Strony

piątek, 22 września 2017

Wspomnienie Siódme

Rodzinny dom od zawsze kojarzył mi się ze spokojem i bezpieczeństwem. Moją własną oazą i azylem, miejscem gdzie całe zło otaczającego mnie świata, traciło swoją moc. To w końcu w tym, na pierwszy rzut oka niepozornym dwupiętrowym budynku - wykonanym z ciemnego drewna.Spędziłam najlepsze lata swojego życia. Pełne szczęścia i beztroski.

Przez wzgląd na to, że nie posiadałam rodzeństwa. Od dnia swoich narodzin, byłam oczkiem w głowie rodziców, którzy starali się zawsze zapewnić mi wszystko, czego potrzebuję i wychować najlepiej jak tylko potrafili. Będę im za to wszystko do końca życia, niezmiernie wdzięczna.



Otwieram drzwi, prowadzące do tak dobrze znanego mi miejsca. Od razu wyczuwam znajomy zapach świeżych kwiatów, zapewne przyniesionych rano z ogrodu, który od zawsze był królestwem mamy. Uwielbiałam podziwiać te różnokolorowe i mieniące się w letnim słońcu rośliny.
Stawiam walizkę, obok ściany, tuż przy wejściu i podążam w dalszą część domu na poszukiwanie jego mieszkańców. 

- Mam nadzieję, że dla mnie też wystarczy - mówię, widząc jak moja rodzicielka przygotowuję jedno ze swoich zapewne wyśmienitych ciast.
- Elina! Tak się cieszę, że cię widzę - w sekundę później, jestem już zamknięta w szczelnym uścisku kobiety.
- Ja też się za tobą stęskniłam, mamo - odwzajemniam jej uścisk, wdychając znajomy zapach jej perfum.
- Usiądź, ja tylko to dokończę i zaraz do ciebie dołączę - spełniam prośbę mamy i siadam przy znajomym kuchennym stole, przy którym zjadłam niezliczoną ilość śniadań.
- A gdzie tata? - chciałabym przywitać się również z nim.
- Powinien wrócić za jakąś godzinę. Nie spodziewaliśmy się ciebie tak wcześnie, więc wysłałam go po kilka potrzebnych mi rzeczy - obawiam się, że kilka w wykonaniu mamy, oznacza koszyk wypchany po brzegi. Powstrzymuję się jednak od wypowiedzenia tego na głos.
- Nie chciałam marnować czasu i postanowiłam przyjechać wcześniej. Dzięki temu spędzimy go więcej razem - cieszę się z powodu przebywania w tym miejscu. Towarzystwo członków rodziny, dobrze na mnie wpływa i pozwala uwolnić się od niechcianych myśli.



Podczas rozmowy z mamą, dowiaduję się co nowego wydarzyło się w życiu moich dawnych znajomych i sąsiadów.  Miło jest choć na chwilę, zapomnieć o własnych problemach i przypomnieć sobie, że inni wiodą normalne i spokojne życie.
- Spotkałam ostatnio przypadkiem mamę Christiana, pytała o ciebie - zaczynam nerwowo mieszać łyżeczką w swoim kubku z herbatą. 
- I co jej powiedziałaś? - czekam na odpowiedź. Czując się winna, że zerwałam z nimi kontakt. Nie potrafiłam jednak inaczej, zbyt mocno przypominali mi o mojej stracie.
- Prawdę. Powiedziałam, że zaczynasz dochodzić do siebie i starasz się żyć dalej - nie jest to dla nas łatwy temat do rozmowy, przez co atmosfera wyraźnie się pogarsza. Mama nigdy specjalnie nie darzyła sympatią ani Christiana, a już tym bardziej jego rodziny. Uważała, że patrzą na innych z góry i oceniają po pozorach. Nie raz pokłóciłyśmy się przez to o mój związek. Uważała, że nie powinnam stać się członkiem takiej rodziny. Mimo wszystko, była moim wsparciem w najgorszych dla mnie momentach, zaraz po wypadku.
- A jak oni sobie radzą? - pamiętam, że w pierwszych dniach po pogrzebie byli w fatalnym stanie, tak samo jak ja.
- Całkiem dobrze. Wydaje mi się, że pogodzili się ze stratą syna. Emilia nawet o nim nie wspomniała, starają się powoli o tym zapomnieć. Przepraszam, że w ogóle poruszyłam ten temat.  Widzę, że rozmowa o tym sprawia ci ból - mama świetnie odczytuje moje emocje.
- Wciąż nie potrafię rozmawiać o czymkolwiek, co jest związane z Christianem. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę potrafiła - naszą rozmowę przerywa, głośne zamknięcie drzwi. Orientuję się,  że to pewnie tata wrócił z zakupów i czym prędzej idę w stronę korytarza, aby się z nim przywitać.



- Tato, jak dobrze cię widzieć - bez większego zastanowienia przytulam się do niego.
- Ciebie też, Elinko - słyszę jego ciepły głos. Wydaje się być, bardzo wzruszony moją obecnością tutaj. W ciągu ostatniego roku, bardzo odsunęłam się od rodziców, praktycznie ich nie odwiedzając. A nawet jeśli już to zrobiłam, to siedziałam praktycznie cały czas w swoim pokoju, gapiąc się w sufit lub okno. Dociera do mnie, że dla nich to także był trudny czas. 
Pomagam mu z zakupami i ponownie zajmując swoje miejsce, opowiadam o planach powrotu do pracy i postępach jakie czynię podczas spotkań z doktorem Spellerem. Rodzice słuchają mnie z dużą uwagą i są pełni nadziei, że teraz wszystko się w końcu jakoś ułoży. 



Większość dnia mija mi na niekończących się rozmowach z rodzicami, a także pomocy mamie przy obiedzie.
Po wspólnie spożytym posiłku, udaję się na górę do swojego  dawnego pokoju.
Znajome ściany, na których wiszą niezliczone ramki ze zdjęciami, przedstawiającymi ważne dla mnie chwile. Zabierają mnie w podróż do przeszłości. Wracam do czasów szkolnych, wakacji z rodzicami czy pierwszego spotkania z Christianem, pierwszego dnia rozpoczęcia nauki w szkole średniej.
Po raz pierwszy te wspomnienia nie wywołują u mnie smutku i łez, zamiast tego czuję jedynie nostalgię za minionymi latami.
Czuję Otaczający mnie spokój i uśmiecham się delikatnie. Do rzeczywistości przywołuje mnie dopiero, delikatne pukanie do drzwi. 
- Proszę - mówię bez zbędnej zwłoki.
- Córeczko, co powiesz na partyjkę szachów? - uśmiecham się w stronę taty i kiwam głową na znak zgody. To nasza tradycja, od kiedy tylko nauczyłam się  grać. W przeszłości, praktycznie każdy wolny wieczór, spędziliśmy w salonie przy szachownicy. Próbując wykonać ostateczny ruch.



Schodząc po schodach, słyszę dźwięk otrzymanej wiadomości. Wyciągam telefon z kieszeni swoich spodni i dostrzegam, że to ty jesteś nadawcą. Po ostatnim naszym spotkaniu, postanowiłam ograniczyć nasz kontakt. Zbyt mocno zaczęłam się angażować w naszą znajomość, na co nie jestem gotowa i chyba nigdy nie będę. Dlatego też bez czytania treści wiadomości, chowam  urządzenie i udaję się w stronę salonu. Próbując zagłuszyć wyrzuty sumienia, z powodu ignorowania twojej osoby.



Następnego dnia przed południem, wybieram się na długi spacer, aby uporządkować sobie wszystko w głowie i oczyścić umysł. Nie mogę uwierzyć, że moje życie w ciągu nie całego roku tak bardzo się zmieniło.
Zastanawiam się nad wszystkim, co zdarzyło się w ostatnim czasie i nie mam pojęcia jak powinnam postąpić w związku z naszą znajomością. Czy definitywnie ją zakończyć czy brnąć w nią dalej i zobaczyć do czego nas to doprowadzi. Nie potrafię podjąć żadnej decyzji i zmęczona pokonanym dystansem, postanawiam wrócić do domu.



- Już jestem – informuję rodzinę, zdejmując buty.
- Przyjdź do kuchni - słyszę głos mamy i udaję się w jej stronę, spełniając prośbę.
- Mogę ci zadać pewne pytanie? - mówi niepewnym głosem, gdy tylko się pojawiam.
- Jasne - zastanawiam się, dlaczego jest taka tajemnicza.
- Elino, kim jest Stefan? - jestem w szoku,  słysząc twoje imię.  Skąd  mama o tobie wie? Przecież nic nie wspominałam o twojej osobie.
- To mój znajomy. Poznaliśmy się niedawno - dostrzegam swój telefon na blacie kuchennym. Musiałam go tu zostawić dziś rano. Przez to muszę się teraz tłumaczyć.
- Nie myśl, że cię kontroluję czy próbuję ingerować w twoją prywatność. Po prostu ten chłopak dzwonił tak często, aż w końcu odebrałam. Myślałam, że może to coś ważnego. On się o ciebie bardzo martwi,  prosił żebyś się z nim skontaktowała, gdy tylko będziesz mogła. Wydajesz się dla niego bardzo ważna, więc możesz mi powiedzieć prawdę. To coś co jest pomiędzy wami, to coś poważnego? - patrzę na swoją rodzicielkę z niedowierzaniem.  Jakim cudem wysnuła, tak bezsensowne wnioski. Nie mam pojęcia, jak potoczyła się ta rozmowa telefoniczna, ale mama musiała widocznie coś źle zrozumieć.
- Ale ja już powiedziałam ci prawdę. Nic nas nie łączy i nigdy nie łączyło. To tylko zwykły znajomy, który od czasu do czasu mi pomaga, gdy mam cięższy dzień. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że możemy stać się dla siebie kimś więcej - tłumaczę mamie, wiedząc że ostatnie słowa są nie do końca prawdą. Inaczej nie ignorowałabym tych wszystkich prób kontaktu.
- W porządku, zrozumiałam. Jednak ja naprawdę, cieszyłabym się gdybyś znalazła kogoś, kto byłby przy tobie. Masz prawo, ułożyć sobie życie na nowo, a nawet powinnaś - wypowiedziane słowa budzą u mnie sprzeciw.
- Nie jestem na to gotowa. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę. Poza tym to nie w porządku, minęło zbyt mało czasu - widzę,  że mama nie zgadza się ze mną, więc kończę tą rozmowę. Nie chcąc wywołać niepotrzebnej sprzeczki.
- Przepraszam, ale pójdę się położyć,  boli mnie głowa - wykręcam się i idę do siebie.



Późnym wieczorem, wchodzę po znajomych schodach, prowadzących do mojego mieszkania. Dwa dni w rodzinnym domu, sprawiło że odpoczęłam od zgiełku miasta.
Szukając kluczy w torebce, dostrzegam cię siedzącego na schodach z wyraźnie niezadowoloną miną i zniecierpliwieniem.
- Stefan, co ty tutaj robisz? - zastanawiam się, jaki jest cel twojej wizyty.
- Czekam na ciebie. Bo to jedyny sposób na rozmowę z tobą. Twoja mama powiedziała mi kiedy wracasz. Wytłumaczysz mi, dlaczego mnie unikasz i udajesz, że wszystko przy tym jest w porządku - wiem, że nie uniknie nas trudna rozmowa.
Wpuszczam cię do środka i biorę głęboki wdech, próbując zebrać się na odwagę i przekazać wszystko, co mam ci do powiedzenia.
- Posłuchaj, wszystko sobie przemyślałam i doszłam do wniosku, że dla wszystkich będzie lepiej, jeśli ograniczymy nasze kontakty - patrzysz na mnie z niezrozumieniem.
- O czym ty mówisz?  Dla kogo będzie lepiej, bo na pewno nie dla nas. Przecież świetnie się dogadujemy i lubimy spędzać ze sobą czas. Coś się nagle zmieniło? - chcesz otrzymać wyjaśnienia mojej decyzji, z którą nie chcesz się pogodzić.
- Nie o to chodzi. Po prostu, ja zwyczajnie się boję, że jeśli przyzwyczaję się do twojej obecności w moim życiu, a potem z jakiegoś powodu nagle znikniesz. Znowu będę musiała poradzić sobie ze stratą kogoś bliskiego. To nie będzie dla mnie łatwe i chcę tego uniknąć, zanim będzie za późno. Poza tym nasza znajomość, nie ma na dłuższą metę większego sensu. Niedługo rozpocznie się sezon, będziesz ciągle wyjeżdżał, więc i tak przestaniemy się widywać. Nie potrzebujesz kogoś takiego jak ja, z tymi wszystkimi lękami i problemami. Dodaję ci tylko zmartwień i cię ograniczam - wiem, że to tylko część prawdy, reszty po prostu nie jestem w stanie ci przekazać. Bo jak niby mam się przyznać, że muszę cię przestać widywać, bo boję się że pewnego dnia się w tobie zakocham? Przecież to niedorzeczne.
- Dla ciebie zawsze znalazłbym czas, nieważne gdzie bym się znajdował. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi i możemy na sobie polegać, a z wszystkimi przeszkodami jakoś sobie poradzimy. Widzę jednak, że ty nadal kompletnie mi nie ufasz, skoro myślisz że mógłbym tak po prostu z dnia na dzień zniknąć z twojego życia. Ale skoro właśnie tego chcesz, to trudno. Nie będę się dłużej narzucać – mówisz pozbawionym entuzjazmu głosem i wychodzisz.
Nie zatrzymuję cię, choć serce wręcz błaga, abym za tobą wybiegła i próbowała dogonić. Zamykam oczy i staram się powstrzymać, napływające do oczu piekące łzy. Próbuję przekonać samą siebie, że tak będzie lepiej dla ciebie i dla mnie.

1 komentarz: