Wracam
do domu, po popołudniowym
spacerze i drobnych zakupach, gdy słyszę dzwoniący telefon w
torebce, przewieszonej przez moje lewe ramię. Staram się
odszukać potrzebny mi przedmiot, pomiędzy kluczami, gumą do żucia
i wieloma innymi rzeczami.
Elina,
kochanie jak się masz? - słyszę pytanie swojej rodzicielki, tuż
po odebraniu połączenia. Muszę przyznać, że już dawno nie
cieszyłam się,
aż
tak z powodu rozmowy z mamą. Najczęściej
starałam się jak najszybciej czymś ją zbyć, aby uniknąć
zbędnych pytań, często prowadzących do kłótni.
-
W porządku. Z
każdym dniem, jest naprawdę
coraz lepiej - staram się ją przekonać. Wiem, że ciężko jej
uwierzyć w moje zapewnienia. W końcu przez tyle czasu, nie
wykazywałam nawet najmniejszej ochoty na jakąkolwiek zmianę.
-
Ogromnie się cieszę. Zawsze
wierzyłam, że sobie poradzisz, skarbie.
Może dasz się w takim razie namówić na przyjazd do nas.
Chociażby w najbliższy weekend? Chciałabym
cię w końcu zobaczyć
- rozważam ten pomysł i uświadamiam sobie, jak dawno nie byłam w
rodzinnym domu. Czas najwyższy to zmienić.
-
Z przyjemnością, stęskniłam
się za wami
- przez następne minuty, wymieniamy opinie na temat błahych
tematów. Oraz ustalamy szczegóły moich odwiedzin.
-
W takim razie widzimy się w sobotę przed południem -
wyczuwam zadowolenie mamy na moje odwiedziny.
-
Do zobaczenia - kończę naszą rozmowę.
Cieszę
się na myśl o powrocie
w rodzinne strony. Zawsze miałam dobre wspomnienia związane z tym
miejscem.
Czwartkowy
wieczór, spędzam na czytaniu jednej z wielu książek, znajdujących
się w moim domu. To jedno z moich ulubionych sposobów na spędzenie
wolnego czasu. Wczuwam się w przeżywanie losów bohaterów
opisywanych
na papierowych stronach,
zupełnie odcinając się od rzeczywistego świta. Przez co, zupełnie
nie słyszę dzwonka do drzwi. Dopiero za drugim razem, orientuję
się, że mam niespodziewanego gościa.
Idę
do frontowych drzwi i niepewnie je otwieram, nie wiedząc kogo mogę
się spodziewać o tak późnej porze. Rzadko
miewałam gości, a już na pewno nie odwiedzali mnie w takich
porach.
-
Stefan? Co ty tutaj robisz o tej godzinie? - jestem zaskoczona twoją
obecnością. Przecież nie byliśmy umówieni.
-
Wpuścisz mnie? - mówisz dziwnym głosem. Bez większego
zastanowienia, otwieram szerszej drzwi przepuszczając cię do
środka, przy okazji dostrzegając twoją strapioną minę.
-
Co się stało? - pytam cię zmartwiona, zaraz po tym jak siadamy na
kanapie w moim salonie.
-
Mam za sobą ciężki dzień. Pokłóciłem się z trenerem i
większością drużyny. Mamy zbyt odmienną wizję, dotyczącą
przygotowań do sezonu i
planów startowych
- przez następne minuty, słucham cię uważnie, praktycznie w
ogóle się nie odzywając. Staram się zrozumieć twój punkt
widzenia i spróbować pomóc w jakiś sposób.
Następnie,
delikatnie
próbuję ci zasugerować, że twoja reakcja była zbyt przesadna i
nie powinieneś reagować tak gwałtownie. Przecież wszyscy, chcą
dla ciebie jak najlepiej.
-
Pewnie masz rację. Powinienem najpierw dokładnie wszystko
przemyśleć, zanim powiem coś czego będę potem żałował. Jutro
postaram się załagodzić sytuację i przeprosić - cieszę
się, że nie masz zamiaru dłużej ciągnąć, tego niepotrzebnego
konfliktu.
-
Myślę, że to świetny pomysł - popieram w pełni twoją
decyzję.
-
Dziękuję ci, że mogłem się wygadać. I przepraszam za najście o
takiej porze - patrzę na zegarek i orientuję
się,
że jest prawie przed północą.
-
Nic nie szkodzi. To przecież ty nieustannie mi pomagasz. Mogłam się
teraz, chociaż w minimalny sposób odwdzięczyć - byłam bardzo
wdzięczna za wszystko, co dla mnie robiłeś.
-
Będę się zbierał. Jest strasznie późno - chcesz już wstawać z
zajmowanego miejsca, ale uniemożliwiam ci to, kładąc niepewnie
swoją dłoń na twojej.
-
Jeśli chcesz możesz zostać. Jest środek nocy, a ty przyszedłeś
pieszo. Spacery o tej porze nie są najbezpieczniejsze - sama jestem
zaskoczona, swoją nieoczekiwaną propozycją. Jednak
zaproponowałam ci to mimowolnie.
-
Nie musisz się o mnie tak zamartwiać. Jestem już dużym chłopcem,
potrafię sobie poradzić. Nie powinnaś aż tak się wszystkim
przejmować i zakładać z góry najgorszego - moja troska, wywołuje
u ciebie jedynie rozbawienie. Irytuje mnie to i denerwuje. Zaczynam
żałować, że w ogóle zaproponowałam coś takiego.
-
Skoro tak sądzisz - odpowiadam chłodno. Nie patrząc na ciebie.
-
Przepraszam za moje słowa,
głupio to zabrzmiało.
Wiem, że chciałaś dobrze i doceniam to. Z przyjemnością zostanę
twoim współlokatorem
na tę noc - pozostaję niewzruszona na twoje słowa i w milczeniu
idę do swojej sypialni, aby
przygotować
ci czystą pościel.
-
Elina, nie gniewaj się już. Odezwij się do
mnie,
proszę - stoisz w drzwiach pomieszczenia, w
którym aktualnie się znajduję.
Patrząc
na mnie wyczekująco.
-
Po
co mam się odzywać?
Chcesz
rozmawiać z paranoiczką
i histeryczką? - moje słowa są niezwykle ironiczne.
-
Wiesz doskonale, że wcale tak o tobie nie myślę. Możesz mi
odpuścić? Nie chcę pokłócić się jeszcze z tobą - robisz
proszącą minę, a ja nie potrafię się dłużej na ciebie
złościć. Nie
powinnam brać wszystkiego tak dosłownie.
-
Zgoda, niech ci będzie - mówię, biorąc swoją poduszkę i kołdrę,
aby zanieść je do salonu.
-
Co ty z tym robisz? - widzę twoje zdezorientowanie moimi
czynnościami.
-
Skoro zostajesz to chyba logiczne, że śpisz tutaj. A ja skorzystam
z kanapy w salonie - informuję cię o swoich zamiarach.
-
Chyba żartujesz. Nie będziesz się męczyć na tym niewygodnym
meblu. To twój dom, więc to ja się tam prześpię
- sprzeczamy się ze sobą, jeszcze przez długi czas na ten temat.
Żadne z nas nie chce ustąpić, przez co stoimy na środku pokoju i
marnujemy kolejne minuty.
-
A czy nie możemy spać tutaj razem? Przecież to łóżko jest
ogromne, na pewno się na nim obydwoje zmieścimy i jeszcze zostanie
sporo miejsca - w końcu z twoich ust padają słowa, które
wprawiają mnie w konsternację.
-
Spać? Razem? - jestem w stanie wypowiadać tylko pojedyncze
słowa.
-
A co w tym takiego strasznego? Przecież nie robimy nic
niestosownego. Nie ufasz mi? - problem w tym, że zaczynałam ci ufać
bezgranicznie. Obawiałam się tylko tego, że spanie
w jednym łóżku, wykracza
i
to zdecydowanie poza naszą relację.
-
Nie przeciągajmy tego dłużej. Możemy razem tutaj spać - po
chwili zastanowienia, postanawiam się zgodzić i
zaryzykować.
Nie mam już siły na przekomarzania i chcę udać się do snu. W
odpowiedzi dostrzegam twoją zadowoloną minę.
Wracam
z łazienki, po krótkiej
kąpieli.
Splatając po drodze włosy w luźnego warkocza. Przekraczam
niepewnie próg swojej sypialni, dostrzegając że zdążyłeś już
zasnąć.
Oddycham
z ulgą, ponieważ oszczędziło to nam wielu niezręczności. Kładę
się na swojej połówce, na samym jej brzegu. Jak najdalej od twojej
osoby.
Staram się być jak
najciszej,
aby cię nie obudzić. Przykrywam
się szczelnie kołdrą i przekręcam się na bok.
Spoglądam
przez okno na zachmurzone ciemne niebo, zastanawiając się nad swoim
życiem. Czy jeszcze kiedyś będę w stanie przyznać,
że jestem po prostu
szczęśliwa? Czy uda mi się odnaleźć spokój? Chciałabym poznać
odpowiedzi na te pytania i
wiedzieć, co czeka mnie w przyszłości.
Wkrótce
zamykam oczy i odpływam do krainy Morfeusza. Ze świadomością, że
tej nocy przełamaliśmy kolejne bariery w naszej znajomości.
Zaczynałam się obawiać, że jest ich coraz mniej, a nie czułam
się na to w pełni przygotowana.
Ciepłe
promienie słońca, zwiastujące kolejny piękny lipcowy dzień,
przyjemnie padają na moją twarz, przy
okazji ją ogrzewając.
Nie
chcę jeszcze otwierać oczu, ponieważ jest mi bardzo przyjemnie.
Nie pamiętam żeby kiedykolwiek wcześniej, moja poduszka
była taka wygodna. Mogłabym
spędzić tak cały dzień.
W
pewnym momencie jednak, zaczyna mi to wszystko nie pasować.
Przypominam sobie o wczorajszym dniu, a
właściwie wieczorze i twojej obecności.
Ze
strachem, szybko otwieram oczy. Orientuję się, że moja głowa
spoczywa na twoim torsie, a
ty dodatkowo
obejmujesz mnie jedną ręką. Przez co nie mam zbyt dużego pola
manewru. Nie mam pojęcia jak do tego doszło, ale staram się
jak najszybciej wyswobodzić z twojego uścisku i zakończyć tą
niekomfortową, a
przede wszystkim zdecydowanie niestosowną dla
mnie sytuację. Według mnie to wydarzenie nie powinno mieć w ogóle
miejsca. Przecież jesteśmy tylko znajomymi, za wcześnie nawet żeby
określać nas mianem przyjaciół. A takie uściski, zarezerwowane
dla zakochanych, dalece
wykraczają poza koleżeńskie stosunki.
Nie
udaje mi się niestety
wstać
w taki sposób, aby cię nie obudzić. Dostrzegam jak rozglądasz
się wokół, starając się przypomnieć gdzie jesteś.
-
Dzień dobry - witasz mnie z uśmiechem. Zupełnie nie przeszkadza ci
pozycja w jakiej się znajdujemy. Wydajesz się nawet z tego
zadowolony.
-
Wytłumaczysz mi, jak do tego doszło? - wskazuję na nas wolną
ręką.
-
Męczyły cię w nocy koszmary. Nie mogłem cię dobudzić, a
chciałem ci jakoś pomóc. Dlatego też objąłem cię. Opłacało
się, bo widocznie poczułaś się bezpiecznie i uspokoiłaś się.
Często ci się to zdarza? - uświadamiam sobie, że faktycznie nie
obudziłam się podczas tej nocy przerażona, kolejnym
złym snem, jak
zdarzało mi się to praktycznie każdej
nocy.
-
Praktycznie ciągle od śmierci Christiana - imię ukochanego
przechodzi mi z trudem przez gardło. Czuję się, jakbym była wobec
niego nie w porządku. Przecież to w jego ramionach budziłam się,
praktycznie każdego ranka. Od kiedy tylko z sobą zamieszkaliśmy.
Wstaję
bez słowa z łóżka, czując coraz
większe
wyrzuty sumienia. Z powodu tego, że zaproponowałam ci zostanie na
noc i dopuściłam do tego wszystkiego.
Ale
najbardziej wstydziłam się tego, że przez krótką chwilę,
poczułam że nie miałabym nic przeciwko, aby budzić się
codziennie w twoich objęciach, tak
jak podczas dzisiejszego poranka.
Zaczynałam
się bać własnych pragnień i reakcji na twoją bliskość. Bo jak
niby miałam wytłumaczyć to, że po raz kolejny czułam, przyjemne
dreszcze rozchodzące się po mojej skórze w miejscach gdzie nasze
ciała się stykały.
Wiedziałam,
że muszę cię trzymać na dystans. Tylko tak mogłam powstrzymać,
te wszystkie rodzące się we mnie dziwne uczucia. Musiałam
je zwalczyć, zanim rozwinęłyby się na dobre. Przecież obiecałam
sobie, że nigdy więcej nie pozwolę żeby ktokolwiek, wkradł się
do mojego serca.
Cierpię ostatnio na brak czasu , znowu musiałam nadrabiać :) Ale warto było. Czekam aż Elina pozwoli się bardziej zbliżyć do siebie Stefanowi.
OdpowiedzUsuńNa to trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. 😉
Usuń