sobota, 18 listopada 2017

Wspomnienie Dwudzieste Czwarte


Następne dni po powrocie do domu, były dla mnie trudne. Na pierwszy rzut oka, wydawać by się mogło, że wszystko układało się idealnie. Jednak ja wiedziałam, że to tylko ulotne szczęście, które za chwilę się skończy. Dlatego też, chciałam wykorzystać te ostatnie chwile, które pozostały mi u twego boku, najlepiej jak tylko potrafiłam. Choć to wcale nie było łatwe. 
Z każdym dniem, coraz trudniej było mi ukrywać prawdę. Czułam się okropnie, widząc jak bardzo się starasz wynagrodzić mi ostatni czas, w którym to najpierw na jaw wyszła, długo skrywana przez ciebie prawda. A następnie twoje nie najlepsze zachowanie. 



Troszczyłeś się o mnie i rozpieszczałeś w każdy możliwy sposób, nieustannie powtarzając że jesteś w końcu szczęśliwy i kochasz mnie jak nikogo innego. 
W takich momentach, nienawidziłam siebie najbardziej. Nadal nie potrafiłam sobie wybaczyć, że dopuściłam do tego, aby tamta noc w ogóle się wydarzyła. Gdyby nie to, wszystko by się ułożyło i mogłabym cieszyć się życiem u twojego boku. Dokładnie tak jak sobie wymarzyłam. 



- Eli, kochanie. Odpuść trochę, siedzisz nad tym już tyle godzin. Masz w końcu wolny dzień. Ostatnio zbyt dużo pracujesz - niestety nie umyka ci ten fakt. Faktycznie ostatnio skupiałam, większość swojego czasu na pracy, ale to pomagało mi nie myśleć o całym tym bałaganie, którego narobiłam. 
- Już prawie kończę. Daj mi jeszcze chwilę - proszę, chcąc dokończyć zlecone mi zadanie. 
- Niech będzie, ale potem wychodzimy na spacer. Jest piękna pogoda - nie przyjmujesz żadnego sprzeciwu. Po czym składasz na moich ustach krótki pocałunek. 



Spacerujemy po parku, trzymając się za ręce. Niewiele rozmawiając. Słowa nie były nam potrzebne, cieszyliśmy się swoją wzajemną obecnością i tym, że możemy spędzić trochę czasu tylko we dwoje. 
- Wiesz, że chyba po raz pierwszy, cieszę się, że sezon dobiega końca. Nareszcie będę miał dużo więcej czasu dla ciebie - widzę twój uśmiech pełen zadowolenia, z trudem powstrzymując się od płaczu. Doskonale wiedziałam, że kończy mi się czas, który wyznaczyłam sobie na powiedzenie ci prawdy. Zdawałam sobie sprawę, że bardzo cię tym zranię i zniszczę wszystkie twoje plany i być może marzenia. 
- Też się cieszę. Przyda ci się odpoczynek, te kilka ostatnich miesięcy było bardzo wymagające - staram się udawać, że wszystko jest w porządku. I również nie mogę się tego doczekać. W ostatnim czasie, stałam się mistrzynią stwarzania pozorów. 
- Moi rodzice chcieliby, żebyśmy ich odwiedzili na początku przyszłego miesiąca. Czas żeby cię nareszcie poznali - z trudem przełykam ślinę. Wiedząc, że najprawdopodobniej nigdy nie dojdzie do tego spotkania. 
- To świetny pomysł - uśmiecham się sztucznie. Kłamiąc ci prosto w oczy. Powoli nie mogłam już tego znieść. Zaczynałam żałować, że nie powiedziałam ci o wszystkim od razu. Zamiast tego chciałam cię, jeszcze trochę przy sobie zatrzymać. Postępując przy tym, bardzo egoistycznie. 



- Na pewno wszytko w porządku? Ostatnio jesteś jakaś przygaszona i dziwnie się zachowujesz. Wiesz, że możesz mi powiedzieć, jeśli czymś się martwisz. Spróbuję ci pomóc - w drodze powrotnej, mówisz to czego obawiałam się najbardziej. Na moje nieszczęście, nie uszło twojej uwadze moje ostatnie nie najlepsze samopoczucie i brak jakiejkolwiek radości. 
- Stefan, to naprawdę nic poważnego. Nie martw się, nic mi nie jest - nie wydajesz się przekonany moimi słowami, ale nie drążysz dłużej tego tematu.
- Pośpieszmy się, zrobiło się chłodno. Jak tylko wrócimy, zaparzę ci gorącą herbatę. Nie chcę żebyś znowu się rozchorowała - obejmujesz się swoim ramieniem i próbujesz rozgrzać. Gdybyś tylko wiedział, że wcale nie jest mi zimno z powodu niskiej temperatury, a strachu i dręczących mnie nieustannie wyrzutów sumienia. Na pewno byś się o mnie wtedy, tak nie troszczył. 



Nieubłaganie nadchodzi dzień wyjazdu do Planicy. Na szczęście udało mi się cię przekonać, że pojawię się na miejscu dopiero w sobotę. Nie wyobrażałam sobie wspólnej podróży z Fettnerem. I przebywanie w jego towarzystwie, dłużej niż to absolutnie konieczne. Zupełnie nie cieszę się z tej podróży, wiedząc że po niej już nic nie będzie, takie samo jak przedtem. 


Zdaję sobie doskonale sprawę, że ze Słowenii wrócę już sama. Z potłuczonymi marzeniami i złamanym sercem. To będzie nasz definitywny koniec. Nie próbuję się nawet łudzić, że mi wybaczysz. Wielokrotnie przecież powtarzałeś, że zdrada do dla ciebie coś najgorszego, co może zrobić druga osoba. 



Zamykam swoją walizkę, czując nadchodzący niepokój i strach przed przyszłością. Nie mam pojęcia, jak poradzę sobie bez ciebie. Byłeś mi przecież potrzebny jak powietrze. Uzależniłam się od twojej obecności w swoim życiu. Bez niej, nic nie miało już sensu. Tak bardzo cię kochałam, że na samą myśl o naszym rozstaniu, czułam że chociażby oddychanie przychodzi mi z trudem. Cały mój organizm, buntował się przeciw nieuniknionemu. 



Późnym wieczorem, przekraczam próg hotelu niepewnie się rozglądając. Czuję się zdenerwowana i tak bardzo tym wszystkim zmęczona. 
Dostrzegam cię jak zniecierpliwiony patrzysz na swój telefon, spacerując obok recepcji. Mimo, że czuję zbliżającą się wielkimi krokami moją klęskę. Mimowolnie uśmiecham się na twój widok. To było silniejsze ode mnie i nie mogłam się opanować. 



Idę w twoim kierunku, a ty dostrzegasz mnie już w połowie drogi, wyraźnie oddychając z ulgą. 
- Elina, dlaczego jesteś tak późno? Dodatkowo masz wyłączony telefon, zaczynałem się już niepokoić - przytulasz mnie do siebie na powitanie i krótko całujesz. 
- Podróż się trochę przeciągnęła. A telefon zwyczajnie się rozładował i nie miałam jak cię o tym poinformować - kończąc wypowiadać te słowa, dostrzegam idącego w naszą stronę Manuela. 



Zamieram wiedząc, że jeśli z jego ust wypłynie jakiś głupi komentarz, jak to ma w zwyczaju. Wszystko skończy się jeszcze gorzej niż zakładam. Najbardziej na na świecie, nie chciałam abyś dowiedział się o tym, co zaszło pomiędzy mną a nim z jego ust. 
Ku mojemu zdziwieniu, przechodzi obok nas z zupełną obojętnością. Nie zaszczycając nas nawet spojrzeniem. Jakbyśmy byli dla niego powietrzem. Ciekawi mnie, z czego wynika ta jego nagła zmiana nastawienia. W końcu od samego początku, uwziął się na naszą dwójkę i robił wszystko, aby nas tylko rozdzielić. Co właściwie mu się udało. Postanawiam jednak nie zaprzątać sobie tym teraz głowy. 



Po dotarciu do pokoju, nie mogę nawet odłożyć swoich rzeczy, gdy twoje usta zaczynają zachłannie całować moje. Staram się włożyć w każdy kolejny odwzajemniany pocałunek, wszystkie swoje uczucia. Wiedząc, że niedługo nie będzie mi już dane, smakować tych ust. 
- Nie widziałem cię jeden dzień, a już nie mogłem wytrzymać z tęsknoty. Co ty ze mną robisz? - pytasz, ponownie wpijając się w moje usta. Nie dając mi nawet szansy na odpowiedź. 



Z każdą kolejną upływającą sekundą, nasze pragnienie swojej wzajemnej bliskości wzrasta. A ja pozwalam ci, zabrać mnie na sam skraj rozkoszy. Chłonę każdy twój dotyk, zapamiętując go z najmniejszymi szczegółami. Ze świadomością, że to być może moja ostatnia szansa, aby być tak blisko ciebie. Czułam, że podczas tej nocy należymy wyłącznie do siebie, szkoda tylko że przez moją nierozwagę i lekkomyślność przekreśliłam szansę, aby zostało tak na zawsze. 




- Kocham cię, Stefan. Jak jeszcze nikogo przedtem. Chcę żebyś zawsze o tym pamiętał - szepczę, przytulona do twojego boku. Usypiana twoim delikatnym dotykiem na moich plecach. Staram się mimo wszystko, jak najdłużej powstrzymać od snu. Ostatnie godziny w twoim towarzystwie, były dla mnie podwójnie ważne. 
- Ja też cię kocham. Nie rozumiem tylko, dlaczego brzmisz jakbyś się ze mną żegnała. Przecież to dopiero początek, wszystko jeszcze przed nami. Najpierw nacieszymy się życiem tylko we dwójkę, a potem pomyślimy o stworzeniu pełnej rodziny. Już sobie wyobrażam nasz dom za kilkanaście lat, przepełniony śmiechem naszych dzieci - mówisz rozmarzony z uśmiechem na ustach, a ja ze wszystkich swoich sił staram się powstrzymać piekące łzy złości na swój los, które starają się wypłynąć z moich oczu. 



W minucie, w której widzę że ostatni konkurs w sezonie, dobiega końca. Czuję jak moje serce, przyśpiesza swoje bicie. Wiem, że skończył się mój czas. A szczęście, które odczuwałam mogę schować głęboko do pudełka. Jako wspomnienie, wspólnie spędzonych chwil. 



Wracam do hotelu i zaczynam powoli pakować swoje rzeczy. Chcę jak najszybciej opuścić to miejsce, zaraz jak tylko wyznam ci coś, o czym powinieneś wiedzieć od dawna. 
Wiem, że następne kilka dni będzie dla mnie fatalne. Będę się musiała pogodzić z faktem, że znikniesz z mojego życia tym razem nieodwołalnie. I to wyłącznie na moje własne życzenie. 



Wkładając ostatnie drobiazgi do walizki. Widzę cię stojącego w drzwiach. Patrzysz na mnie z niezrozumieniem i prosisz niemo o wyjaśnienia. 
- Proszę cię, usiądź. Muszę ci o czymś w końcu powiedzieć - zaczynam cichym głosem. Spełniasz moją prośbę i siadasz na łóżku. 
Ja jestem zbyt zdenerwowana, aby być w stanie usiedzieć w jednym miejscu. Dlatego też, spaceruje w kółko po pokoju. 
- Eli, co się stało? Wyglądasz strasznie blado, jakbyś za chwilę miała zemdleć - dostrzegasz mój fatalny stan. 
- Nigdy nie wytłumaczyłam ci do końca, tamtej nocy w Norwegii, kiedy bezskutecznie próbowałeś mnie znaleźć. Stanowczo przesadziłam wtedy z alkoholem, a przede wszystkim z wyborem swojego towarzystwa. Byłam tak załamana naszą sytuacją, że było mi zwyczajnie wszystko jedno. Zupełnie nie liczyłam się z konsekwencjami, jakie może nieść za sobą, moje nieodpowiedzialne zachowanie. 
Tak naprawdę niewiele z tego pamiętam. Wiesz, że często mi się to zdarza pod wpływem alkoholu. To jednak mnie nie usprawiedliwia, popełniłam niewybaczalny błąd. Stefan, ja zdradziłam cię z Manuelem. To z nim spędziłam tamtą noc - przestaję panować nad sobą i po prostu zaczynam płakać. Nie będąc w stanie dłużej mówić. Dostrzegam, że jesteś w kompletnym szoku. 
- Co takiego? Przecież to niemożliwe. Nie zrobiłabyś czegoś takiego, nie ty - patrzysz na mnie z nadzieją, że to wszystko okaże się kiepskim żartem. 
- Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo tego żałuję. Sama do końca życia sobie tego nie wybaczę. Przepraszam - to jedyne, co jestem w stanie powiedzieć. 



Widząc, jak patrzysz na mnie zimnym wzrokiem. Pozbawionym tej zwykłej łagodności i czułości, która zawsze ci towarzyszyła. Tracę ostatnią resztkę nadziei, że mi wybaczasz i przynajmniej spróbujesz zrozumieć. 
Chciałabym żebyś mnie przytulił i powiedział, że wszystko jakoś się ułoży. I sobie z tym razem poradzimy. A twoje zaufanie wobec mnie, da się jakoś odbudować. 



W zamian za to, dostrzegam jedynie, jak kierujesz się w stronę drzwi z zamiarem wyjścia. 
- Jak mogłaś zrobić coś takiego? Przepraszam, ale to dla mnie za wiele. Muszę zostać sam i trochę ochłonąć - sekundę później, znikasz. A ja wiem, że tym razem na zawsze. Nie musiałeś nic mówić, nauczyłam się już odczytywać twoje emocje z samego wyrazu twarzy. Widziałam na niej jedynie ból i brak jakiegokolwiek zaufania do mojej osoby, a to mówiło samo za siebie


Przymykam na chwilę oczy, starając się wziąć głęboki wdech. Jednak nie mogę zrobić nawet tego, czując że moje płuca wypełnione są tysiącami kujących igieł. Nie tracąc zbędnego czasu. Biorę swoją walizkę z zamiarem opuszczenia tego miejsca. Nic tu po mnie, najchętniej zniknęłabym w ogóle z powierzchni ziemi. Walczę z łzami, które pokrywają większość mojej twarzy, a następnie spadają na podłogę. Nic nie jest w stanie ich powstrzymać. 



Czekając na pojawienie się windy, staję twarzą w twarz z człowiekiem, który w głównej mierze zniszczył mi życie. Widać los, jeszcze nie jest wystarczająco zadowolony z powolnego niszczenia mojej osoby i postanowił ostatecznie mnie dobić.

1 komentarz:

  1. Tak bardzo mi żal Eliny.Dobrze jednak że powiedziała Stefanowi prawdę. Mam nadzieje że gdy minie mu pierwsza złość,wybaczy jej i ją zrozumie.Kibicuje im bardzo mocno.

    OdpowiedzUsuń