niedziela, 12 listopada 2017

Wspomnienie Dwudzieste


Ostatnie kilka tygodni po naszym rozstaniu, przypominały mi istny koszmar. Nie miałam ochoty, wychodzić z domu ani robić czegokolwiek. Nawet najzwyklejsza czynność, sprawiała mi olbrzymią trudność. Nie potrafiłam pogodzić się z naszym rozstaniem. Z domu wychodziłam, jedynie do pracy i po niezbędne zakupy, które były mi potrzebne do przeżycia. Na nowo odizolowałam się od ludzi, nie mając ochoty przebywać w niczyim towarzystwie.

Za każdym razem razem, kiedy ktoś pukał do moich drzwi, otwierałam je z nadzieją, że ujrzę za nimi ciebie. I wszystko się jakoś ułoży. Zawsze kończyło się to rozczarowaniem. Zniknąłeś z mojego życia na dobre, jakbyśmy nigdy się nie poznali. Czego nie potrafiłam zaakceptować. Tysiące razy szukałam jakiegoś powodu, który sprawił że musieliśmy się rozstać. Nic jednak nie przychodziło mi do głowy. Ta niewiedza była jeszcze gorsza niż poznanie prawdy, z którą mogłabym się za jakiś czas pogodzić.



Tęskniłam za tobą niewyobrażalnie mocno, mimo że nie miało to większego sensu. Każdego dnia nawinie czekałam, na jakąś próbę kontaktu ze mną z twojej strony. Nic takiego się jednak, nie wydarzyło. Podczas którejś z bezcennych nocy z rzędu, doszłam do wniosku, że to naprawdę koniec.
Minęło zbyt wiele czasu, abym uwierzyła że żałujesz podjętej przez siebie decyzji i zależy ci na mnie, choć trochę. Uświadomiłam sobie, że między nami wyrosła zbyt duża przepaść, abym miała wiarę, że coś jeszcze da się uratować i naprawić. Wiedziałam, że muszę o tobie zapomnieć i przestać wspominać, wspólnie przeżyte chwilę.


- Jak twoje samopoczucie? Mam nadzieję, że lepsze niż ostatnio - słyszę pytanie terapeuty. Ostatnie wydarzenia, sprawiły że na nowo zaczęłam korzystać z jego usług. Byłam zbyt słaba, aby poradzić sobie sama z własnymi problemami.
- Nie jestem pewna. Staram się żyć dalej i zbyt wiele nie myśleć. Jak widać nie za bardzo potrafię radzić sobie z własnym życiem, skoro ciągle upadam i potrzebuję czyjeś pomocy - zastanawiam się, ile jeszcze razy będę musiała się rozczarować, żeby w końcu odnaleźć jakiś sens i szczęście.
- Elino, nie sztuką jest nie upadać. Ale umieć się po tym podnieść i wyciągnąć jakieś wnioski. Na wszystko potrzeba czasu, wkrótce zapomnisz - słyszę kolejną radę, której zapewne i tak nie będę potrafiła wykorzystać.
- Sęk w tym, że ja nie chcę zapominać. Wciąż go kocham i chciałabym, aby wszystko było między nami jak dawniej. Wiem, że nie ma na to szans. Ale serce tego nie rozumie - zwierzam się ze swoich największych pragnień.
- Czasami jeśli kogoś kochamy, powinniśmy pozwolić mu odejść - patrzę na mojego rozmówcę, który jest dzisiaj wyraźnie w filozoficznym nastroju.



Na początku marca, kiedy zaczęłam powoli odzyskiwać równowagę i spokój. Godząc się z samotnym życiem. Wydarzyło się coś, co ponownie zburzyło mój szczelny mur, którym odgrodziłam się od wszystkiego, co było z tobą związane. Nie chciałam wiedzieć, co się z tobą dzieje. Tak było mi po prostu łatwiej. Ale przekorny los, za nic miał moje postanowienie.


Spędzam wieczór na czytaniu książki. Literatura stała się ostatnio, moją jedyną towarzyszką. Przekręcając kolejną stronę. Niespodziewanie słyszę dźwięk, swojego telefonu. Biorę go do ręki i zamieram, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Dostrzegam twoje imię na wyświetlaczu i zupełnie nie wiem, co powinnam zrobić. W końcu tęsknota za tobą zwycięża i odbieram połączenie.


- Słucham - zaczynam niepewnie. Czując dziwną ekscytację.
- Cześć. Co u ciebie? - w końcu słyszę twój głos, po dłuższym okresie czasu. W jednej chwili zalewa mnie fala uczuć, a przede wszystkim olbrzymia tęsknota.
- W porządku - nie mam zamiaru, wdawać się w szczegóły i zdradzać jak jest naprawdę.
- Cieszę się. Dzwonię do ciebie w pewnej sprawie. Mogłabyś sprawdzić, czy nie zostawiłem gdzieś u ciebie teczki z dokumentami? Są mi one bardzo potrzebne. A nigdzie ich nie mam. Byłbym ci za to bardzo wdzięczny - cała moja radość z ponownej rozmowy z tobą, momentalnie znika. Zadzwoniłeś jedynie dlatego, że prawdopodobnie zapomniałeś zabrać ze sobą wszystkich rzeczy. Gdyby nie to, na pewno byś tego nie zrobił. Zupełnie przestałam cię interesować.
- Oczywiście. Jeśli ją znajdę, dam ci znać. Przepraszam, ale muszę kończyć - szybko się rozłączam. Nie będąc w stanie, dłużej ciągnąć tej rozmowy. Kosztowała mnie ona zbyt wiele.


Następnego dnia, przeszukuję mieszkanie w poszukiwaniu potrzebnych dokumentów. W głębi siebie, mam nadzieję, że je znajdę. Wtedy będziemy musieli się zobaczyć i być może uda nam się porozmawiać o tym, co się wydarzyło. Zdaję sobie sprawę, że jestem żałosna. Zabiegam o uwagę kogoś, kogo zupełnie nie obchodzę.



W końcu w jednej z szuflad komody, znajdującej się w salonie. Znajduję niebieską teczkę wraz z poszukiwaną zawartością. Uśmiech mimowolnie wpływa mi na usta.
Po krótkim zastanowieniu, postanawiam zawieźć ci ją osobiście, bez uprzedniej zapowiedzi. Abyś nie mógł, uniknąć jakimś sposobem spotkania ze mną. Wiedziałam, że to była prawdopodobnie moja ostatnia szansa, na spotkanie z tobą i zamierzałam ją wykorzystać.


Całą drogę do twojego mieszkania, pokonuję z narastającym z każda chwilą wyczekiwaniem. Tak bardzo, chciałam cię nareszcie zobaczyć.
Będąc na miejscu, zatrzymuję się przed twoimi drzwiami i biorę głęboki wdech. Po czym, pukam niepewnie. Odczekuję chwilę, ale nie otwierasz. Zaczynam się obawiać, że nie ma cię w domu. Ale kierowana dziwnym przeczuciem, naciskam na klamkę, która ustępuje pod moim naporem. Okazuje się, że drzwi są otwarte. Przekraczam więc niepewnie próg, nie chcąc okazać się wścibskim i nachalnym gościem. Zamykam po cichu drzwi, słysząc głosy dochodzące z dalszej części mieszkania.

- Powinieneś powiedzieć prawdę. Elina, ma prawo wiedzieć. A ty zamiast wszystko wyjaśnić, zachowałeś się jak tchórz i zwyczajnie ją zostawiłeś. Teraz tylko oboje cierpicie - rozpoznaję głos Michaela i czuję jak moje serce przyśpiesza. Nie mam pojęcia o czym on, mówi. Co takiego,przede mną ukrywasz?
- Michael, zrozum że ja nie potrafiłem jej tego wyznać. Przerosło mnie to. A kiedy Fettner, przypadkiem się o wszystkim dowiedział, wiedziałem że jedynym wyjściem będzie nasze rozstanie - dociera do mnie twój zrezygnowany głos, a ja jestem coraz bardziej zdezorientowana. O co w tym wszystkim chodzi?
- Zdajesz sobie sprawę, że ona zupełnie nie potrafiła poradzić sobie z twoim nagłym odejściem? Tym bardziej, że kompletnie nie rozumiała, dlaczego to zrobiłeś. Claudia mi mówiła, że nie uwierzyła w tą twoją bajeczkę o skupieniu się na skokach. Ona nadal cię kocha, może da się to wszystko jeszcze naprawić - przyjaciel motywuje cię do podjęcia walki.
- To niemożliwe. Z chwilą, gdy Elina pozna prawdę. Znienawidzi mnie na zawsze i nawet nie będzie chciała znać. Ona nigdy mi nie wybaczy, jeśli dowie się tego, co przed nią ukrywałem Nie mam zamiaru więcej mieszać w jej życiu, wystarczająco już ją skrzywdziłem. Myślisz, że było mi łatwo z dnia na dzień, odsunąć się od niej i zachowywać się tak, jakby była mi obojętna? Choć w rzeczywistości kochałem ją, jak jeszcze nikogo przedtem. Każdego dnia widziałem, jak bardzo raniłem ją swoim zachowaniem. A najgorsze w tym wszystkim było to, że do końca była przy mnie i znosiła moje zachowanie bez żadnych wyrzutów. Płacząc po nocach, gdy myślała że jej nie słyszę. A ja nie mogłem nawet jej wtedy pocieszyć, czy przeprosić. Przecież musiałem jakoś uwiarygodnić swoją przyszłą decyzję o naszym rozstaniu. Nienawidzę sam siebie za to - słysząc twoje wyznanie, czuję że muszę w końcu poznać prawdę. Co takiego zmusiło cię do odegrania tej maskarady? Nie mogę uwierzyć, że nie zorientowałam się wcześniej, że to zwyczajna gra z twojej strony. Dlatego postanawiam ujawnić swoją obecność. Nie czekając na dalszy przebieg rozmowy.


- Pozwól, że to ja sama zdecyduję, co o tobie sądzę. Chcę w końcu dowiedzieć się, co takiego przede mną ukrywasz - mówię pewnym głosem. Widzę, że jesteś zaszokowany moją obecnością.
- Elina, co ty tutaj robisz? - pytasz ze strachem, wiedząc że słyszałam waszą rozmowę.
- Przyniosłam ci te dokumenty, o które prosiłeś. Pukałam, ale widocznie nie słyszałeś. A Drzwi były otwarte, dlatego pozwoliłam sobie wejść - odkładam trzymaną teczkę na stolik. Wpatrując się w ciebie z wyczekiwaniem.
- Zostawię was samych. Macie sobie dużo do wyjaśnienia - Michael, przypomina o swojej obecności i opuszcza w pośpiechu twoje mieszkanie. Posyłając mi na pożegnanie, pocieszający uśmiech. 


- Usiądź. Skoro nie mam już wyjścia, to wszystko ci opowiem. Proszę tylko, żebyś wysłuchała mnie do końca - widzę, że najchętniej wcale byś tego nie robił.
Siadam na jednym z foteli, patrząc na ciebie i czekając aż zaczniesz mówić.
-Eli, choć nasze pierwsze spotkanie było przypadkowe. Praktycznie od razu zorientowałem się, kim jesteś - zaczynasz, unikając mojego wzroku.
- O czym ty mówisz? - nic z tego nie rozumiem.
- Wiesz, że rozstałem się z Sophie, dlatego że mnie zdradzała. Nigdy jednak nie powiedziałem ci z kim. To Christian był tym, dla którego chciała mnie zostawić - wypowiedziane przez ciebie słowa, zupełnie do mnie nie docierają. Przecież to nie może być prawda! To na pewno jakaś pomyłka.
- Co takiego? - jestem w zupełnym szoku.
- Twój były narzeczony miał romans z Sophie. Nakryłem ich razem, na tydzień przed jego wypadkiem. Oni zakochali się w sobie i chcieli być razem. Na przeszkodzie staliśmy wyłącznie my. Od niej dowiedziałem się, że planują razem wspólną przyszłość. Jak tylko Christian, rozstanie się ze swoją narzeczoną, którą okazałaś się ty. Mnie mieli już z głowy, byli nawet z tego zadowoleni, że dowiedziałem się o tym w taki sposób. Oszczędziłem im tym, jednej niezręcznej rozmowy- czuję, że zaczyna mi się kręcić w głowie. Nie mogę uwierzyć, że żyłam w jednym wielkim kłamstwie. Opłakując kogoś, kto mnie nie kochał i planował zostawić dla innej. Wspomnienia z przeszłości, przelatują mi przed oczami, a ja zastanawiam się, czy którekolwiek z nich było prawdziwe.

- Ale los, bardzo szybko zweryfikował ich plany. Wydarzył się ten cholerny, nieszczęśliwy wypadek. Sophie, była w okropnym stanie. Nie mogła się nawet z nim pożegnać, bo nikt nie wiedział o jej istnieniu. Christian nie zdążył ci się do wszystkiego przyznać. Mi jednak wcale nie było jej szkoda. Wiem, że to okropne, co teraz powiem, ale wtedy uważałem, że sobie na to zasłużyła. Szkoda mi było, wyłącznie ciebie. Mimo, że nawet nie wiedziałem, kim jesteś. Byłem przekonamy, że żadne z nas nie zasłużyło sobie na coś takiego.
Krótko po jego śmierci. Nalegałem tysiące razy, aby Sophie powiedziała ci prawdę, ale ona nie miała takiego zamiaru. Uważała, że nie jest ci nic winna. Następnie chciała, żebym jej wybaczył i dał kolejną szansę, ale nie potrafiłem. Wiedziałem, że to nie mnie kocha i szuka jedynie zastępstwa swojego zmarłego ukochanego.
Wkrótce potem wyjechała i wróciła dopiero niedawno. Na pożegnanie, zostawiła mi jedynie twój adres i wolną rękę. Nie interesowało jej, czy o wszystkim ci powiem.
Uwierz mi, że naprawdę chciałem to zrobić. Byłem nawet kilka razy pod twoim drzwiami, ale nie miałem odwagi zapukać. Kiedyś nawet minęliśmy się przypadkiem, widziałem wtedy w jak złym jesteś stanie. Zupełnie nie zwracałaś uwagi na otaczającą cię rzeczywistość. Skupiona jedynie na swojej rozpaczy.

Miałem świadomość, że powinienem przekazać ci to, co wiem. Ale nie miałem pojęcia jak nieznajomej, pogrążonej w żałobie dziewczynie, zdradzić niezbyt przyjemną prawdę o jej narzeczonym, którego opłakuje. Wtedy po raz pierwszy, chciałem cofnąć czas i sam także o niczym się nie dowiedzieć. Tak byłoby najłatwiej.
Któregoś dnia uznałem w końcu, że lepiej zostawić wszystko, tak jak jest. Myślałem, że sobie poradzisz i ponownie ułożysz życie. Nie było jednak dnia, aby nie dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Do tego sam, musiałem poradzić sobie ze zdradą Sophie. Nie było to łatwe i przestałem radzić sobie z własnym życiem. Przerosło mnie to. W ten oto sposób, znalazłem się u doktora Spellera. Spotykając tam ciebie.
Gdy zobaczyłem, że wciąż nie poradziłaś sobie z jego śmiercią. Wiedziałem, że to wyłącznie ja ponoszę odpowiedzialność za twój stan. Miałem obowiązek powiedzieć ci prawdę, a nie zachować się jak tchórz. Postanowiłem wtedy, że za wszelką cenę, muszę ci pomóc stanąć na nogi. Przynajmniej tyle mogłem zrobić, aby uciszyć swoje wyrzuty sumienia. Później miałem zniknąć z twojego życia. Wiedząc, że nie zasługuję na żadną sympatię z twojej strony. Ale nie wszystko poszło zgodnie z planem, kiedy poznałem cię bliżej, uświadomiłem sobie, że z dnia na dzień zakochuję się w tobie, choć nie miałem do tego żadnego prawa. Nie umiałem jednak tego powstrzymać. A gdy ty także zaczęłaś odwzajemniać moje uczucia, kompletnie nie wiedziałem, co mam zrobić. Byliśmy szczęśliwi i marzyłem, aby tak było już zawsze.

Wiedziałam, że nie dam rady wyznać ci prawdy, a równocześnie nie potrafiłem przerwać tego, co było pomiędzy nami.
Gdy Manuel, który podsłuchał moją rozmowę z Michaelem, kiedy to wyznałem mu prawdę o naszej znajomości, zagroził, że o wszystkim ci powie. Wiedziałem, że prawda upomina się o swoje, a moje szczęście dobiega końca. Nie powinienem, budować naszego związku na kłamstwie. Dlatego uznałem, że musimy się rozstać. Zanim to Fettner, wyzna ci prawdę, którą powinnaś poznać ode mnie.


Teraz już wiesz wszystko. Mogę cię jednie przeprosić i liczyć, że kiedyś mi wybaczysz - kończysz swój trwający, kilkanaście minut monolog. Który przewrócił mojej życie do góry nogami. Nie mogę uwierzyć, że przez tyle czasu, żyłam w kłamstwie. A osoby, którym ufałam najbardziej, z premedytacją mnie okłamywały. 


- Stefan, jak mogłeś! Wiedziałeś o wszystkim przez tyle czasu i nic mi nie powiedziałeś, pozwalając na życie w niewiedzy. Od samego początku mną manipulowałeś. Udawałeś bezinteresowną pomoc, a tymczasem chciałeś zagłuszyć jedynie własne wyrzuty sumienia - odzywam się, po krótkiej chwili milczenia. Wciąż nie mogąc uwierzyć w otrzymane informację. Czuję się fatalnie.
- Przepraszam - mówisz pozbawionymi większej nadziei głosem. Z wypisanym na twarzy cierpieniem. Mimo, że widzę jak również to przeżywasz. Nie robi to na mnie większego wrażenia.
- Ufałam ci. A ty to wykorzystałeś. Przykro mi, ale to dla mnie za wiele. Nie musisz się więcej nade mną litować, ani robić niczego wbrew sobie. Bo tak pewnie było. To koniec - mam zamiar udać się do wyjścia. Ale przy samych drzwiach mnie zatrzymujesz.
-Elina, ja naprawdę cię kocham. I nigdy nie robiłem niczego z powodu litości czy współczucia. Proszę cię, uwierz mi - zbliżasz swoją twarz do mojej i składasz ma moich ustach desperacki pocałunek. W pierwszej chwili chcę go odwzajemnić, ale do głosu bardzo szybko dochodzi rozsądek. Odpycham cię od siebie. Dostrzegając, że pozbawiam cię tym resztek nadziei.
- Nie mogę, przykro mi. Zapomnij o mnie - wychodzę na zewnątrz w pośpiechu. Tym razem, już mnie nie zatrzymujesz.

Wybiegam na ulicę, będąc kompletnie zrozpaczona. W kompletnym amoku, pokonuję kolejne ulicę. Zupełnie nie zwracając uwagi na otoczenie. Chyba tylko dzięki opaczności, docieram bezpiecznie do domu.


Rzucam się na łóżko i płaczę przez długie godziny, nie potrafiąc pogodzić się z tym, o czym się dzisiaj dowiedziałam.

1 komentarz:

  1. Kompletnie nie wiem co napisać.Jestem w szoku.Cieszę się że okazało się że wszystko się wyjaśniło i że Stefan kocha Elinę, ale z drugiej strony nie powinien jej tak długo okłamywać.Choć może ona jednak zbyt mocno zareagowała.Niby zachował się źle na początku , ale potem zaczęło mu na niej zależeć.Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję że pojawi sie jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń