie jak teraz - odpowiadam, ale w mojej głowie pojawia się inna odpowiedź. Najprawdopodobniej zakochałabym się w tobie, a ty złamał moje serce. Z powodu twojej niechęci do związków. Gdybym poznała cię w tym samym momencie, co Christiana miałabym spory problem. Nie wiedziałabym, kogo z was miałabym wybrać. Ale los przygotował dla nas inny scenariusz.Taki, w którym nie ma mowy o tym, że moglibyśmy być parą.
- Wiesz, że dobraliśmy się idealnie? Obydwoje nie chcemy się z nikim wiązać, do tego świetnie się dogadujemy. Inni mogliby tylko nam pozazdrościć takiej relacji. Naprawdę cieszę się, że cię poznałem - kładziesz delikatnie swoją dłoń na mojej, nie będąc pewnym jak zareaguję na ten gest i czy po raz kolejny cię nie odtrącę.
- Ja też się cieszę - zabieram swoją dłoń spod twojej, ale tylko po to żeby je ze sobą spleść.
Jesteś wyraźnie zaskoczony, moim tak odważnym posunięciem, ale nic nie mówisz. Byłam ci za to niezmiernie wdzięczna.
Z każdym dniem, coraz bardziej się przed tobą otwierałam. Już teraz, wiedziałeś o mnie więcej niż wszyscy moi dawni znajomi razem wzięci.
Powoli zaczynałam nie wyobrażać sobie swojego życia, bez twojej obecności w nim.



1 komentarz:

  1. Strasznie się cieszę że Stefan nie odpuścił i jednak przyszedł do Eliny. Czekam na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń