środa, 22 listopada 2017

Wspomnienie Ostatnie

Podczas jednego z weekendowych, dodatkowo wyjątkowo ciepłego czerwcowego poranka. Budzisz mnie delikatnym pocałunkiem. Kilka sekund później, z szerokim uśmiechem na ustach, otwieram oczy. Rozpoczynając kolejny dzień, naszego wspólnego życia. Nigdy dotąd nie czułam się lepiej. Byłam nareszcie szczęśliwa i mogłam w pełni cieszyć się życiem. Po wszystkich przeciwnościach, które musieliśmy pokonać. W końcu nic nie stało na drodze, do naszej wspólnej przyszłości.

Zapomniałam o intrygach Manuela, starając się w jakimś stopniu, przynajmniej spróbować mu wybaczyć. Wiedząc, że nie uda mi się do końca życia unikać spotkań z nim. A także, prawdzie na temat Sophie i Christiana. Czy wszystkich innych, nieistotnych już rzeczach. 
Ostatnie miesiące przypominają bajkowy sen, a ja nie chcę żeby za żadne skarby się skończył. Teraz liczyłeś się tylko ty i nasz związek, który może w oczach wielu wcale nie wyglądałby na idealny. Mnie jednak, zupełnie to nie obchodziło. Bo przecież coś takiego jak ideał, po prostu nie istnieje. Obydwoje posiadamy liczne wady i irytujące przyzwyczajenia. Najważniejsze jednak jest to, że akceptujemy je u siebie nawzajem, dzięki czemu nam nie przeszkadzają



- Dzień dobry, śpiochu - siadasz obok mnie, podając mi tacę z jedzeniem. Spoglądam przy okazji na zegarek, orientując się, że jest po dziesiątej. 
- Z jakiej to okazji, zasłużyłam sobie na śniadanie do łóżka? - pytam zaciekawiona. Sięgając po szklankę z sokiem pomarańczowym, moim ulubionym
- Tak po prostu. Przecież to nic takiego - dla mnie nawet, wydawać by się mogło tak prosty gest, był bardzo cenny. Czułam się przez to ważna i wyjątkowa. 
- Jesteś kochany - mówię z pełnym przekonaniem. Każdego dnia dziękuję wszystkim bóstwom za to, że cię mam.
- Poczekaj, bo to jeszcze nie koniec niespodzianek. Mam coś jeszcze. Co powiesz na krótki urlop? - przed moimi oczami pojawiają się, dwa bilety lotnicze do Paryża. 
- Nie wierzę. Skąd wiedziałeś, że od dawna marzyłam o odwiedzeniu tego miasta? - od niepamiętnych czasów, chciałam odwiedzić stolicę Francji. Mimo to, zawsze coś stawało mi na przeszkodzie. 
- Kiedyś wspominałaś, że Paryż znajduje się na szczycie twojej listy miejsc do odwiedzenia - podziwiałam twoją pamięć do takich szczegółów. Nie miałam pojęcia, jak zapamiętujesz takie drobiazgi, o których mimowolnie ci opowiadam.
- Dziękuję, nie mogę się już doczekać - przytulam się do ciebie, całując w policzek. Od małego, Uwielbiałam podróże, a w szczególności w nowe i jeszcze nie poznane miejsca 
- Dla ciebie wszystko. Najważniejsze jest dla mnie, żebyś była zadowolona i szczęśliwa. 



Gdy stawiam swoje pierwsze kroki na francuskiej ziemi, nie potrafię powstrzymać swojej radości i ekscytacji. Od bardzo młodych lat, fascynowałam się tym krajem i kulturą. A teraz po raz pierwszy, mogę na własnej skórze odczuć ten wspaniały klimat. 


Opuszczamy lotnisko, trzymając się za ręce. Nadal nie mogłam się nadziwić, że nawet tak proste gesty, mogą sprawiać mi tyle radości. 


Wzrokiem poszukuję taksówki, która zabierze nas do naszego hotelu. Chciałam się w nim jak najszybciej znaleźć, aby rozpocząć na dobre, nasz krótki pobyt w tym miejscu. 
- Nie mogę się już doczekać, aż zaczniemy zwiedzać. Wszystko sobie dokładnie zaplanowałam - mówię, opierając swoją głowę na twoim ramieniu. Kiedy przemierzamy w mozolnym tempie z powodu paryskie zakorkowane ulice. 
- Widzę, że zapowiada się prawdziwy maraton. Mam tylko nadzieję, że znajdziemy trochę czasu na sen i posiłki. Myślałem, że to wakacje - odpowiadasz ze śmiechem. Wyraźnie się ze mną drocząc. Uwielbiałeś to robić. 
- Przypomnisz mi, dlaczego z tobą wytrzymuję? Jesteś nieznośny - pytam, starając się zachować powagę.
- Niech pomyślę. Może dlatego, że mnie kochasz? - spoglądasz na mnie z jeszcze większym uśmiechem. 
- Dobra odpowiedź, panie Krafcie - ignoruję obecność taksówkarza i składam na twoich ustach namiętny pocałunek. 



Po zameldowaniu się i dotarciu do naszego pokoju, nie mogę wyjść z zachwytu. Widok z okna jest zdumiewający i wart wszystkiego. Z daleka dostrzegam Wieżę Eiffla. Rozmarzona wpatruję się w dal.

Wiem, że mogłabym tu zamieszkać na stałe, być może nawet w jednej z tych urokliwych kamieniczek. Jednocześnie wiedziałam jednak, że w najbliższym czasie, jestem na stałe związana z Austrią, co w żadnym wypadku mi nie przeszkadzało.



- Mam nadzieję, że ci się podoba - stajesz obok mnie, sam podziwiając widok.
- Jest wspaniale. Lepiej nie mogłam sobie wymarzyć - nie mogłam chcieć więcej. Byłam w przepięknym miejscu z osobą, którą kochałam nad życie. Nic więcej, nie było mi potrzebne do szczęścia.



Nie mogę nawet dokończyć rozpakowywania rzeczy z walizki, gdy czuję jak twoje usta zaczynają składać, delikatne pocałunki na mojej szyi. A twoje dłonie, bardzo sprawnie radzą sobie z guzikami od mojej koszuli. Odpinając jeden za drugim.
- Stefan, mieliśmy przecież za chwilę zejść na obiad. Podobno byłeś głodny - przypominam, ostatkiem silnej woli.
- Ale już nie jestem. Nie sądzisz, że powinniśmy sprawdzić, czy to łóżko jest rzeczywiście takie wygodne na jakie wygląda? - mruczysz mi do ucha. A ja jak zwykle ci ulegam. 

- Jesteś niereformowalny – tylko tyle zdążam powiedzieć, zanim zamykasz mi usta zachłannym pocałunkiem.



- Eli, nie chcę cię pospieszać. Ale właściwie jesteśmy już spóźnieni - delikatnie mi przypominasz, że zbyt długo szykuje się do wyjścia. Sama doskonale o tym wiedziałam, ale to wszystko przez to, że nie chcesz mi nic zdradzić. Poza tym, że zabierasz mnie na kolację. Dlatego też nie miałam pojęcia, w co powinnam się ubrać. Po długim zastanowieniu, postawiłam na skromną sukienkę. Która jest odpowiednia na prawie każdą okazję. 
- Możemy już iść - mówię, wychodząc z łazienki. Ostatni raz przeglądając się w lustrze. 
- Prześlicznie wyglądasz - bierzesz mnie za rękę i udajemy się w stronę wyjścia. 





Podczas pokonywania przez nas drogi, w nieznane mi miejsce. Dostrzegam, że wyraźnie jesteś czymś zestresowany. Nie mam tylko pojęcia dlaczego. 
- Coś się stało? Widzę przecież, że czymś się denerwujesz – ściskam uspokajająco twoją dłoń, starając się poznać tego przyczyny. 
- Wszystko jest w porządku, naprawdę - próbujesz mnie uspokoić, ale nie jestem przekonana czy mówisz prawdę. Postanawiam ci jednak zaufać. 




Podczas kolacji w jednej z eleganckich restauracji. Rozglądam się po jej wnętrzu, dostrzegając marmurowe rzeźby zdobiące niektóre części sali i obrazy powieszone w równej od siebie odległości, najprawdopodobniej z epoki klasycyzmu. Nastrojowości dodatkowo dodają, lekko przytłumione światła i świece zdobiące każdy stolik. To miejsce jest wprost stworzone dla zakochanych par, które mogą w spokoju nacieszyć się sobą. 
Czas upływa nam w przyjemnej atmosferze i wymienianiu uwag na temat serwowanych nam potraw. Czuję się wyśmienicie, a całą moją uwagę pochłania jedynie twoje towarzystwo. Z każdym dniem, kochałam cię coraz bardziej. Choć nie miałam pojęcia, jak to jest możliwe. 



Po skończeniu deseru, opuszczamy restaurację. Okazuje się jednak, że to nie koniec wieczoru. Najpierw kupujesz, przepiękny bukiet czerwonych róż u przydrożnej kwiaciarki. Następnie mi go wręczając. A potem, prowadzisz mnie wprost na Pola Elizejskie i robisz coś, co kompletnie mnie zaskakuje. W życiu bym się tego nie spodziewała. 



Klękasz przede mną i wyciągasz z kieszeni niepozorne pudełeczko. Po chwili przed moimi oczami, widnieje jego zawartość, która okazuje się przepięknym pierścionkiem. 
- Elina, być może dla ciebie to za wcześnie. Prawdopodobnie to nie jest też, najbardziej romantyczne miejsce i moment na to, a ja nie mam ułożonej w głowie jakiejś oszałamiającej przemowy, na którą zasługujesz. Ale jednego jestem pewien, że to ty jesteś tą jedyną i chcę dać ci na to kolejny dowód. Dlatego też, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - pytasz niepewnie. Zapewne bojąc się, że odrzucę twoje oświadczyny, albo zacznę się wahać. Ja jednak jestem pewna, jakiej odpowiedzi chcę udzielić. 



- Oczywiście, że tak - mówię z towarzyszącymi mi łzami szczęścia. Wsuwasz na mój palec pierścionek zaręczynowy, który jest namacalnym dowodem naszej miłości i porywasz mnie w swoje ramiona. 
- Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo jestem szczęśliwy z powodu tego, że się zgodziłaś. Kocham cię, Eli - wyznajesz, następnie mnie całując.
- Ja ciebie też, Stefan - odpowiadam, wciąż nie mogąc uwierzyć w wydarzenia sprzed chwili. Naprawdę zostałam twoją narzeczoną. Może dla kogoś wydawałoby się to niczym nadzwyczajnym, ale dla mnie to było coś niezwykle istotnego. 



Jeszcze kilkanaście miesięcy temu, w życiu bym nie uwierzyła, że moje życie może się tak odmienić. Los jednak postanowił, wynagrodzić mi wszystkie moje cierpienia z przeszłości. W nagrodę stawiając na mojej drodze ciebie. Wyrwałeś mnie z otchłani beznadziei i pozwoliłeś na nowo uwierzyć i docenić to, jakim cudem może być życie. Uświadomiłeś mi, że mamy je tylko jedno i powinniśmy w pełni je wykorzystać. Żyć teraźniejszością, a nie tym co się wydarzyło lub dopiero ma wydarzyć.
Następnie obdarzyłeś uczuciem, o jakim nawet nie potrafiłam marzyć. Jakiś czas temu nie wierzyłam, że czeka mnie jeszcze coś dobrego. Ale stopniowo przekonywałam się, jak bardzo się mylę. Skutecznie wyprowadziłeś mnie z błędu. Dzięki tobie i twojej wytrwałości odnalazłam się na nowo. 
Nie znam przyszłości i nie mam pojęcia, jak potoczy się nasze dalsze życie. Ale jednego jestem praktycznie pewna, tego że nasze uczucie nigdy się nie wypali. Jest zbyt silne, aby coś mogło je zniszczyć. Taka miłość nie zdarza się często. Dlatego doskonale zdaję sobie sprawę, że jesteśmy dużymi szczęściarzami, z powodu tego, że postanowiła stanąć akurat na naszej drodze.



Koniec.


poniedziałek, 20 listopada 2017

Wspomnienie Dwudzieste Piąte



Wciskam jeszcze raz przycisk, przywołujący windę. Chcąc w końcu się w niej znaleźć, widząc jak Manuel, wyraźnie zmierza w moim kierunku. Za nic nie chcę oglądać jego triumfującego wyrazu twarzy, że udało mu się zniszczyć nasze szczęście. Los jednak kolejny raz, postanowił ze mnie zakpić i zrobić wszystko, abym nie uniknęła tego spotkania.


- Elina, co ci się stało? Dlaczego płaczesz? - słyszę jego niepewny głos. W pewnym sensie, zaskakuje mnie tymi pytaniami. Spodziewałam się raczej, jakiegoś zgryźliwego komentarza.
- A jak myślisz? Powiedziałam o wszystkim Stefanowi, możesz być z siebie dumny. Osiągnąłeś swój cel - mówię z bezsilnością. Byłam wykończona psychicznie. Nie miałam już siły, chociażby zachowywać pozorów, że radzę sobie z tą sytuacją.
- Do reszty oszalałaś? Po co, to zrobiłaś? - dostrzegam, że wcale nie jest z tego zadowolony. Nic z tego już nie rozumiem.
- Bo w przeciwieństwie do ciebie, posiadam jeszcze jakieś resztki moralności. Myślisz, że potrafiłabym go tak okłamywać? Zresztą, gdybym tego nie zrobiła. Prędzej czy później, wyręczyłbyś mnie. To chyba jakiś cud, że do tej pory tego nie zrobiłeś - wyrzucam z siebie na jednym wdechu. Patrząc mu prosto w oczy z nienawiścią.


-Nie zrobiłbym tego. Bo tak naprawdę, nie miałem czego mu powiedzieć - zamieram, kompletnie nie rozumiejąc jego słów. Nie zwracam uwagi nawet na pojawienie się, tak długo wyczekiwanej przeze mnie windy.
- O czym ty bredzisz? Znowu próbujesz na mnie swoich sztuczek? - jestem coraz bardziej, poirytowana tą rozmową i jego towarzystwem.
- Mówię o tym, że między nami do niczego nie doszło. Okłamałem cię - patrzę na niego z niedowierzaniem i coraz większym szokiem. Czując jak zaczyna mi wirować w głowie. Przecież to nie może być prawda.
- Możesz mi wytłumaczyć, co to znaczy? - dostrzegam jego wahanie czy powinien do wszystkiego się przyznać, ale w końcu ulega.


- Nie wiem, od czego mam zacząć. Co pamiętasz jako ostatnie? - nie chcę wracać do tamtych wspomnień, ale jeśli się nie przemogę. Niczego się nie dowiem.
- Jak się całowaliśmy. Ale niektóre wydarzenia, które miały miejsce przed tym, też mi gdzieś umknęły - mówię ze wstydem. Nie potrafiąc tego zaakceptować.
- Tak myślałem. Zacznę więc od tego, że poprosiłaś, abym odprowadził cię do pokoju i z tobą został, bo nie chciałaś być sama. Nie miałem wyjścia, nie byłaś w stanie tam sama dojść. Zgodziłem się i pomogłem ci bezpiecznie dotrzeć na miejsce, przy okazji wysłuchując jak to świat jest beznadziejny. Zastanawiałem się, dlaczego ci właściwie pomagam, nie mając nic w zamian. Dlatego też, gdy tylko drzwi się za nami zamknęły, pomyślałem że w końcu nadarzyła się dla mnie szansa, żeby się do ciebie zbliżyć. Byłaś wściekła na Stefana, a dodatkowo nie w pełni świadoma, co tak właściwie robisz. Wiem, że to było podłe. Pocałowałem cię, a kiedy ty zaczęłaś odwzajemniać pocałunek. Myślałem, że wszystko idzie zgodnie z planem. Ale kilka sekund później, odepchnęłaś mnie i powiedziałaś ledwie zrozumiale, żebym na nic nie liczył, ponieważ kochasz Stefana i nigdy nie zrobisz mu czegoś takiego. Zamurowało mnie. Nawet w takim stanie, potrafiłaś mi się oprzeć. Wiedziałem, że nic nie ugram. Więc odpuściłem. Pomogłem ci się rozebrać z większości ubrań, bo uparłaś się że inaczej się nie wyśpisz. Potem chciałaś, żebym się koło ciebie położył i nie chciałaś słyszeć odmowy. Chwilę później, smacznie spałaś. Przytulając się do mnie, myląc mnie przy okazji zapewne się domyślasz z kim. Sam parę minut po tobie zasnąłem - słucham w skupieniu. A przed oczami, pojawiają mi się jakieś przebłyski tych zdarzeń.


- Dlaczego więc następnego dnia rano, odpowiedziałeś mi inną wersję? - sama już nie wiem, w co mam wierzyć. Czy to możliwe, że naprawdę nie zrobiłam nic złego?
- Byłem wściekły. Nie mogłem się pogodzić, że mnie odrzuciłaś. Obudziłem się przed tobą i wszystko sobie dokładnie wymyśliłem. Licząc, że nie będziesz wiele pamiętać - nie mogę uwierzyć, że padłam ofiarą tak perfidnej intrygi.
- Jesteś pieprzonym egoistą. Pomyślałeś jak bardzo zniszczysz mi życie, tym okrutnym kłamstwem? - przestaję nad sobą panować. Górę bierze nade mną złość.
- Nie myślałem, że aż tak źle to przyjmiesz. Większość dziewczyn, które znam zapomniałaby o tym. Ale widząc twoją rozpacz, zacząłem się zastanawiać czy aby nie przesadziłem. Potem zrozumiałem, że Stefan to cholerny szczęściarz. Każdy by chciał, mieć kogoś takiego jak ty. Nie wiedziałem tylko, jak mam to wszystko odkręcić. Założyłem, że skoro się pogodziliście i jesteście razem, to postanowiłaś nic mu nie mówić. Dlatego zostawiłem was w spokoju. Naprawdę tego żałuję i przepraszam cię za wszystko - przeprosiny nie robią na mnie większego wrażenia. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie mu wybaczyć.
- Myślisz, że to coś zmieni? Na to już za późno. To koniec - chcę już od niego odejść. Ale mnie powstrzymuje.


- Jeśli chcesz, mogę w tej chwili iść do Stefana i opowiedzieć mu to samo, co tobie. Naprawię to, co zepsułem - kręcę przecząco głową.
- Naprawdę uważasz, że on w to uwierzy? Pomyśli, że to ja namówiłam cię do tego i kazałam opowiedzieć jakaś nową wersję. Teraz już nie można nic zrobić - gdyby tylko Fettner, nie okazał się takim tchórzem i przyznał się do wszystkiego wcześniej. Widocznie jednak, tak musiało być.
- Zawsze jest jakaś nadzieja. Daj mi szansę i poczekaj tutaj, a ja to odkręcę - prosi, ale ja nie mam zamiaru, spełniać żadnej jego prośby. Wiedząc, że to wszystko i tak pójdzie na marne.
- Przykro mi, ale nie. Śpieszę się - zostawiam go samego, mając nadzieję że nigdy więcej nie spotkam go na swojej drodze.

Podczas powrotu do domu, staram się poukładać w głowie, nowe informacje i zrozumieć dlaczego, spotkało to akurat mnie. Czułam się jak zwykła marionetka, którą ktoś steruje pociągając za sznurki. Bezwolna, nie mająca wpływu na swój los.
W gruncie rzeczy to, że jednak nie spędziłam nocy z Manuelem, wiele nie zmienia. Poza tym, że pozbyłam się dręczących mnie wyrzutów sumienia i odzyskałam szacunek do samej siebie. Jednak to na czym zależało mi najbardziej, nadal pozostaje nieosiągalne. Czyjeś kłamstwo, przeważyło nad naszą przyszłością. Bo jak niby, miałabym wiarygodnie przedstawić to, czego się niedawno dowiedziałam. Czas pogodzić się z tym, że los nie chciał, abyśmy byli ze sobą i zrobił wszystko, aby nas rozdzielić. Nieustannie stawiając na naszej drodze przeciwności. Z ostatnią nie potrafiliśmy sobie, niestety poradzić.
Nie wiem, czy kiedykolwiek zaakceptuję tą niesprawiedliwość i zdołam o tobie zapomnieć. Nie miałam już siły ciągle cię odzyskiwać, aby za chwilę tracić. Taka huśtawka emocjonalna, źle na mnie wpływała, pogrążając w otchłani beznadziei.


Ostatnie kilka dni, spędziłam w rodzinnym domu. Potrzebowałam kogoś bliskiego, kto okaże mi wsparcie i spróbuje pomóc, przebrnąć przez ten trudny dla mnie czas. Zrobiłam to także z jeszcze jednego powodu, nie chciałam cię spotkać. Aby niczego ci nie utrudniać. Dla ciebie to także, nie był na pewno łatwy okres czasu. Czułam się winna, że po raz kolejny dostarczyłam ci powodów do rozczarowania i sprawiłam przykrość. Nie zasługiwałam ani na twoją dobroć, a już tym bardziej na miłość. Powinieneś być z kimś, kto będzie dla ciebie wsparciem, a nie kogoś kto nieustannie sam go potrzebuje, tak jak na przykład ja w tym momencie.
- Elina, zejdź na dół. Zaraz będzie obiad - nie miałam ochoty na jedzenie. Ani na nic innego.
- Nie jestem głodna - odpowiadam niemrawo, wpatrując się w przestrzeń za oknem. Wiosna zawitała na dobre, wszystko budziło się do życia. Poza mną.
- Martwię się o ciebie. Znowu odsuwasz się od wszystkich i zamykasz w sobie - wiem, że mama boi się o mnie. Ale ja nie potrafię udawać, że nic się nie stało.
- Obiecuję ci, że niedługo się pozbieram. Muszę sobie tylko, poukładać niektóre rzeczy - staram się przekonać rodzicielkę, że poradzę sobie z utratą ciebie. Na szczęście na razie odpuszcza i zostawia mnie samą. Przez kolejne godziny, jedyne na czym się skupiam to wspominanie ostatnich miesięcy, kiedy to byłam szczęśliwa.



- Córeczko, masz gościa - moje rozmyślania nad swoim marnym życiem, przerywa mama. Orientuję się, że za oknami zapadł już zmrok i nadszedł kolejny wieczór. Zastanawiam się, kto to może być. Przecież praktycznie nikt nie wiem, że w ogóle tu jestem. A żaden z dawnych znajomych, mieszkających niedaleko. Nie miałby powodu, chcieć się ze mną widzieć. Nie mogę jednak zapytać o to mamy, ponieważ znika tak szybko jak się pojawiła.


Po chwili słyszę delikatne pukanie do drzwi od mojego pokoju. Patrzę niepewnie w ich kierunku.
- Proszę - mówię cichym głosem. Dostrzegając w progu ciebie. Nie wierzę własnym oczom.
- Poświęcisz mi parę minut? - pytasz nieprzekonany, czy się zgodzę. A ja wciąż nie mogę wyjść z szoku, że naprawdę tu jesteś. Mam wrażenie, że to sen, z którego za chwilę się obudzę.
- Wejdź - zapraszam. Odzyskując zdolność mowy. Spoglądam na ciebie, a widok ten wprawia mnie w niepokój. Pod twoim prawym okiem dostrzegam, całkiem groźnie wyglądający fioletowy siniak. A na dodatek gojącą się już rozciętą wargę.


- Co ci się stało? - zapominam się i podchodzę do ciebie zmartwiona. Przejeżdżając opuszkami palców po śladach, zdobiących twoją twarz. Za chwilę jednak odsuwam się, wiedząc że nie powinnam sobie na za dużo pozwalać.
- To nic takiego. Powiedzmy, że odbyłem po prostu niezbyt koleżeńską rozmowę z Manuelem. Sam jest w nie lepszym stanie niż ja, ale należało mu się. Chyba nareszcie, coś do niego dotarło . Nie o tym jednak chciałem rozmawiać - siadasz na krześle obok biurka, a ja zajmuję miejsce na parapecie niedaleko ciebie.


- Chcesz w ogóle jeszcze ze mną rozmawiać? Po tym wszystkim, czego się dowiedziałeś - jestem tym szczerze zdziwiona.
- Oczywiście, że tak. Już dawno byś o tym wiedziała, gdybyś nie zniknęła nagle bez słowa. Musiałem się trochę natrudzić, żeby cię znaleźć. Na szczęście przekonałem twoją mamę, aby powiedziała mi, czy faktycznie się tutaj nie zatrzymałaś - prosiłam rodziców, aby nikomu nie mówili, że jestem u nich. Jak widać mama długo nie potrafiła cię okłamywać.
- Nie chciałam ci niczego utrudniać. Wolałam zniknąć i pozwolić ci o mnie zapomnieć - tłumaczę się ze swojej decyzji.
- Eli, ja nie chcę o tobie w żadnym wypadku zapominać. Po tym jak przemyślałem sobie wszystko na spokojnie. Wiedziałem, że to co się stało już się dla mnie nie liczy. Nadal cię kochałem i nawet nie pomyślałem o naszym rozstaniu. Widziałem jak szczerze tego żałujesz i byłem pewien, że w normalnych warunkach w życiu byś tego nie zrobiła. Pół godziny potem jak wyszedłem, wróciłem i chciałem ci to powiedzieć oraz zapewnić, że to między nami nic nie zmienia. Ale ciebie nigdzie nie było. Spotkałem za to Fettnera, który do wszystkiego mi się przyznał. Nie mogłem uwierzyć, że mógł wymyślić coś takiego. Tak naprawdę więc, nic się nie wydarzyło. Dlaczego więc mi o tym nie powiedziałaś, tylko odeszłaś? - słyszę twoje pytanie. Widząc, że masz mi to za złe.
- Myślałam, że mi nie uwierzysz. Wolałam zostawić to wszystko, tak jak było. Nie miałam już siły walczyć. Stefan, ja na ciebie nie zasługuję. Potrzebujesz kogoś innego, ja dostarczam ci tylko ciągle problemów - podchodzisz do mnie z niezadowoloną miną i siadasz tuż obok. Obejmując mnie swoim ramieniem.


- Nawet nie chcę słuchać tych głupot. Jesteś dla mnie idealna. Kocham cię i to z tobą chcę spędzić resztę życia - zapewniasz, a ja czuję jak moja wiara w nasze szczęśliwe zakończenie, ponownie ożywa.
- Jesteś tego pewien? - chcę się upewnić.
- Jak niczego innego - całujesz mnie czule, starając się abym ci uwierzyła.


Czułam, że tym razem wszystko się ułoży. Skoro ani kłamstwa, ani intrygi innych nie zniszczyły naszego uczucia. Byłam pełna nadziei, że nic ani nikt nie będzie już w stanie nas rozdzielić. Wierzyłam, że przed nami będą teraz, tylko same szczęśliwe dni.

_____________________

Wielkimi krokami, zbliża się koniec tej historii. Przed nami prawdopodobnie, został jeszcze tylko jeden rozdział.

sobota, 18 listopada 2017

Wspomnienie Dwudzieste Czwarte


Następne dni po powrocie do domu, były dla mnie trudne. Na pierwszy rzut oka, wydawać by się mogło, że wszystko układało się idealnie. Jednak ja wiedziałam, że to tylko ulotne szczęście, które za chwilę się skończy. Dlatego też, chciałam wykorzystać te ostatnie chwile, które pozostały mi u twego boku, najlepiej jak tylko potrafiłam. Choć to wcale nie było łatwe. 
Z każdym dniem, coraz trudniej było mi ukrywać prawdę. Czułam się okropnie, widząc jak bardzo się starasz wynagrodzić mi ostatni czas, w którym to najpierw na jaw wyszła, długo skrywana przez ciebie prawda. A następnie twoje nie najlepsze zachowanie. 



Troszczyłeś się o mnie i rozpieszczałeś w każdy możliwy sposób, nieustannie powtarzając że jesteś w końcu szczęśliwy i kochasz mnie jak nikogo innego. 
W takich momentach, nienawidziłam siebie najbardziej. Nadal nie potrafiłam sobie wybaczyć, że dopuściłam do tego, aby tamta noc w ogóle się wydarzyła. Gdyby nie to, wszystko by się ułożyło i mogłabym cieszyć się życiem u twojego boku. Dokładnie tak jak sobie wymarzyłam. 



- Eli, kochanie. Odpuść trochę, siedzisz nad tym już tyle godzin. Masz w końcu wolny dzień. Ostatnio zbyt dużo pracujesz - niestety nie umyka ci ten fakt. Faktycznie ostatnio skupiałam, większość swojego czasu na pracy, ale to pomagało mi nie myśleć o całym tym bałaganie, którego narobiłam. 
- Już prawie kończę. Daj mi jeszcze chwilę - proszę, chcąc dokończyć zlecone mi zadanie. 
- Niech będzie, ale potem wychodzimy na spacer. Jest piękna pogoda - nie przyjmujesz żadnego sprzeciwu. Po czym składasz na moich ustach krótki pocałunek. 



Spacerujemy po parku, trzymając się za ręce. Niewiele rozmawiając. Słowa nie były nam potrzebne, cieszyliśmy się swoją wzajemną obecnością i tym, że możemy spędzić trochę czasu tylko we dwoje. 
- Wiesz, że chyba po raz pierwszy, cieszę się, że sezon dobiega końca. Nareszcie będę miał dużo więcej czasu dla ciebie - widzę twój uśmiech pełen zadowolenia, z trudem powstrzymując się od płaczu. Doskonale wiedziałam, że kończy mi się czas, który wyznaczyłam sobie na powiedzenie ci prawdy. Zdawałam sobie sprawę, że bardzo cię tym zranię i zniszczę wszystkie twoje plany i być może marzenia. 
- Też się cieszę. Przyda ci się odpoczynek, te kilka ostatnich miesięcy było bardzo wymagające - staram się udawać, że wszystko jest w porządku. I również nie mogę się tego doczekać. W ostatnim czasie, stałam się mistrzynią stwarzania pozorów. 
- Moi rodzice chcieliby, żebyśmy ich odwiedzili na początku przyszłego miesiąca. Czas żeby cię nareszcie poznali - z trudem przełykam ślinę. Wiedząc, że najprawdopodobniej nigdy nie dojdzie do tego spotkania. 
- To świetny pomysł - uśmiecham się sztucznie. Kłamiąc ci prosto w oczy. Powoli nie mogłam już tego znieść. Zaczynałam żałować, że nie powiedziałam ci o wszystkim od razu. Zamiast tego chciałam cię, jeszcze trochę przy sobie zatrzymać. Postępując przy tym, bardzo egoistycznie. 



- Na pewno wszytko w porządku? Ostatnio jesteś jakaś przygaszona i dziwnie się zachowujesz. Wiesz, że możesz mi powiedzieć, jeśli czymś się martwisz. Spróbuję ci pomóc - w drodze powrotnej, mówisz to czego obawiałam się najbardziej. Na moje nieszczęście, nie uszło twojej uwadze moje ostatnie nie najlepsze samopoczucie i brak jakiejkolwiek radości. 
- Stefan, to naprawdę nic poważnego. Nie martw się, nic mi nie jest - nie wydajesz się przekonany moimi słowami, ale nie drążysz dłużej tego tematu.
- Pośpieszmy się, zrobiło się chłodno. Jak tylko wrócimy, zaparzę ci gorącą herbatę. Nie chcę żebyś znowu się rozchorowała - obejmujesz się swoim ramieniem i próbujesz rozgrzać. Gdybyś tylko wiedział, że wcale nie jest mi zimno z powodu niskiej temperatury, a strachu i dręczących mnie nieustannie wyrzutów sumienia. Na pewno byś się o mnie wtedy, tak nie troszczył. 



Nieubłaganie nadchodzi dzień wyjazdu do Planicy. Na szczęście udało mi się cię przekonać, że pojawię się na miejscu dopiero w sobotę. Nie wyobrażałam sobie wspólnej podróży z Fettnerem. I przebywanie w jego towarzystwie, dłużej niż to absolutnie konieczne. Zupełnie nie cieszę się z tej podróży, wiedząc że po niej już nic nie będzie, takie samo jak przedtem. 


Zdaję sobie doskonale sprawę, że ze Słowenii wrócę już sama. Z potłuczonymi marzeniami i złamanym sercem. To będzie nasz definitywny koniec. Nie próbuję się nawet łudzić, że mi wybaczysz. Wielokrotnie przecież powtarzałeś, że zdrada do dla ciebie coś najgorszego, co może zrobić druga osoba. 



Zamykam swoją walizkę, czując nadchodzący niepokój i strach przed przyszłością. Nie mam pojęcia, jak poradzę sobie bez ciebie. Byłeś mi przecież potrzebny jak powietrze. Uzależniłam się od twojej obecności w swoim życiu. Bez niej, nic nie miało już sensu. Tak bardzo cię kochałam, że na samą myśl o naszym rozstaniu, czułam że chociażby oddychanie przychodzi mi z trudem. Cały mój organizm, buntował się przeciw nieuniknionemu. 



Późnym wieczorem, przekraczam próg hotelu niepewnie się rozglądając. Czuję się zdenerwowana i tak bardzo tym wszystkim zmęczona. 
Dostrzegam cię jak zniecierpliwiony patrzysz na swój telefon, spacerując obok recepcji. Mimo, że czuję zbliżającą się wielkimi krokami moją klęskę. Mimowolnie uśmiecham się na twój widok. To było silniejsze ode mnie i nie mogłam się opanować. 



Idę w twoim kierunku, a ty dostrzegasz mnie już w połowie drogi, wyraźnie oddychając z ulgą. 
- Elina, dlaczego jesteś tak późno? Dodatkowo masz wyłączony telefon, zaczynałem się już niepokoić - przytulasz mnie do siebie na powitanie i krótko całujesz. 
- Podróż się trochę przeciągnęła. A telefon zwyczajnie się rozładował i nie miałam jak cię o tym poinformować - kończąc wypowiadać te słowa, dostrzegam idącego w naszą stronę Manuela. 



Zamieram wiedząc, że jeśli z jego ust wypłynie jakiś głupi komentarz, jak to ma w zwyczaju. Wszystko skończy się jeszcze gorzej niż zakładam. Najbardziej na na świecie, nie chciałam abyś dowiedział się o tym, co zaszło pomiędzy mną a nim z jego ust. 
Ku mojemu zdziwieniu, przechodzi obok nas z zupełną obojętnością. Nie zaszczycając nas nawet spojrzeniem. Jakbyśmy byli dla niego powietrzem. Ciekawi mnie, z czego wynika ta jego nagła zmiana nastawienia. W końcu od samego początku, uwziął się na naszą dwójkę i robił wszystko, aby nas tylko rozdzielić. Co właściwie mu się udało. Postanawiam jednak nie zaprzątać sobie tym teraz głowy. 



Po dotarciu do pokoju, nie mogę nawet odłożyć swoich rzeczy, gdy twoje usta zaczynają zachłannie całować moje. Staram się włożyć w każdy kolejny odwzajemniany pocałunek, wszystkie swoje uczucia. Wiedząc, że niedługo nie będzie mi już dane, smakować tych ust. 
- Nie widziałem cię jeden dzień, a już nie mogłem wytrzymać z tęsknoty. Co ty ze mną robisz? - pytasz, ponownie wpijając się w moje usta. Nie dając mi nawet szansy na odpowiedź. 



Z każdą kolejną upływającą sekundą, nasze pragnienie swojej wzajemnej bliskości wzrasta. A ja pozwalam ci, zabrać mnie na sam skraj rozkoszy. Chłonę każdy twój dotyk, zapamiętując go z najmniejszymi szczegółami. Ze świadomością, że to być może moja ostatnia szansa, aby być tak blisko ciebie. Czułam, że podczas tej nocy należymy wyłącznie do siebie, szkoda tylko że przez moją nierozwagę i lekkomyślność przekreśliłam szansę, aby zostało tak na zawsze. 




- Kocham cię, Stefan. Jak jeszcze nikogo przedtem. Chcę żebyś zawsze o tym pamiętał - szepczę, przytulona do twojego boku. Usypiana twoim delikatnym dotykiem na moich plecach. Staram się mimo wszystko, jak najdłużej powstrzymać od snu. Ostatnie godziny w twoim towarzystwie, były dla mnie podwójnie ważne. 
- Ja też cię kocham. Nie rozumiem tylko, dlaczego brzmisz jakbyś się ze mną żegnała. Przecież to dopiero początek, wszystko jeszcze przed nami. Najpierw nacieszymy się życiem tylko we dwójkę, a potem pomyślimy o stworzeniu pełnej rodziny. Już sobie wyobrażam nasz dom za kilkanaście lat, przepełniony śmiechem naszych dzieci - mówisz rozmarzony z uśmiechem na ustach, a ja ze wszystkich swoich sił staram się powstrzymać piekące łzy złości na swój los, które starają się wypłynąć z moich oczu. 



W minucie, w której widzę że ostatni konkurs w sezonie, dobiega końca. Czuję jak moje serce, przyśpiesza swoje bicie. Wiem, że skończył się mój czas. A szczęście, które odczuwałam mogę schować głęboko do pudełka. Jako wspomnienie, wspólnie spędzonych chwil. 



Wracam do hotelu i zaczynam powoli pakować swoje rzeczy. Chcę jak najszybciej opuścić to miejsce, zaraz jak tylko wyznam ci coś, o czym powinieneś wiedzieć od dawna. 
Wiem, że następne kilka dni będzie dla mnie fatalne. Będę się musiała pogodzić z faktem, że znikniesz z mojego życia tym razem nieodwołalnie. I to wyłącznie na moje własne życzenie. 



Wkładając ostatnie drobiazgi do walizki. Widzę cię stojącego w drzwiach. Patrzysz na mnie z niezrozumieniem i prosisz niemo o wyjaśnienia. 
- Proszę cię, usiądź. Muszę ci o czymś w końcu powiedzieć - zaczynam cichym głosem. Spełniasz moją prośbę i siadasz na łóżku. 
Ja jestem zbyt zdenerwowana, aby być w stanie usiedzieć w jednym miejscu. Dlatego też, spaceruje w kółko po pokoju. 
- Eli, co się stało? Wyglądasz strasznie blado, jakbyś za chwilę miała zemdleć - dostrzegasz mój fatalny stan. 
- Nigdy nie wytłumaczyłam ci do końca, tamtej nocy w Norwegii, kiedy bezskutecznie próbowałeś mnie znaleźć. Stanowczo przesadziłam wtedy z alkoholem, a przede wszystkim z wyborem swojego towarzystwa. Byłam tak załamana naszą sytuacją, że było mi zwyczajnie wszystko jedno. Zupełnie nie liczyłam się z konsekwencjami, jakie może nieść za sobą, moje nieodpowiedzialne zachowanie. 
Tak naprawdę niewiele z tego pamiętam. Wiesz, że często mi się to zdarza pod wpływem alkoholu. To jednak mnie nie usprawiedliwia, popełniłam niewybaczalny błąd. Stefan, ja zdradziłam cię z Manuelem. To z nim spędziłam tamtą noc - przestaję panować nad sobą i po prostu zaczynam płakać. Nie będąc w stanie dłużej mówić. Dostrzegam, że jesteś w kompletnym szoku. 
- Co takiego? Przecież to niemożliwe. Nie zrobiłabyś czegoś takiego, nie ty - patrzysz na mnie z nadzieją, że to wszystko okaże się kiepskim żartem. 
- Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo tego żałuję. Sama do końca życia sobie tego nie wybaczę. Przepraszam - to jedyne, co jestem w stanie powiedzieć. 



Widząc, jak patrzysz na mnie zimnym wzrokiem. Pozbawionym tej zwykłej łagodności i czułości, która zawsze ci towarzyszyła. Tracę ostatnią resztkę nadziei, że mi wybaczasz i przynajmniej spróbujesz zrozumieć. 
Chciałabym żebyś mnie przytulił i powiedział, że wszystko jakoś się ułoży. I sobie z tym razem poradzimy. A twoje zaufanie wobec mnie, da się jakoś odbudować. 



W zamian za to, dostrzegam jedynie, jak kierujesz się w stronę drzwi z zamiarem wyjścia. 
- Jak mogłaś zrobić coś takiego? Przepraszam, ale to dla mnie za wiele. Muszę zostać sam i trochę ochłonąć - sekundę później, znikasz. A ja wiem, że tym razem na zawsze. Nie musiałeś nic mówić, nauczyłam się już odczytywać twoje emocje z samego wyrazu twarzy. Widziałam na niej jedynie ból i brak jakiegokolwiek zaufania do mojej osoby, a to mówiło samo za siebie


Przymykam na chwilę oczy, starając się wziąć głęboki wdech. Jednak nie mogę zrobić nawet tego, czując że moje płuca wypełnione są tysiącami kujących igieł. Nie tracąc zbędnego czasu. Biorę swoją walizkę z zamiarem opuszczenia tego miejsca. Nic tu po mnie, najchętniej zniknęłabym w ogóle z powierzchni ziemi. Walczę z łzami, które pokrywają większość mojej twarzy, a następnie spadają na podłogę. Nic nie jest w stanie ich powstrzymać. 



Czekając na pojawienie się windy, staję twarzą w twarz z człowiekiem, który w głównej mierze zniszczył mi życie. Widać los, jeszcze nie jest wystarczająco zadowolony z powolnego niszczenia mojej osoby i postanowił ostatecznie mnie dobić.

środa, 15 listopada 2017

Wspomnienie Dwudzieste Trzecie


Ze snu, skutecznie wybudzają mnie krótkie pocałunki, składane na mojej szyi i twarzy. Mimo, że wywołują przyjemne odczucia, mam wrażenie że coś jest z nimi nie tak. Są inne od tych, które pamiętam. Jednakże silny ból głowy, uniemożliwia mi głębsze zastanowienie nad tym. Chcę wyłącznie spać i nad niczym się nie zastanawiać. 
- Stefan, proszę cię. Daj mi jeszcze trochę pospać. Fatalnie się czuję - mówię nieprzytomna, a słowa ledwo przechodzą mi przez zaschnięte gardło.
- Skarbie, chyba coś ci się pomyliło. Jestem pewien, że mam inaczej na imię - momentalnie otwieram oczy, dostrzegając leżącego obok mnie Manuela z uśmiechem satysfakcji na ustach.



Natychmiast orientuję się, gdzie się znajduję i przypominam sobie wydarzenia wczorajszego dnia. Niestety ostatnim, co pamiętam jest wspólne dotarcie do mojego pokoju z Fettnerem i jego usta składające pocałunki na moich. Wszystko, co stało się potem, jest dla mnie jedną wielką czarną dziurą. Mogę się jedynie domyślać, że wcale nie poprzestaliśmy na tym i wszystko zaszło, zdecydowanie za daleko.



- Powiedz, że pomiędzy nami do niczego poważnego nie doszło - proszę, modląc się aby potwierdził moje słowa.
- Nic nie pamiętasz? - kręcę przecząco głową - W takim razie żałuj. To była bardzo przyjemna noc. Zaczynam rozumieć, dlaczego Stefan tak bardzo o ciebie zabiegał. Naprawdę jesteś dobra w te klocki, mam nadzieję że mogę liczyć na powtórkę - słysząc te słowa, czuję jak mój żołądek skręca się w jeden wielki supeł. Jak mogłam do tego dopuścić? Przecież to niemożliwe. Nic mnie nie usprawiedliwia. Pragnę obudzić się z tego koszmaru. Jego słowa ranią mnie dogłębnie.
- Jak możesz być taki podły? Doskonale wiesz, że nigdy by do tego nie doszło, gdybym nie przesadziła z alkoholem. Wiedziałam, że nie można ci ufać. Byłam taka głupia - mówię z płaczem i wstaję z łóżka. Owijając się szczelnie kołdrą.
- W nocy jakoś nie protestowałaś, a wręcz przeciwnie. Prosiłaś o więcej. Teraz nagle stałaś się święta? A może przypomniałaś sobie o tym, że kochasz innego? Żadna mi się jeszcze nie oparła i jak widać nie jesteś wyjątkiem. Wszystkie jesteście takie same. Wiedziałem, że prędzej czy później będziesz moja i osiągnąłem swój cel. Reszta mnie nie obchodzi. Nie mogę się już doczekać reakcji Stefana, gdy dowie się o naszej wspólnej nocy. Chociaż może już go to nie obchodzi, skoro sam znalazł sobie wczoraj, pocieszenie po tobie. Jesteście siebie warci - nie mogę tego słuchać. Czuję się okropnie. Jak jakaś pierwsza lepsza, która zupełnie się nie szanuje. Nie mam pojęcia, jak będę potrafiła spojrzeć sama sobie w twarz, po tym co się stało.
- Wyjdź stąd. Nie chcę cię nigdy więcej widzieć. Nienawidzę cię – wykrzykuję, po czym całkowicie się rozklejam i zamykam w łazience. Aby nie oglądać go dłużej.




Zsuwam się po ścianie i siadam na podłodze opierając się o drzwi. Mam wrażenie, że szloch, który wydobywa się z mojego gardła, słychać w całym hotelu. Nie potrafię się jednak opanować. Przez własną głupotę, zniszczyłam swoją szansę na szczęście. Ze względu na doświadczenia z przeszłości. Wiedziałam, że nigdy nie wybaczysz mi zdrady. A zwłaszcza nie z nim. Przecież to najgorsze, co mogłam zrobić.
Owszem, sam wczoraj nie zachowałeś się lepiej, ale nawet jeśli zdecydował tylko przypadek. U ciebie, skończyło się wyłącznie na pocałunkach. Poza tym, byłeś zapewne przekonany, że definitywnie zerwałam z tobą jakikolwiek kontakt. Może to cię nie usprawiedliwia, ale mam świadomość, że ja dopuściłam się czegoś znacznie gorszego. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam? Z zemsty? Z rozpaczy? Czy tylko i wyłącznie, dlatego że straciłam kontrolę? Sytuacji nie poprawiał fakt, że praktycznie nic nie pamiętałam, poza jakimiś migawkami, nie układającymi się w nic sensownego. Skutecznie wyparłam wszelkie wspomnienia z tym związane.



Biorę gorący prysznic, próbując tym samym zmyć z siebie dotyk Manuela, który podświadomie wyczuwam przez cały czas. Oraz wszystko pozostałe, co miało związek z ubiegłą nocą.
Gorzkie łzy mieszają się z wodą, a mi nic nie jest w stanie przynieść ukojenia. Chciałabym zapaść się pod ziemię ze wstydu. Do tej pory, nigdy mi się coś podobnego nie zdarzyło. Nie bawiły mnie krótkie niezobowiązujące przygody na jedną noc. W przeciwieństwie do kogoś z kim się tego dopuściłam.



Na szczęście, gdy ponownie wchodzę do pokoju, Manuela już nie ma. Miał w sobie przynajmniej tyle przyzwoitości, aby wyjść i zostawić mnie nareszcie samą. Oszczędzając tym samym, kolejnych niezbyt miłych komentarzy.
Ubieram się w jakieś, pierwsze lepsze ubrania wyjęte z szafy. Następnie z pogardą patrzę na łóżko z rozgrzebaną pościelą. Bez wahania, zaczynam je poprawiać. Aby choć wizualnie, zniszczyć dowód, że ubiegła noc miała w ogóle miejsce. Do końca życia, sobie tego nie wybaczę.



Spoglądam na zegarek, dostrzegając dziewiątą rano. Wiem, że to pora śniadania, ale nawet nie mogę myśleć o jedzeniu. Nic bym nie przełknęła. Kompletnie nie mam pojęcia, co powinnam teraz zrobić. Nie mam do kogo się udać, żeby móc się chociaż wyżalić. Sama więc muszę zmierzyć się z dręczącymi mnie myślami.



Z pogrążenia się w rozpaczy, wyrywa mnie delikatne pukanie do drzwi. Patrzę na nie niepewnie, nie wiedząc kompletnie, kogo mogę się spodziewać. Staram się przywrócić swój wygląd do normalnego stanu, a przede wszystkim zetrzeć ślady łez z twarzy.
Następnie postanawiam sprawdzić, kim jest mój niespodziewany gość.



- Dzięki Bogu. Elina, nawet nie masz pojęcia jak się o ciebie martwiłem. Bałem się, że coś ci się stało. Kiedy wczoraj, tak długo nie wracałaś - przytulasz mnie do siebie. A ja mimowolnie odwzajemniam ten uścisk, jedynie przy tobie czując się bezpieczna.
- Zupełnie niepotrzebnie. Powinieneś skupić się na swojej nowej znajomej - choć bardzo się staram, nie potrafię pozbyć się z myśli, waszego widoku razem. Dlatego odsuwam się od ciebie i siadam na jednym z wolnych krzeseł przy stole. Wiedząc, że tak naprawdę wcale nie jestem lepsza. I nie powinnam robić ci wyrzutów.
- Zdaję sobie sprawę, że bardzo cię tym zraniłem. Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo tego żałuję. Ale byłem tak zdesperowany i wykończony tęsknotą za tobą, że przestałem myśleć racjonalnie. Chciałem choć na chwilę zapomnieć, że cię straciłem. Przysięgam ci, że to był tylko, ten jeden raz. Przepraszam, że podczas gdy ty pokonałaś tysiące kilometrów, specjalnie dla mnie. Ja zafundowałem ci coś takiego. Chcę jednak, żebyś wiedziała, że kocham tylko ciebie. I nikt więcej się dla mnie nie liczy - patrzę na ciebie. Dostrzegając, że jest ci wstyd za to, co zrobiłeś. Dodatkowo dostrzegam tą samą tęsknotę, która towarzyszyła także mnie.
- Wiesz jak się poczułam, gdy zobaczyłam was razem? Jakby moje serce było ze szkła i potłukło się na tysiące kawałeczków, których nigdy nie da się poskładać w całość - mówię cichym głosem, wciąż nie mając pojęcia, co teraz się z nami stanie. Dlaczego wszystko musiało się, aż tak skomplikować?
- Mimo, że po raz kolejny cię zawiodłem. Chciałbym żebyś dała mi ostatnią szansę. Obiecuję ci, że wtedy zrobię wszystko, abyś była w końcu szczęśliwa - patrzysz na mnie z wyczekiwaniem. A ja próbuję się nie rozpłakać, już po raz kolejny podczas dzisiejszego dnia.
Mam świadomość, że nadszedł w końcu czas, w którym powinnam ci się przyznać do tego, co zaszło kilka godzin wcześniej. Ale nie wiem, jak mam w ogóle zacząć.
Przez co odbierasz moje milczenie, jako wahanie.
- Nie musisz odpowiadać teraz, dam ci na to trochę czasu - już chcę zaprzeczyć i powiedzieć ci, że wcale go nie potrzebuję. Bo za chwilę, nie będziesz chciał mnie już nawet znać, w momencie wyznania ci przeze mnie prawdy. Zanim zrobi to za mnie Fettner. Jestem pewna, że nie odpuści sobie tej przyjemności.



Przerywa mi jednak, dźwięk wiadomości którą otrzymujesz. Przebiegasz po niej wzrokiem, wyraźnie niezadowolony.
- Przepraszam, ale niestety powinienem iść. Za niedługo zaczyna się trening i muszę się na nim pojawić. Inaczej narobię sobie jeszcze większych kłopotów. Poczekasz na mnie? - pytasz z nadzieją.
- Poczekam. Nie mam zamiaru nigdzie uciekać - zapewniam. Modląc się, abyś do czasu powrotu, nie dowiedział się o mojej największej życiowej pomyłce z ust swojego kolegi z kadry.
- Jak wrócę, opowiesz mi gdzie się podziewałaś. Wszędzie cię szukaliśmy, ale bez skutku.



Na pożegnanie składasz na moim policzku niepewny pocałunek, po czym wychodzisz zostawiając mnie samą. Kolejny już raz przeklinam swoją głupotę i marzę wyłącznie o tym, żeby cofnąć czas. Jak ja mam niby wytłumaczyć wczorajszy wieczór, skoro większej jego części nawet nie pamiętam?
Zmęczona szalejącą gonitwą myśli w mojej głowie, kładę się na łóżku i po chwili zasypiam. Biernie godząc się na rozwój wydarzeń. Na nic już nie mam wpływu.




Dwie godziny później, budzę się w trochę lepszym stanie psychicznym. Staram się spojrzeć na to wszystko, co się wydarzyło trzeźwym okiem i znaleźć jakieś rozwiązanie. Przy okazji odczytuję od ciebie wiadomość, że przyjdziesz do mnie wieczorem i dokończymy naszą rozmowę. Wynika z tego, że Fettner trzyma na razie język za zębami. Nie łudzę się jednak, że potrwa to w nieskończoność. Prędzej czy później i tak będziesz musiał poznać prawdę. Nie potrafiłabym cię okłamywać i żyć, jakby nic się nie stało.



Do głowy przychodzi mi tylko jedno rozwiązanie, które wcale nie przewiduje naszego szczęśliwego zakończenia. Postanawiam na razie nic ci nie mówić i poczekać z tym do zakończenia sezonu. Abyś mógł w spokoju dokończyć zmagania. Zapewniając sobie tym samym, ostatnie dni spędzone z tobą. Potem wszystko ci wyznam, zamykając tym samym drzwi do naszej wspólnej przyszłości. Mam tylko nadzieję, że do tego czasu, prawda nie wyjdzie na jaw. Uśmiecham się smutno, wiedząc że nie będzie mi łatwo udawać, że wszystko jest w porządku. Tak, abyś nie zaczął niczego podejrzewać. Nie mam jednak innego wyjścia. Na własne życzenie przegrałam swoją szansę na ułożenie sobie życia.

wtorek, 14 listopada 2017

Wspomnienie Dwudzieste Drugie


Czekam na Michaela, spacerując po norweskim lotnisku. Obiecał, że mnie odbierze i nie chciał nawet słyszeć, żadnego sprzeciwu.  Za mną dosyć męczący lot, który strasznie się dłużył.
Postanowiłam pojawić się tutaj, aby spróbować naprawić nasze relację, a przede wszystkim przemówić ci do rozsądku. Od Michaela, słyszałam że stałeś się częstym bywalcem lokalów, gdzie miały miejsce, mocno zakrapiane alkoholem imprezy. Wolałeś zarywać noce, zamiast skupić się na turnieju. A twoje zaangażowanie w treningi i zawody, spadło praktycznie do zera. Co miało odzwierciedlenie w wynikach, który były coraz słabsze.
Nie mogłam uwierzyć, że mogłeś aż tak się zmienić. Przecież to było, zupełnie do ciebie niepodobne.

Coraz częściej, obwiniałam siebie za twój aktualny stan. Przecież gdybym, nie zareagowała zbyt pochopnie i nie odwróciła się od ciebie. Nie musiałbyś radzić sobie z moim odrzuceniem i poczuciem winy. Zachowałam się bardzo egoistycznie, zupełnie nie licząc się z twoimi uczuciami. Tobie musiało być równie ciężko, poradzić sobie z całą tą sytuacją tak samo jak mnie .

Moje rozmyślania przerywa, pojawienie się Hayboecka. Dostrzegam, że jest zdenerwowany i nie ma najlepszego humoru. Zastanawiam się, co jest tego przyczyną.
- Przepraszam, że musiałaś czekać. Ale trening się trochę przeciągnął - bierze moją walizkę i kierujemy się w stronę wyjścia.
- Coś się stało? - pytam. Mając dziwne przeczucie, że masz z tym coś wspólnego.
- To samo, co zawsze. Znowu pokłóciłem się ze Stefanem. Kompletnie nie potrafię się z nim ostatnio porozumieć. Kolejny raz, wrócił dopiero nad ranem. Musiałem znowu go kryć przed trenerem. Najgorsze jest to, że on zupełnie nie widzi w tym nic złego – moje przeczucia się potwierdzają, dodatkowo uświadamiam sobie, sprawa jest dużo poważniejsza niż myślałam. Zaczynam żałować, że nie zareagowałam wcześniej. Zanim, aż tak bardzo się zatraciłeś.
- Spokojnie. Dzisiaj sobie z nim porozmawiam i osobiście go przypilnuje. Będziesz mógł trochę odpocząć - staram się go pocieszyć.
- Dziękuję ci, że tu jesteś. Ja już nie mam do niego siły. Oby tylko udało ci się, przemówić mu do rozsądku.


Przemierzamy drogę w milczeniu, pogrążeni we własnych myślach. Zaczynam czuć się coraz bardziej zniecierpliwiona, ciągnącą się w nieskończoność drogą. Chcę się nareszcie z tobą zobaczyć.

Niepokoi mnie jedynie ponowne spotkanie z Manuelem, gdy przypominam sobie naszą ostatnią rozmowę. Liczę, że dał w końcu sobie spokój albo przynajmniej uda mi się go unikać. Równocześnie wiem, że mam ważniejsze problemy niż on. I to na nich muszę się skupić w pierwszej kolejności.


Gdy w końcu znajdujemy pod hotelem. Mam ochotę od razu pobiec do ciebie, ale ostatkiem swojej woli się powstrzymuję. Zamiast tego kieruję się do recepcji, aby załatwić wszystkie formalności związane z pokojem. Po otrzymaniu kluczy, udaję się w stronę windy. I czekam na jej pojawienie. Starając się ułożyć w głowie, co mam ci do przekazania.

Po krótkim rozeznaniu i rozpakowaniu rzeczy. Słyszę, pukanie do drzwi.
- Właśnie miałam iść do waszego pokoju. Mam nadzieję, że go nie uprzedziłeś o mojej obecności - mówię, wpuszczając Michaela do środka.
- Nawet nie miałem okazji. Nie ma go. Musiał zdążyć, gdzieś wyjść - czuję rozczarowanie. Tak bardzo chciałam cię znowu zobaczyć. Ale jak na złość, wszystko się przeciąga. I nieustannie się mijamy.
- W takim razie go poszukajmy. Musi być przecież, gdzieś w pobliżu. Albo zadzwoń do niego - proponuję zdeterminowana.
- Już próbowałem, ale nie odbiera. A ja nie wiem, czy to najlepszy pomysł, aby iść go szukać - Michael nie jest przekonany do mojego pomysłu. Ale po krótkiej chwili ulega.

Wychodzimy na zewnątrz. Wdychając rześkie i mroźne powietrze. Temperatura pomimo marca i zbliżającej się wiosny, nadal jest w tym miejscu iście arktyczna. Mijamy sporą ilość ludzi, jednak nigdzie nie dostrzegamy ciebie. Wygląda to tak, jakbyś zapadł się pod ziemię. 


- Elina, to nie ma sensu. On może być wszędzie. Najpewniej zaszył się znowu w jakimś barze, próbując zapomnieć o otaczającym go świecie - skoczek jest coraz bardziej zirytowany, twoim podejściem do swoich problemów. 
- Więc, co proponujesz? - pytam bezradna. 
- Poczekajmy na niego w hotelu. Może raczy się zjawić wcześniej niż zazwyczaj. A do tego czasu, chodźmy coś zjeść. Na pewno jesteś głodna - uświadamiam sobie, że od rana nic nie jadłam i żołądek domaga się pożywienia. Dlatego się zgadzam. 
Wracamy z powrotem do tymczasowego miejsca naszego pobytu. Następnie zjadamy późny obiad w hotelowej restauracji, rozmawiając na błahe tematy. Starając się tym samym nie myśleć o tym, gdzie się podziewasz i co się z tobą dzieje. Mimo, że staram się tego nie pokazywać, zaczynam się coraz bardziej o ciebie martwić.




Wychodzimy z windy, kierując się do waszego pokoju. Aby sprawdzić, czy przypadkiem nie wróciłeś. Jednak w połowie drogi dostrzegam coś, co niszczy całą moją wiarę w nasz powrót do siebie i chęć jakiejkolwiek pomocy tobie. 




Widzę jak całujesz jakaś dziewczynę, a twoje dłonie zachłannie błądzą po jej ciele. Kierujecie się do pokoju, wyraźnie w jednym tylko celu. 
Zamieram w jednym miejscu, nie mogąc uwierzyć w to, czego jestem świadkiem. Przecież ty się tak nie zachowujesz. To zupełnie do ciebie nie podobne. Myślałam, że naprawdę mnie kochasz i nawet pomimo tego, że się rozstaliśmy nie interesują cię inne. Jak widać bardzo się pomyliłam. 
Czuję jak łzy napływają mi do oczu, z powodu bólu i cierpienia jaki wywołał we mnie twój widok z tą kompletnie obcą dla mnie dziewczyną.  Na własnej skórze przekonałam się, że im większą miłością kobieta darzy mężczyznę, tym wyższą cenę przychodzi jej za to zapłacić.




Nieoczekiwanie odwracasz się w moją stronę, patrząc wprost na mnie. Nasze spojrzenia, spotykają się po dłuższej rozłące, jednak nic nie jest takie jak sobie wyobrażałam. Widzę, że jesteś zupełnie zaszokowany moim widokiem. Wiesz także, że swoim zachowaniem prawdopodobnie wszystko ostatecznie przekreśliłeś. Natychmiast odsuwasz od siebie swoją towarzyszkę i dostrzegam, że chcesz do mnie podejść. Ja jednak nie jestem w stanie, w tym momencie z tobą rozmawiać. Choć jeszcze kilka minut temu, było to coś czego pragnęłam najbardziej. 




Zupełnie ignoruję próbującego mnie zatrzymać Michaela, gdy odwracam się i zbiegam w pośpiechu schodami prowadzącymi na dół. Z oddali słyszę jedynie waszą kłótnie i podniesiony głos Michaela, który dogania mnie dopiero na jednym z niższych pięter. 




- Poczekaj. To na pewno można jakoś wytłumaczyć. Też jestem na niego wściekły, bo przeszedł dziś wszelkie granice, ale może dajmy mu to wyjaśnić - zaczynam się ironicznie śmiać. 
- Co takiego? Tutaj nie ma, czego wyjaśniać. Gdybyśmy im przypadkiem nie przerwali. Doskonale wiesz, że przespaliby się ze sobą. To by było na tyle, jeśli chodzi o jego miłość do mnie. W ogóle nie powinnam tu przyjeżdżać i próbować czegokolwiek naprawiać. A teraz przepraszam, ale chcę zostać sama. Muszę ochłonąć - wymijam Hayboecka i udaję się do wyjścia. 




Wychodząc z hotelu, idę szybkim krokiem przed siebie, bez żadnego większego celu. Jestem równocześnie dogłębnie zraniona jak i wściekła. Przez co, nie zwracam uwagi na otoczenie i wpadam na kogoś




- Proszę, proszę. Kogo ja widzę - słyszę głos Fettnera i przeklinam w myślach swojego pecha. 
- Daj mi spokój. Nie mam nastroju, na te twoje chore gierki - mówię wzburzonym głosem, wyładowując swoją złość na nim. 
- Widzę, że ktoś wyjątkowo ci się dzisiaj naraził. Czyżby był to nasz kochany Stefan? Ostrzegałem cię przed nim, ale nie chciałaś słuchać - nie mogę znieść jego hipokryzji i postanawiam mu wszystko wygarnąć. 
- Spójrz na siebie. To ty go szantażowałeś, że wyznasz mi prawdę, dotyczącą przeszłości. Nie mając nawet pojęcia, jak bardzo jest ona skomplikowana. Poza tym od początku robisz wszystko, żeby zaciągnąć mnie do łóżka. Mimo, że ja nie mam na to najmniejszej ochoty. I ty chcesz kogoś oceniać? Najpierw zastanów się nad sobą - praktycznie krzyczę, próbując się wyzbyć z siebie negatywnych emocji, przy okazji mimowolnie cię broniąc. Choć wiem, że na to nie zasługujesz.
- Po tym wszystkim, co zrobił. Naprawdę jeszcze go bronisz? Doprawdy godna naśladowania postawa - widzę, że zupełnie nic do niego nie dotarło. Dlatego chcę zakończyć tą rozmowę. 
- Nie interesuje mnie twoja opinia - ponownie ruszam przed siebie. Niestety Manuel, postanawia mi towarzyszyć. 




- Możesz przynajmniej na chwilę zapomnieć, że mnie nie lubisz? Widzę, że potrzebujesz się komuś wygadać. Więc chodźmy gdzieś i spokojnie porozmawiajmy - patrzę na niego niepewnie. Szukając oznak jakiegoś podstępu. Ale nic takiego nie dostrzegam. Pod wpływem wydarzeń dzisiejszego dnia, tracę zdolność logicznego myślenia i sama nie wiem, czym kierowana postanawiam się zgodzić. Popełniając tym samym, jeden z najgorszych błędów swojego życia. 




Siedzimy wraz z Manuelem przy barze jednego z popularnych klubów, a ja kończę pić kolejnego już tego wieczoru drinka. Wiem, że nie powinnam spożywać alkoholu, zwłaszcza w jego towarzystwie. Ze względu ma moją słabą głowę i brak zupełnej kontroli nad tym, co robię pod wpływem krążących procentów w moim organizmie. Jednak to był jedyny sposób, abym mogła przynajmniej trochę się uspokoić. 
- Wiesz, że gdy przestajesz być tak arogancki, można z tobą wytrzymać? - zwracam się do niego, dostrzegając że jest wyraźnie zadowolony z moich słów.
- Cieszę się, że w końcu to dostrzegłaś – odpowiada. Po czym pogrążamy się w jakiejś, nie mającej większego znaczenia rozmowie. 





Słyszę swój nieustannie dzwoniący telefon. Dostrzegając przy okazji, niezliczoną ilość nieodebranych połączeń od Ciebie i Michaela. Nie mam jednak zamiaru. dzisiaj rozmawiać z żadnym z was. To dla mnie za wiele, jedyne czego chcę to zapomnieć o całej przytłaczającej mnie rzeczywistości i po prostu przestać myśleć. Ignoruję więc je wszystkie i wyciszam telefon, gdy barman stawia przede mną kolejną szklankę z kolorowym napojem z dodatkiem pokaźnej ilości procentów. 
Nie przeczuwam jeszcze, że każdy kolejna wypita przeze mnie szklanka, przybliża mnie do nieuchronnej zguby.