Podczas
jednego z weekendowych, dodatkowo
wyjątkowo ciepłego
czerwcowego
poranka.
Budzisz mnie delikatnym pocałunkiem.
Kilka sekund później, z szerokim uśmiechem na ustach, otwieram
oczy. Rozpoczynając kolejny dzień, naszego wspólnego życia. Nigdy
dotąd nie czułam się lepiej. Byłam
nareszcie szczęśliwa i mogłam w pełni cieszyć się życiem. Po
wszystkich przeciwnościach, które musieliśmy pokonać. W końcu
nic nie stało na drodze, do naszej wspólnej przyszłości.
Zapomniałam
o intrygach Manuela, starając się w jakimś stopniu, przynajmniej
spróbować mu wybaczyć. Wiedząc, że nie uda mi się do końca
życia unikać spotkań z nim. A
także, prawdzie
na temat Sophie i Christiana. Czy
wszystkich innych, nieistotnych już rzeczach.
Ostatnie
miesiące przypominają bajkowy sen, a ja nie chcę żeby za żadne
skarby się skończył. Teraz liczyłeś się tylko ty i nasz
związek, który może w oczach wielu wcale nie wyglądałby
na idealny. Mnie jednak, zupełnie to nie obchodziło. Bo przecież
coś takiego jak ideał, po prostu nie istnieje. Obydwoje posiadamy
liczne wady i irytujące przyzwyczajenia. Najważniejsze jednak jest
to, że akceptujemy je u siebie nawzajem, dzięki
czemu nam nie przeszkadzają.
-
Dzień dobry, śpiochu - siadasz obok mnie, podając mi tacę z
jedzeniem. Spoglądam przy okazji na zegarek, orientując się, że
jest po dziesiątej.
-
Z jakiej to okazji, zasłużyłam sobie na śniadanie do łóżka? -
pytam zaciekawiona. Sięgając po szklankę z sokiem pomarańczowym,
moim ulubionym.
-
Tak po prostu. Przecież to nic takiego - dla mnie nawet, wydawać by
się mogło tak prosty gest, był bardzo cenny. Czułam się przez to
ważna i wyjątkowa.
-
Jesteś kochany - mówię z pełnym przekonaniem. Każdego
dnia dziękuję wszystkim bóstwom za to, że cię mam.
-
Poczekaj, bo to jeszcze nie koniec niespodzianek. Mam coś jeszcze.
Co powiesz na krótki urlop? - przed moimi oczami pojawiają się,
dwa bilety lotnicze do Paryża.
-
Nie wierzę. Skąd wiedziałeś, że od dawna marzyłam o odwiedzeniu tego miasta? - od niepamiętnych czasów, chciałam odwiedzić
stolicę Francji. Mimo to, zawsze coś stawało mi na
przeszkodzie.
-
Kiedyś wspominałaś, że Paryż znajduje się na szczycie twojej
listy miejsc do odwiedzenia - podziwiałam twoją pamięć do takich
szczegółów. Nie miałam pojęcia, jak zapamiętujesz takie
drobiazgi, o których mimowolnie ci opowiadam.
-
Dziękuję, nie mogę się już doczekać - przytulam się do ciebie,
całując w policzek. Od
małego,
Uwielbiałam
podróże, a w szczególności w nowe i jeszcze nie poznane miejsca
-
Dla ciebie wszystko. Najważniejsze jest dla mnie, żebyś była
zadowolona i szczęśliwa.
Gdy
stawiam swoje pierwsze kroki na francuskiej ziemi, nie potrafię
powstrzymać swojej radości i ekscytacji. Od bardzo młodych lat,
fascynowałam się tym krajem i kulturą. A teraz po raz pierwszy,
mogę na własnej skórze odczuć ten wspaniały klimat.
Opuszczamy
lotnisko, trzymając się za ręce. Nadal nie mogłam się nadziwić,
że nawet tak proste gesty, mogą sprawiać mi
tyle radości.
Wzrokiem
poszukuję taksówki, która zabierze nas do naszego hotelu. Chciałam
się w nim jak najszybciej znaleźć, aby rozpocząć na dobre, nasz
krótki
pobyt w tym miejscu.
-
Nie mogę się już doczekać, aż zaczniemy zwiedzać. Wszystko
sobie dokładnie zaplanowałam - mówię, opierając swoją głowę
na twoim ramieniu. Kiedy przemierzamy w
mozolnym tempie z powodu
paryskie zakorkowane
ulice.
-
Widzę, że zapowiada się prawdziwy maraton. Mam tylko nadzieję, że
znajdziemy trochę czasu na sen i posiłki. Myślałem, że to
wakacje - odpowiadasz ze śmiechem. Wyraźnie się ze mną drocząc.
Uwielbiałeś to robić.
-
Przypomnisz mi, dlaczego z tobą wytrzymuję? Jesteś nieznośny -
pytam, starając się zachować powagę.
-
Niech pomyślę. Może dlatego, że mnie kochasz? - spoglądasz na
mnie z jeszcze większym uśmiechem.
-
Dobra odpowiedź, panie
Krafcie
- ignoruję obecność taksówkarza i składam na twoich ustach
namiętny pocałunek.
Po
zameldowaniu się i dotarciu do naszego pokoju, nie mogę wyjść z
zachwytu. Widok z okna jest zdumiewający i wart wszystkiego. Z
daleka dostrzegam Wieżę
Eiffla.
Rozmarzona wpatruję się w dal.
Wiem,
że mogłabym
tu zamieszkać na stałe, być
może nawet w
jednej z tych urokliwych kamieniczek. Jednocześnie
wiedziałam
jednak,
że w najbliższym czasie, jestem na stałe związana z Austrią, co
w żadnym wypadku mi nie przeszkadzało.
-
Mam nadzieję, że ci się podoba - stajesz obok mnie, sam
podziwiając widok.
-
Jest wspaniale. Lepiej nie mogłam sobie wymarzyć - nie mogłam
chcieć więcej. Byłam w przepięknym miejscu z osobą, którą
kochałam nad życie. Nic więcej, nie było mi potrzebne do
szczęścia.
Nie
mogę nawet dokończyć rozpakowywania rzeczy z walizki, gdy czuję
jak twoje usta zaczynają składać, delikatne pocałunki na mojej
szyi. A twoje dłonie, bardzo sprawnie radzą sobie z guzikami od
mojej koszuli. Odpinając
jeden za drugim.
-
Stefan, mieliśmy przecież za chwilę zejść na obiad. Podobno
byłeś głodny - przypominam, ostatkiem silnej woli.
-
Ale już nie jestem. Nie sądzisz, że powinniśmy sprawdzić, czy to
łóżko jest rzeczywiście takie wygodne na jakie wygląda? -
mruczysz mi do ucha. A ja jak zwykle ci ulegam.
-
Jesteś
niereformowalny – tylko tyle zdążam powiedzieć, zanim zamykasz
mi usta zachłannym pocałunkiem.
-
Eli, nie chcę cię pospieszać. Ale właściwie jesteśmy już
spóźnieni - delikatnie mi przypominasz, że zbyt długo szykuje się do wyjścia. Sama doskonale o tym wiedziałam,
ale to wszystko przez to, że nie chcesz mi nic zdradzić. Poza tym,
że zabierasz mnie na kolację. Dlatego też nie miałam pojęcia, w
co powinnam się ubrać. Po
długim zastanowieniu,
postawiłam na skromną sukienkę. Która jest odpowiednia na prawie
każdą okazję.
-
Możemy już iść - mówię, wychodząc z łazienki. Ostatni raz
przeglądając się w lustrze.
-
Prześlicznie wyglądasz - bierzesz mnie za rękę i udajemy się w
stronę wyjścia.
Podczas
pokonywania przez nas drogi, w nieznane mi miejsce. Dostrzegam, że
wyraźnie jesteś czymś zestresowany. Nie mam tylko pojęcia
dlaczego.
-
Coś się stało? Widzę przecież, że czymś się denerwujesz –
ściskam
uspokajająco twoją dłoń,
starając
się poznać tego przyczyny.
-
Wszystko jest w porządku, naprawdę - próbujesz
mnie uspokoić, ale nie jestem przekonana czy mówisz prawdę.
Postanawiam ci jednak
zaufać.
Podczas
kolacji w jednej z eleganckich restauracji. Rozglądam się po jej
wnętrzu, dostrzegając marmurowe rzeźby zdobiące niektóre części
sali i obrazy powieszone w równej od siebie odległości,
najprawdopodobniej z epoki klasycyzmu. Nastrojowości dodatkowo
dodają,
lekko przytłumione światła i świece zdobiące każdy stolik. To
miejsce jest wprost stworzone dla zakochanych par, które mogą w
spokoju nacieszyć się sobą.
Czas
upływa nam w przyjemnej atmosferze i wymienianiu uwag na temat
serwowanych nam potraw. Czuję się wyśmienicie, a całą moją
uwagę pochłania jedynie twoje towarzystwo. Z każdym dniem,
kochałam cię coraz bardziej. Choć nie miałam pojęcia, jak to
jest możliwe.
Po
skończeniu deseru, opuszczamy restaurację. Okazuje się jednak, że
to nie koniec wieczoru. Najpierw kupujesz, przepiękny bukiet
czerwonych róż u przydrożnej kwiaciarki. Następnie mi go
wręczając. A potem, prowadzisz mnie wprost na Pola Elizejskie i
robisz coś, co kompletnie mnie zaskakuje. W życiu bym się tego nie
spodziewała.
Klękasz
przede mną i wyciągasz z kieszeni niepozorne pudełeczko. Po chwili
przed moimi oczami, widnieje jego zawartość, która okazuje się
przepięknym pierścionkiem.
-
Elina, być może dla ciebie to za wcześnie. Prawdopodobnie to nie
jest też,
najbardziej
romantyczne miejsce i moment na to, a ja nie mam ułożonej w głowie jakiejś oszałamiającej przemowy, na którą zasługujesz. Ale
jednego jestem pewien, że to ty jesteś tą jedyną i chcę dać ci
na to kolejny dowód. Dlatego też, czy uczynisz mi ten zaszczyt i
zostaniesz moją żoną? - pytasz niepewnie. Zapewne bojąc się, że
odrzucę twoje oświadczyny, albo zacznę się wahać. Ja jednak
jestem pewna, jakiej odpowiedzi chcę udzielić.
-
Oczywiście, że tak - mówię z towarzyszącymi mi łzami szczęścia.
Wsuwasz na mój palec pierścionek zaręczynowy, który jest
namacalnym dowodem naszej miłości i porywasz mnie w swoje
ramiona.
-
Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo jestem szczęśliwy z powodu
tego, że się zgodziłaś. Kocham cię, Eli - wyznajesz, następnie
mnie
całując.
-
Ja ciebie też, Stefan - odpowiadam, wciąż nie mogąc uwierzyć w
wydarzenia sprzed chwili. Naprawdę zostałam twoją narzeczoną.
Może dla kogoś wydawałoby się to niczym nadzwyczajnym, ale dla
mnie to było coś niezwykle istotnego.
Jeszcze
kilkanaście
miesięcy temu, w życiu bym nie uwierzyła, że moje życie może
się tak odmienić. Los jednak postanowił, wynagrodzić mi wszystkie
moje cierpienia z przeszłości. W nagrodę stawiając na mojej
drodze ciebie. Wyrwałeś mnie z otchłani beznadziei
i pozwoliłeś na nowo uwierzyć i docenić to, jakim cudem może być
życie. Uświadomiłeś mi, że mamy je tylko jedno i powinniśmy w
pełni je wykorzystać. Żyć teraźniejszością, a nie tym co się
wydarzyło lub dopiero ma wydarzyć.
Następnie
obdarzyłeś uczuciem, o jakim nawet nie potrafiłam
marzyć. Jakiś czas temu nie wierzyłam, że czeka mnie jeszcze coś
dobrego. Ale stopniowo przekonywałam się, jak bardzo się mylę.
Skutecznie wyprowadziłeś mnie z błędu. Dzięki tobie i twojej
wytrwałości odnalazłam się na nowo.
Nie
znam przyszłości i nie mam pojęcia, jak potoczy się nasze dalsze
życie. Ale jednego jestem praktycznie pewna, tego że nasze uczucie
nigdy się nie wypali. Jest zbyt silne, aby coś mogło je zniszczyć.
Taka miłość nie zdarza
się często. Dlatego doskonale
zdaję sobie sprawę, że jesteśmy
dużymi szczęściarzami, z
powodu tego, że postanowiła
stanąć akurat na naszej drodze.
Koniec.