wtorek, 31 października 2017

Wspomnienie Szesnaste


Wchodzę do swojego pokoju hotelowego, rozglądając się po ładnie urządzonym wnętrzu. Odstawiam swoją walizkę obok ściany, zastanawiając się jakim cudem, dałam się namówić na to szaleństwo. Naprawdę pokonałam tyle kilometrów, tylko po to, aby być przy tobie i wspierać cię w ważnych dla ciebie chwilach. Czuję jak całodniowa podróż daje o sobie znać, przez co zaczynam odczuwać zmęczenie. Mam jednak zamiar wykorzystać tą pozostałą część dnia, na pożyteczniejsze rzeczy niż odpoczynek.


Podchodzę do okna, z daleka już dostrzegając skocznię, której majestat, robi na mnie duże wrażenie. Jutro będę miała okazję, poznać ją dużo dokładniej. Całe to nieduże, niemieckie miasteczko, wydaje mi się bardzo ładne i interesujące. Ma w sobie jakiś nieodparty urok, któremu nie potrafię się oprzeć. A skoro już tu jestem, to mam zamiar odkryć, co w sobie kryje.



Wyciągam z kieszeni kurtki telefon, aby poinformować cię, że już jestem. Tak jak się umówiliśmy. Następnie biorę się za rozpakowywanie swoich rzeczy, aby nie tracić cennego czasu z pobytu tutaj. Na tak błahe czynności.
Gdy wszystko jest już na swoim miejscu, słyszę delikatne pukanie do drzwi. Uśmiecham się lekko i udaję się w ich stronę. Doskonale wiedząc, kogo za nimi zobaczę.
- Cieszę się, że w końcu jesteś. Zaczynałem się już bać, że jednak w ostatniej chwili zrezygnowałaś - mówisz na powitanie, wchodząc do środka. Gdy tylko drzwi się za tobą zamykają, bierzesz mnie w swoje ramiona i składasz delikatny pocałunek na moich ustach.
- Też się cieszę, że cię widzę. I nie wiem skąd te twoje obawy. Przecież obiecałam, a ja zawsze dotrzymuję słowa - odpowiadam, gdy odsuwamy się od siebie.
- Jak minęła podróż? - pytasz, a ja zdaję krótką relację z jej przebiegu.
Widząc twoje zadowolenie z powodu mojej obecności w tym miejscu. Wiem, że naprawdę było warto się tutaj pojawić.



- Mam zamiar iść jeszcze dzisiaj pozwiedzać. Więc nie musisz się martwić, że będę się nudzić - informuję, kiedy przedstawiasz swoje obawy, że nie będziesz mógł poświęcić mi dzisiaj, tyle czasu ile chciałbyś.
- Sama? To niezbyt rozsądne. Jesteś tu pierwszy raz i kompletnie nie znasz tego miejsca - dostrzegam twoje zmartwienie i troskę o mnie.
- Stefan, przypominam ci że jestem dorosła. I naprawdę potrafię o siebie zadbać. Poza tym masz swoje obowiązki i nie możesz mnie ciągle pilnować. A ja chcę wykorzystać ten wyjazd i poznać coś nowego - staram się przytoczyć rozsądne argumenty, abyś przestał się zamartwiać.
- Niech już będzie. Ale gdyby tylko coś się działo, masz od razu dzwonić. Zgoda? - kiwam potakująco głową i całuję cię w policzek.



- Muszę już niestety iść. Powiedziałem Michaelowi, że idę się tylko z tobą przywitać. Zaraz zacznie znowu coś insynuować, a ja nie mam ochoty tego słuchać - coraz bardziej zaczynałam się zastanawiać nad naszą wspólną przyszłością. Nie rysowała się ona aktualnie w najlepszych barwach, skoro nawet twój najlepszy przyjaciel nie był świadomy, tego co jest między nami. Byłam tym coraz bardziej zmęczona.
- Skoro musisz. Ale zobaczymy się jeszcze dzisiaj? - pytam z nadzieją.
- Spróbuję, ale niczego nie obiecuję - wychodzisz, zostawiając mnie samą.



Spaceruję po malowniczych uliczkach Titisee - Neustadt, będąc naprawdę oczarowana tym miejscem. Mijają mnie uśmiechnięci i szczęśliwi ludzie, różnych narodowości. A ja z każdą minutą daję się porwać, panującej tutaj atmosferze.



Postanawiam spędzić trochę czasu w jednej z kawiarni, zamawiając kawą. Która pomoże mi się ogrzać. Temperatura panującą na zewnątrz, jest niezwykle niska. Po spożyciu ciepłego napoju, postanawiam udać się w stronę powrotną do hotelu. Licząc na to, że spędzimy ten wieczór razem. Niestety moja nadzieja znika, wraz z nadejściem od ciebie wiadomości, że niestety nie dasz już rady się ze mną zobaczyć. Pozostaje mi więc, zorganizować sobie ten czas w inny sposób.




W skupieniu obserwuję pierwszą serię konkursu drużynowego, trzymając kciuki za austriacką drużynę. licząc ma to, że zajmą jak najwyższe miejsce. Pierwszy raz, mam okazję, oglądać zawody na żywo. Co jest dla mnie, bardzo ciekawym doświadczeniem. Które z wielką chęcią w przyszłości powtórzę. Nie spodziewałam się, że aż tak się w to wszystko zaangażuję.



W przerwie pomiędzy seriami, udaję się w umówione miejsce, gdzie mieliśmy się spotkać. Gdy jestem na miejscu, zniecierpliwiona rozglądam się w poszukiwaniu ciebie. Wiedząc, że przerwa powoli dobiega końca.
W pewnym momencie, czuję jak ktoś podchodzi do mnie od tyłu i zasłania mi swoimi dłońmi oczy.
- Zgadnij, kto to - słyszę twój głos i mimowolnie się uśmiecham.
- Niech pomyślę. Czyżby to był, wyjątkowo upierdliwy skoczek, który powinien przygotowywać się teraz do drugiego skoku, a zamiast tego przebywa ze mną tutaj? - odwracam się w twoją stronę.
- Zła odpowiedź. W żadnym wypadku nie jestem upierdliwy. Potrzebuję tylko odpowiedniej motywacji. Żeby za chwilę, jeszcze się poprawić - bez zbędnej zwłoki i dania mi czasu na odpowiedź. Przysuwasz mnie do siebie, trzymając ręce na moich biodrach i całujesz namiętnie.
Wplatam swoje dłonie w twojej włosy, aby być jeszcze bliżej i pogłębiam pocałunek, który przyprawia mnie o przyjemne dreszcze, rozchodzące się po całym ciele.
- Wystarczy. Ktoś jeszcze nas zobaczy i rozpęta się afera - nie chciałabym, aby ktokolwiek się o nas dowiedział. Dopóki nie zostaniemy oficjalnie parą. Nie chcę być postrzegana jako ktoś, kto został twoim chwilowym kaprysem i rozrywką. 
- Spokojnie. Przecież tu nikogo nie ma. Zresztą możemy robić, co tylko chcemy. Nikogo to nie powinno obchodzić - podziwiam twoją swobodę i beztroskę. Ja nie potrafię być tak wyluzowana. Od zawsze przejmowałam się, opinią innych na mój temat.
- Czas na ciebie. Zobaczymy się po zakończeniu konkursu - ostatni raz, lekko cię całuję. Po czym wracasz tą samą drogą, którą przyszedłeś. 






Patrzę jak z każdą sekundą, coraz bardziej się oddalasz. Mam zamiar sama, udać się z powrotem w kierunku trybun, gdy nieoczekiwanie słyszę za sobą, głos osoby z którą niezbyt się polubiłam. Miałam nadzieję, że uniknę spotkania z nią.
- Proszę, proszę kogo ja widzę. Miałem nadzieję, że się jeszcze spotkamy, Elino - odwracam się i staję twarzą w twarz z Manuelem. Od razu cofam się kilka kroków, widząc jak blisko mnie się znajduje. Moja nerwowa reakcja, wprawia go w rozbawienie.
- Nie rozumiem, skąd twoja ekscytacja. Przecież my się w ogóle nie znamy - staram się, aby mój głos brzmiał pewnie i spokojnie. I nie wykazywał oznak zdenerwowania.
- Jeszcze nie. Ale liczę, że wkrótce się to zmieni - patrzy na mnie pożądliwym wzrokiem.
- Przykro mi, ale już ostatnio ci powiedziałam, że nie interesują mnie żadne bliższe znajomości - kończę z kurtuazją i mówię, co myślę. Mając nadzieję, że się ode mnie w końcu odczepi.
- Oczywiście. Przecież całą twoją uwagę, pochłania Stefan. Byłem tego nawet przed chwilą świadkiem. Od początku, podejrzewałem, że coś was łączy. A teraz otrzymałem na to dowód. Nieźle się z tym kryjecie. Ciekawe jak wszyscy zareagowaliby, gdyby dowiedzieli się prawdy - zaczynam się martwić, że Manuel rozpowie wszystkim, o tym co widział. A to, jeszcze bardziej wszystko skomplikuje.
- Czego ty chcesz? - pytam wściekła nie rozumiejąc, dlaczego się na mnie, aż tak uwziął.
- Ciebie - odpowiada bezceremonialnie. A ja staję jak zamurowana. Licząc, że za chwilę usłyszę, że to tylko żart. Nic takiego się jednak nie dzieje.
- Nie wiem, co ty sobie ubzdurałeś. Ale możesz wybić sobie to z głowy. Pomiędzy nami, nic nigdy nie będzie - odzyskuję po chwili mowę. Ale moje słowa nie robią na nim, żadnego wrażenia.
- To się jeszcze okaże. Szczególnie gdy przekonasz się, że Stefan wcale nie jest tak idealny, za jakiego go uważasz. Jesteś absolutnie pewna, że jest z tobą całkowicie szczery i nic przed tobą nie ukrywa? - widzę jak wypowiedzenie tych słów, sprawia mu niezwykłą satysfakcję. A ja jestem tym wszystkim zdezorientowana.
- Możesz mówić jaśniej? Czy po prostu chcesz zasiać we mnie niepotrzebne wątpliwości, aby nas ze sobą poróżnić? - chcę się dowiedzieć czegoś więcej.
- Moja droga. Informację kosztują. Ale jedna wspólna noc, powinna na razie załatwić sprawę. Intrygujesz mnie, od kiedy tylko zobaczyłem cię po raz pierwszy. I chcę w końcu zaspokoić swoją ciekawość. Nikt się przecież, nie musi o tym dowiedzieć. Sądzę, że mogłoby być nam razem dobrze- po tych słowach, tracę panowanie i mam ochotę go spoliczkować. Fettner jednak orientuje się w moich zamiarach i powstrzymuje mnie.



Chcę się wyrwać i odejść od niego. Nie udaję mi się to jednak, ponieważ mnie zatrzymuje.
- Prędzej czy później i tak będziesz moja. A wtedy Stefan, oszaleje ze wściekłości. Nie będzie mógł znieść myśli, że dostałem coś, co powinno należeć wyłącznie do niego. Uwierz mi, on bardzo nie lubi dzielić się z innymi czymś, co według niego należy do niego - szepcze mi do ucha, po czym  zahacza swoimi ustami o jego płatek.



Tym razem udaje mi się wyrwać. Bez słowa, szybko oddalam się od niego. Czując się okropnie. Skoczek potraktował mnie jak bezwartościową rzecz, którą może mieć każdy. Jeszcze nikt w życiu, tak mnie nie upokorzył. Zaczynam się obawiać, że zrobi wszystko, aby zrealizować swój cel. Dodatkowo nie dają mi spokoju jego słowa, odnoszące się do twojej osoby. Nie wierzę, że z premedytacją byś mnie okłamywał. Jaki miałbyś w tym cel? Zupełnie już nie wiem, co mam myśleć.  A w mojej głowie panuje mętlik.



Wieczorem, zupełnie odpływam myślami. Nie potrafiąc cieszyć się nawet, ze wspólnie spędzonego czasu.
- Eli, co się stało? Widzę przecież, że coś cię trapi już od jakiegoś czasu - bardzo szybko, orientujesz się, że nie mam najlepszego samopoczucia. Nie mogę jednak, powiedzieć ci prawdy. Wiedząc, że tym razem nie odpuściłbyś swojemu koledze z drużyny, wypowiedzianych przez niego słów. Czym naraziłbyś się na przykre tego konsekwencje.
- Odpowiesz na jedno moje pytanie? - pytam mimowolnie, chcąc w końcu rozwiać swoje wątpliwości.
- Oczywiście, co takiego chcesz wiedzieć? - patrzysz na mnie z wyczekiwaniem.
- Stefan, czy ty przede mną coś ukrywasz? Jest coś o czym powinnam wiedzieć? - obserwuję cię, dostrzegając zaskoczenie rysujące się na twojej twarzy z powodu moich pytań.
- Nie rozumiem, skąd masz nagle takie wątpliwości? Dlaczego niby, miałbym coś przed tobą zatajać, nie ufasz mi? - zaczynam się czuć głupio. Nie powinnam w ogóle zwracać uwagi na słowa Fettnera.
- Przepraszam. Nie wiem, skąd mi się to wzięło. Zapomnij o tym. Mam ostatnio dużo pracy, przez to czuję się zmęczona i przewrażliwiona. Zmieńmy lepiej temat - proszę, nie chcąc wprowadzać niepotrzebnych nieporozumień między nami. Mam już wystarczająco dużo innych zmartwień. Na szczęście przystajesz na moją prośbę. Mimo, że wszystko wydaje się być dobrze. Wciąż nie potrafię się pozbyć wewnętrznego niepokoju, który podpowiada mi, że coś może być na rzeczy z twoją szczerością wobec mnie.




- Powinnaś bardziej o siebie dbać. Nie chcę żebyś się przemęczała - przyciągasz mnie do siebie, przytulając. W tym momencie, już sama nie wiem, co mam myśleć. Twoje zachowanie zupełnie przeczy moim wątpliwością. Wtulam się w ciebie i staram się pozbyć tych dręczących mnie myśli. 
- Postaram się. Zostaniesz ze mną na noc? - wypowiadam cicho prośbę. Mając nadzieję, że na nią przystaniesz.
- Skoro tego właśnie chcesz. Napiszę tylko do Michaela, żeby na mnie nie czekał - cieszę się, że tej nocy będę miała cię przy sobie. 

sobota, 28 października 2017

Wspomnienie Piętnaste


Ostatnie tygodnie, minęły mi w błyskawicznym tempie. Nie miałam pojęcia, gdzie podział się ten czas. Każdy kolejny dzień przybliżał mnie jednak do momentu, który miał po raz pierwszy zweryfikować trwałość naszej relacji, a ja choć starałam się tego po sobie nie poznać, coraz bardziej się tego obawiałam. Nieubłaganie nadszedł w końcu, moment rozpoczęcia sezonu zimowego w skokach. Najzwyczajniej w świecie bałam się tego, ponieważ wiedziałam, że teraz nasz kontakt ograniczy się do absolutnego minimum. Co oczywiście nastąpiło. Rzadko się widywaliśmy, najczęściej  odbywając wyłącznie krótkie rozmowy przez telefon, wieczorową porą. Starałam się to zaakceptować, doskonale wiedząc, że nie mamy wpływu na zmianę tego stanu rzeczy. Poza tym od samego początku wiedziałam, na co się piszę, zdając sobie sprawę, że życie sportowca wymaga wielu wyrzeczeń i nieustannego braku czasu. Dlatego wspierałem cię we wszystkimi najlepiej jak potrafiłam, motywując cię do osiągania jeszcze lepszych wyników. Przy okazji, nie zaprzątając ci głowy, swoimi problemami czy obawami. Wiedziałam, że to wszystko wynikało z braku twojej obecności, do której zbyt mocno zdążyłam się przyzwyczaić. Co być może było moim dużym błędem.




Sytuacji nie poprawiał także fakt, że oficjalnie wciąż pozostawałam wyłącznie twoją przyjaciółką. Mimo, że nasza relacja już dawno przekroczyła granicę przyjaźni. Starałam się jeszcze kilka razy poruszyć ten temat, ale za każdym razem odpowiadałeś wymijająco. Nie chcąc nic zmieniać. Nie rozumiałam tego. Dlaczego nie chciałeś chociaż spróbować? Nie wierzyłam, że aż tak bardzo byłeś zrażony do jakiegokolwiek zaangażowania. Zaczynałam więc obawiać się, że zwyczajnie nie darzysz mnie jakimś głębszym uczuciem, a ja zbyt mocno zaangażowałam się w coś bez przyszłości. Przecież nie uzyskałam nigdy od ciebie żadnej deklaracji. Mogłeś zniknąć z mojego życia właściwie w każdej sekundzie. Nie chciałam nawet o tym myśleć. Na tym etapie,  zbyt mocno cię już kochałam, aby móc sobie z tym, ewentualnie bez problemu poradzić. Nie potrafiłam już wyobrazić sobie swojego życia bez ciebie. Dlatego trzymałam się z całych sił, złudnej nadziei że w końcu usłyszę od ciebie wyznanie i zapewnienie, że ty również mnie kochasz.



Pukam niepewnie do gabinetu swojej przełożonej. Nie mam pojęcia, dlaczego zostałam wezwana na rozmowę. Przecież wykonuję swoją pracę rzetelnie i najlepiej jak tylko umiem. Nie przypominam sobie także, żebym w ostatnim czasie, mogła się czymś narazić. Co wymagałoby upomnienia.
Po usłyszeniu zaproszenia, przekraczam próg i zajmuję miejsce na przeciwko blondynki w średnim wieku, która bardzo szybko osiągnęła zawodowy sukces.
Rozglądam się po przestronnym wnętrzu, urządzonym w nowoczesnym stylu. Czekając na rozpoczęcie rozmowy.
- Pani Elino, przejdę od razu do rzeczy. Jestem bardzo zadowolona z pani pracy. Wykonywana jest ona bez zarzutu i niezwykle skrupulatnie. Zasłużyła więc pani na nagrodę. Chciałabym pani zaproponować awans na wyższe stanowisko - wpatruję się z niedowierzaniem w kobietę. W życiu się tego nie spodziewałam.
- Dziękuję za to duże wyróżnienie. Naprawdę wiele dla mnie znaczy - zapewniam.
- Jest tylko pewien problem. Wolne miejsce na tym stanowisku, jest w naszym oddziale w Wiedniu. Musiałaby pani się tam przenieść - mój entuzjazm, znika w jednej chwili.



Jakiś czas temu, zapewne bez wahania przyjęłabym tą propozycję. Chcąc zmienić swoje otoczenie i zapomnieć o przeszłości. Ale dużo się zmieniło. Wiedziałam, że będę musiała zrezygnować z tego awansu albo z ciebie. A ty byłeś dla mnie ważniejszy. Nawet jeśli to, co było pomiędzy nami, wciąż było kruche i niepewne. Więc odpowiedź nasuwała się sama.
- Przykro mi, ale będę musiała odmówić. Na chwilę obecną nie mogę się przeprowadzić. Proszę zaproponować to komuś innemu - mówię pewna swoich słów. Dostrzegając przy tym, lekkie rozczarowanie na twarzy szefowej.
- Proszę to jeszcze przemyśleć. Nie musi przecież pani decydować teraz. Chcę poznać ostateczną decyzję za miesiąc. Zgoda?
- W porządku - przystaję na ten dodatkowy czas, wiedząc że i tak nie zmienię swojej decyzji.
- W takim razie, proszę wracać do pracy. Do widzenia - żegnam się i opuszczam pomieszczenie.







Piątkowe późne popołudnie, spędzam na umówionej wizycie u doktora Spellera. Wciąż jeszcze moja praca z nim nie dobiegła końca, ale jesteśmy na dobrej drodze do zakończenia naszej współpracy w najbliższej przyszłości.
Ostatnio coraz częściej zamiast o przeszłości, rozmawiałam z nim o swoich teraźniejszych rozterkach i bieżących sprawcach. Stał się kimś w rodzaju, mojego powiernika. Miałam pewność, że u niego moje tajemnice są bezpieczne. Z racji wykonywanego zawodu i obowiązującej tajemnicy lekarskiej. Dlatego też bez wątpliwości, mogłam podzielić się z nim swoimi obawami.




- Naprawdę bez większego zastanowienia odrzuciłaś ten awans? Wydaję mi się, że działasz zbyt pochopnie - zaskakują mnie te słowa.
- Niby dlaczego? Praca nie jest najważniejsza, a ja czuję się tutaj szczęśliwa - odpowiadam, starając się  przekonać doktora do swojego zdania.
- Doskonale wiem, że nie o miejsce tu chodzi. A o tego tajemniczego młodzieńca, z którym ostatnio się spotykasz. Doceniam jego wkład w twoją walkę o wyjście na prostą. Ale uważam, że zbyt mocno się zaangażowałaś w waszą relację. Nie wiem, czy nie jest na to jeszcze dla ciebie za wcześnie - dostrzegam, że mój rozmówca patrzy na mnie z troską i niepokojem.
- Nie rozumiem, skąd te obawy i wątpliwości? Przecież jeszcze niedawno, sam pan mówił, że powinnam otworzyć się na innych i pozwolić im zbliżyć się do siebie - przypominam jego rady z przed kilku miesięcy.
- Pamiętam i nadal to podtrzymuję. Po prostu na podstawie twoich opowieści, uważam że jeśli coś by się nie udało. Mogłabyś sobie z tym nie poradzić i na powrót wrócić do stanu otępienia. Może powinnaś nabrać do tego, co was łączy trochę dystansu? Tym bardziej, że druga strona, postrzega zapewne waszą relację trochę inaczej - ostrzega, ale ja bagatelizuję to.
- Przemyślę to - odpowiadam, zupełnie nie rozumiejąc obaw doktora. Czułam się na tyle silna, że nie było nawet możliwości, abym powróciła do swojej apatii i stanów depresyjnych. Nie ważne, co przyniesie mi przyszłość. 




Weekend spędzam na odpoczynku po ciężkim tygodniu, ale nie jest mi wcale łatwo skupić się na czymś konkretnym, odczuwając coraz większą tęsknotę za tobą. W sobotnie popołudnie, zasiadam przed telewizorem z zamiarem obejrzenia konkursu, trzymając za ciebie kciuki. W życiu bym się nie spodziewała, że kiedykolwiek z własnej woli, obejrzę transmisję z wydarzenia sportowego. Dla ciebie jednak zrobiłam wyjątek. Z każdą kolejną minutą, coraz bardziej się w to wciągałam. Jakbym oglądała relacje z zawodów od lat i była kibicem od dziecka. Zmieniałeś mnie coraz bardziej, nie będąc nawet tego do końca świadomy.




Gdy po zakończeniu obydwu serii, klasyfikujesz się na pierwszym miejscu, nie potrafię powstrzymać się od szerokiego uśmiechu. Jestem z ciebie dumna, szczególnie kiedy widzę twoją zadowoloną twarz. W tym momencie najbardziej na świecie, chciałabym być obok ciebie i móc ci osobiście pogratulować. Zamiast tego z wyczekiwaniem czekam na twój telefon. Który na przekór, przez dłuższy czas nie nadchodzi.



Dopiero późnym wieczorem, znalazłeś czas na rozmowę ze mną. Dlatego, gdy tylko słyszę dźwięk nadchodzącego połączenia, odbieram niemal natychmiast.
- Cześć, Eli też tak bardzo za mną tęsknisz, jak ja za tobą? - zaczynasz na powitanie. A ja cieszę się, że nie tylko ja mam problem z brakiem naszych spotkań.
- Podejrzewam, że jeszcze bardziej. Gratuluję wygranej, mój mistrzu. Oby tak dalej - mówię z uśmiechem na ustach. Ciesząc się z twojej dobrej dyspozycji.
- Za tak dobry występ, należy mi się jakaś nagroda, prawda? - sugerujesz.
- Którą już dostałeś - przypominam, udając że nie mam pojęcia o czym mówisz.
- Ale nie od ciebie. Już nie mogę się doczekać, kiedy się zobaczymy. Chciałbym żebyś była teraz ze mną - takie wyznania z twojej strony, dawały mi nadzieję, że pomimo wszelkich przeciwności, mamy przed sobą wspólną przyszłość.




Rozmawiamy ze sobą jeszcze przez chwilę, po czym życząc sobie nawzajem dobrej nocy, kończymy tą krótką rozmowę. Kiedy staram się zasnąć, myślę o tobie. Zastanawiając się jakim cudem, udało ci się aż tak bardzo zawrócić mi w głowie.




Przygotowywanie kolacji podczas poniedziałkowego, wyjątkowo zimnego i ponurego wieczoru, przerywa mi dzwonek do drzwi. Jestem tym zaskoczona, ponieważ nikogo się nie spodziewałam. Dlatego też udaję się w celu otworzenia drzwi z założeniem, że pewnie to jakaś sąsiadka, która chce pożyczyć jakiś potrzeby jej pilnie produkt. Okazuje się jednak, że bardzo się pomyliłam. Dostrzegam ciebie i nie potrafię powstrzymać swojej radości.
- Stefan, co ty tutaj robisz? Byliśmy przecież umówieni na jutro - myślałam, że będziesz wolał dzisiaj odpocząć u siebie.
- Nie mogłem dłużej wytrzymać. Więc postanowiłem przyjechać prosto do ciebie. Nie cieszysz się? - w odpowiedzi składam na twoich ustach pocałunek, który wyraża więcej niż słowa.
Po chwili przyciągasz mnie do siebie, jeszcze namiętnej oddając pocałunek. Twoje pocałunki powodowały, że zapominałam o wszystkim i potrafiłam się skupić tylko na nich.




- Elina, pojedź ze mną na następne zawody. Proszę - przerywasz ciszę, jaka panowała od dłuższego czasu pomiędzy nami. Leżymy przytuleni do siebie, starając się sobą nacieszyć. To jedna z niewielu nocy, jakie spędzamy ze sobą w ciągu ostatnich tygodni.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Wiesz, że pracuję. Dodatkowo przecież to wszystko kosztuje. Umówiliśmy się, że pojawię się podczas austriackiej części Turnieju Czterech Skoczni - przypominam, wcale nie będąc entuzjastką zmiany planów.
- Tylko, że do tego czasu jeszcze bardzo daleko. Zresztą wszystko już załatwiłem. Dołączyłabyś do mnie w piątek po południu. Weekendy masz wolne, a skoro to ja zapraszam, to pokryję też wszelkie koszty. Daj się namówić - widzę, jak bardzo ci na tym zależy.
- Niech ci będzie, ale to pierwszy i ostatni raz, kiedy cokolwiek takiego ustalasz bez mojej wiedzy o tym, jasne? Skoro już wszystko jest ustalone, to szkoda aby teraz poszło to na marne - kwitujesz szczerym uśmiechem moją odpowiedź.
- Jesteś wspaniała - odpowiadasz, po czym całujesz mnie delikatnie.
- Świetnie się rozmawiało, ale teraz idziemy spać. Jest środek nocy, a wcześnie rano musimy wstać. Dobranoc - przytulam się do ciebie, po czym zamykam oczy i udaję się do krainy Morfeusza.

środa, 25 października 2017

Wspomnienie Czternaste




Podczas krótkiej przerwy w pracy. Spaceruję alejkami parku, pośród różnokolorowych liści, symbolizujących nadejście późnej jesieni. To nigdy nie była moja ulubiona pora roku, jednak tym razem zupełnie mi ona nie przeszkadza. Ostatnio mam zbyt dobry nastrój, aby nawet przygnębiający widok za oknem, mógł mi go zepsuć.


Czekam na twoje pojawienie,które jest powodem moej wizyty w tym miejscu nalegałeś na nasze spotkanie, chcąc porozmawiać ze mną, o czymś nie cierpiącym zwłoki. Nie mam pojęcia, czego może to dotyczyć, dlatego też czuję lekkie zdenerwowanie. Nie lubię, nie wiedzieć co mnie czeka.



Po niekończącym się oczekiwaniu, nareszcie dostrzegam cię z daleka. Biegnącego w moją stronę.
- Przepraszam za spóźnienie. Ale były straszne korki - zaczynasz na powitanie, całując mnie w policzek.
- Rozumiem, nic się nie stało. A więc, co jest aż tak ważne i pilne, że nie mogłeś powiedzieć mi tego przez telefon? - pytam, chcąc poznać powód naszego niezaplanowanego spotkania.
- Pomyślałem sobie, że może moglibyśmy wyjechać gdzieś w najbliższy weekend i spędzić go tylko we dwójkę? Wiesz, że za chwilę rozpoczyna się sezon i nie będzie już do tego okazji - zaskakuje mnie ta nieoczekiwana propozycja.
- Masz coś konkretnego na myśli? - ciekawi mnie, gdzie mielibyśmy spędzić ten czas.
- Moi rodzice mają mały domek w jednej z miejscowości, położonej u podnóża Alp. W dzieciństwie spędzałem tam, praktycznie każde wakacje. Pomyślałem, że to idealne miejsce, szczególnie że kiedyś mówiłaś, iż uwielbiasz góry. A krótki odpoczynek na pewno dobrze nam zrobi. Więc, co ty na to? - coraz bardziej podoba mi się ten pomysł. Szczególnie jeśli pomyślę, że niedługo, przestaniemy widywać się tak często. Nasz kontakt, drastycznie się ograniczy. Biorąc pod uwagę twoje nieustanne wyjazdy i treningi.
- Zgoda. Pojedźmy tam. - widzę twój szeroki uśmiech zadowolenia, na moją odpowiedź.
- Strasznie się cieszę, że się zgodziłaś. Nie mogę się już doczekać - sama także zaczynałam odczuwać ekscytację, na myśl o zbliżającym się weekendzie. Dawno już nigdzie nie byłam, a w dodatku będę miała cię przez dwa dni, tylko dla siebie.

Spacerujemy jeszcze przez chwilę, rozmawiając o mojej pracy i twoich treningach. Jednak w momencie, gdy spoglądam na swój zegarek, wiem że muszę wracać do pracy, ponieważ moja przerwa dobiega końca.
- Stefan, niestety muszę iść. Inaczej się spóźnię i będę musiała się tłumaczyć - informuję cię, choć najchętniej zostałabym tu z tobą.
- Naprawdę już musisz iść? - kiwam potakująco głową. Wiedząc, że czeka mnie dziś jeszcze dużo do zrobienia.
- W takim razie miłej pracy - uśmiecham się w twoją stronę.
- Do zobaczenia - chcę już iść, ale mnie powstrzymujesz. Chwytając za rękę, odwracając przy tym w swoją stronę i przyciągając do siebie. Następnie składasz na moich ustach czuły pocałunek.
- Teraz możesz iść - słyszę, gdy odsuwamy się od siebie. Nie mówię nic więcej i podążam w stronę wyjścia z parku z uśmiechem na ustach. Ostatnio nie mogłam się na niczym skupić, myśląc wyłącznie o tobie, co zaczynało być dla mnie niepokojące. Jeszcze nikt w moim dotychczasowym życiu, nie potrafił tak mną zawładnąć.




Gdyby ktoś parę miesięcy wcześniej, powiedział mi że znowu zacznę być zadowolona z życia, za nic bym nie uwierzyła, uważając jedynie, że ktoś posiada przesadnie wybujałą wyobraźnię. Jednak tak się stało, na dodatek z każdym dniem, byłam coraz bardziej zakochana. Budziło to moje coraz większe obawy, ponieważ wciąż nie miałam pojęcia, czy moje uczucia są, choć w minimalnym stopniu odwzajemnione. Mimo wszystko starałam się, zbyt często o tym nie myśleć i żyć chwilą. Nie wybiegając przy tym zbytnio w przyszłość, ani snuć jakichkolwiek planów, dotyczących naszej wspólnej przyszłości. 





Kolejne dni tygodnia, dzielące mnie od weekendu. Dłużyły mi się w nieskończoność. Wydawało mi się, że czas stanął w miejscu i zwyczajnie robi mi na złość. Gdy wskazówki zegarów w ślamazarnym tempie, odmierzały kolejne godziny. Na szczęście jakoś dotrwałam do piątkowego popołudnia.
Teraz pozostało mi się tylko spakować, co wcale nie okazało się łatwym zadaniem. Nie miałam pojęcia, co mam ze sobą zabrać. Wszystko wydawało mi się nieodpowiednie.



W końcu, po upływie jakiś dwóch godzin, mogę odetchnąć z ulgą i zamknąć swoją walizkę. Gotową na nadchodzący wyjazd. Po krótkim zastanowieniu, czy aby na pewno niczego nie zapomniałam, odkładam niepotrzebne rzeczy z powrotem do szafy. Próbując posprzątać bałagan, który zrobiłam.



Wieczorem, aby wypełnić czymś swój wolny czas, oglądam niezbyt interesujący film. Zupełnie nie skupiam się na fabule, a moje myśli płyną w zupełnie innym kierunku. Rozmyślam o ostatnich wydarzeniach, które miały miejsce. Na nowo je odtwarzając. 



- Naprawdę nie musiałeś się fatygować i specjalnie wchodzić po tych schodach, tylko po to żeby wziąć moją walizkę. Sama bym sobie z nią poradziła - mówię, schodząc za tobą na dół. Uparłeś się, żebym poczekała na ciebie w swoim mieszkaniu.
- Chyba sobie żartujesz. Na pewno nie stałbym i się przyglądał, jak się z tym męczysz. Wiem, że starasz się być samodzielna, najbardziej jak się tylko da, ale czasem możesz dać sobie pomóc - odpowiadasz, a ja nie zamierzam się o to dłużej sprzeczać.



Podróż upływa nam w bardzo miłej atmosferze. Przez co nawet nie zauważam, kiedy jesteśmy na miejscu.
Wychodząc na zewnątrz, dostrzegam drewniany domek. Stojący z dala od innych na lekkim uboczu, otoczony wieloma drzewami. Za nim rozpościera się, przepiękny widok na majestatyczne Alpy. Bardzo mi się tutaj podoba i czuję, że ten wyjazd może okazać się bardzo udany.


- Podoba ci się? - pytasz, obejmując mnie w pasie.
- Tutaj jest przepięknie - zachwycam się widokiem, starając się zapamiętać wszystko ze szczegółami.
- Są tutaj miejsca, gdzie widok jest jeszcze lepszy. Niedługo się przekonasz. A teraz chodź do środka - zapraszasz, a ja podążam za tobą.



Po zapoznaniu się z poszczególnymi pomieszczeniami w naszym tymczasowym miejscu zamieszkania, jestem wprost oczarowana. Jest tu bardzo przytulnie i nastrojowo. Mogłabym tutaj zostać nawet na stałe, byleby z tobą. Po rozpakowaniu swoich rzeczy, udaję się na dół. Zastanawiając gdzie się podziałeś, ponieważ nagle zniknąłeś mi z oczu. Odnajduję cię w salonie, gdzie kończysz rozmawiać z kimś przez telefon. Słyszę jedynie, jak z kimś się żegnasz. Nie pytam cię o nic, nie chcąc wyjść na ciekawską i kontrolującą twoje życie.



- Chodźmy na spacer. Pokażę ci okolicę - wstajesz ochoczo z fotela. Zerkając nerwowo na swój telefon, a ja zastanawiam się, dlaczego tak dziwnie reagujesz. Jakbyś za wszelką cenę próbował ukryć przede mną, że przed chwilą z kimś rozmawiałeś.



Spacerujemy pośród malowniczych widoków, nie wiele ze sobą rozmawiając. Słowa nie są nam potrzebne, wystarczy nam tylko swoja wzajemna obecność. Jestem tak pochłonięta podziwianiem piękna przyrody, że zupełnie zapominam o twoim wcześniejszym dziwnym zachowaniu. Dochodząc do wniosku, że może jestem zbyt przewrażliwiona.




Uśmiech mimowolnie wpływa na moje usta, czując że naprawdę jestem znowu szczęśliwa. Nareszcie udało mi się, zostawić za sobą przeszłość i skupić na teraźniejszości. Wiele mnie to kosztowało, ale było warto. Teraz mogę powiedzieć, że znowu wróciłam do życia.
- A jednak mi się udało - patrzę na ciebie i kompletnie nie rozumiem tych tajemniczych słów.
- Możesz trochę jaśniej? - proszę o wyjaśnienie.
-  Uśmiechasz się dokładnie tak samo jak na tym zdjęciu, które masz w domu. Kiedyś ci powiedziałem, że chciałbym zobaczyć ten uśmiech znowu na twojej twarzy i tak się stało - przypominam sobie o tej rozmowie, którą odbyliśmy na początku naszej znajomości.
- Masz w tym swój duży udział. Gdyby nie ty, nie wiem czy udałoby mi się poradzić sobie z tym wszystkim. Naprawdę jestem ci za to ogromnie wdzięczna - przytulam się do ciebie, wiedząc że w żadnym innym miejscu na świecie, nie byłoby mi lepiej.
- Ktoś musi się o ciebie troszczyć i dbać. A skoro to mnie, przypadła ta rola. To mogę się wyłącznie czuć zaszczycony.




Wieczór spędzamy w salonie. Wpatruję się w ciepłe światło, płynące z kominka. Opierając swoją głowę o twoje ramię.
- Stefan, kim my tak właściwie dla siebie jesteśmy? - słowa mimowolnie wypływają z moich ust.
- Naprawdę musimy zamykać w jakieś ramy czy konwenanse naszą relację? Albo próbować definiować, to co nas łączy? Przecież to nie jest nam do niczego potrzebne i jest nam tak dobrze. Po co to zmieniać? Elina, wiesz przecież że cię uwielbiam - na potwierdzenie swoich słów, całujesz mnie delikatnie w usta.




Wtedy po raz pierwszy, zapragnęłam usłyszeć zupełnie coś innego. Przede wszystkim pewne dwa słowa, które zmieniłyby wszystko i pokazały, że także coś do mnie czujesz, poza zwykłą sympatią. Chciałam żebyś był tylko mój i nikt nie mógł mi tego odebrać. Zamiast tego staliśmy w miejscu, a mi powoli przestawało to wystarczać. Nie miałam tylko pojęcia, jak mogłabym wpłynąć na zmianę tej sytuacji.



Budzę się wczesnym rankiem, czując jak twoje ramiona obejmują mnie w talii. Uwielbiałam takie poranki, gdy budziłam się obok ciebie. To była chociaż namiastka, tego o czym marzyłam. Staram się wstać najciszej jak tylko mogę i udaję do łazienki. Ubieram się w ciemne jeansy i swój ulubiony granatowy sweter. Po czym czeszę swoje włosy w luźnego koka. 





Schodzę na dół do kuchni, w celu zrobienia dla nas śniadania. Wpatruję się w widok za oknem, czując delikatne poczucie żalu, że za kilka godzin, będę musiała wrócić do rzeczywistości. I pożegnać się z tym miejscem.
W połowie przygotowań, czuję twoje dłonie na moim brzuchu, zgrabnie wsuwające się pod sweter. Od razu na mojej skórze, pojawiają się przyjemne dreszcze.
- Dlaczego tak wcześnie wstałaś? Jesteśmy tu po to, żeby się zrelaksować, a nie zrywać się bladym świtem. Znasz definicję słowa odpoczynek? - szepczesz mi do ucha, składając pocałunki na mojej odsłoniętej szyi. Nie potrafię ci się oprzeć i powstrzymać od westchnienia przyjemności.
- Powinnam to dokończyć - staram się przywrócić nam racjonalne myślenie. Gdy twoje dłonie coraz śmielej błądzą po moim ciele.
- Później dokończymy to razem, ale teraz możemy zająć się przyjemniejszą rzeczą - odwracasz mnie w swoją stronę i wpijasz zachłannie w moje usta. Po chwili prowadząc za sobą po schodach w stronę sypialni.




Późnym popołudniem, wyruszamy w drogę powrotną. Czas tutaj upłynął nam tak szybko, że nawet nie zdążyłam dobrze się nacieszyć, tym krótkim momentem, gdzie mogliśmy być tylko we dwójkę i nikt nam nie przeszkadzał. Co podczas następnych kilku miesięcy, będzie wprost niemożliwe do zrealizowania.




- Dziękuję za ten wspólnie spędzony czas. Było naprawdę miło – mówię, gdy znajdujemy się przed budynkiem, w którym mieszkam.
- Mi też było miło. Ale będzie jeszcze wiele okazji do wspólnych wyjazdów – zapewniasz, a ja mam zamiar trzymać cię za słowo.
- Pewnie jesteś zmęczony. Nie będę cię dłużej zatrzymywać, do zobaczenia – żegnam się i udaję do swojego mieszkania, z głową pełną nowych przyjemnych wspomnień.



niedziela, 22 października 2017

Wspomnienie Trzynaste



Przeglądam się w lustrze, dodając ostatnią wsuwkę do swojego koka. Mającego wyglądać na elegancką fryzurę. Spoglądam na zegarek, wiszący na jednej ze ścian i wzdycham z niezadowoleniem, wiedząc że nie zostało mi wiele czasu do twojego pojawienia. Staram się nie denerwować czekającym nas wieczorem. Mimo, że kilkukrotnie już dzisiaj, chciałam się z tego wycofać. Powstrzymywałam się jednak, wiedząc że sprawiłabym tym, tobie duży zawód.



Słyszę dzwonek do drzwi, gdy kończę malować usta czerwoną szminką. Oceniam efekt końcowy swojego wyglądu, dochodząc do wniosku, że nie jest najgorzej.
Udaję się więc w stronę drzwi, wiedząc kogo spotkam po ich drugiej stronie.
- Cześć. Proszę wejdź - zapraszam cię do środka. Musiałam przyznać sama przed sobą, że w tym eleganckim stroju, wyglądałeś jeszcze bardziej przystojniej niż na co dzień.
- Prześlicznie wyglądasz. Wszyscy będą mi zazdrościć takiej partnerki - mówisz na wstępie. A ja jestem miło podbudowana tymi słowami. Komplementy z twoich ust, sprawiały mi zawsze dużą radość.
- Tak myślisz? A ja uważam, że znajdzie się dużo lepiej prezentujących się ode mnie kobiet. Mimo wszystko, dziękuję za twoje miłe słowa - uśmiecham się delikatnie w twoim kierunku.
- Elina, więcej wiary w siebie - prowadzisz mnie ponownie w kierunku lustra, przed którym spędziłam dziś już kilka godzin.
- Tylko spójrz. Masz takie śliczne oczy, zresztą nie tylko one są wyjątkowe. Cała jesteś piękna i uwierz w to w końcu - stajesz za mną, obejmując mnie w talii i całujesz delikatnie w policzek.




Przyglądam się naszemu, wspólnemu odbiciu. Dochodząc do wniosku, że naprawdę ładnie razem wyglądamy i pasujemy do siebie. Szybko jednak odrzucam od siebie te myśli, wiedząc że zupełnie nie powinnam ich do siebie dopuszczać. Przecież to nierealne. W życiu nie uwierzę, że chciałbyś związać się z kimś takim jak ja.



- Powinniśmy się chyba zbierać. Inaczej się spóźnimy - przypominam, odsuwając się od ciebie. Wiem, że muszę przerwać tą chwilę pomiędzy nami, inaczej mogłaby doprowadzić do czegoś, co skomplikuje wszystko jeszcze bardziej.



Zakładam płaszcz na swoją granatową suknię, a następnie udajemy się na zewnątrz.
Rześkie i chłodne powietrze, pomaga mi pozbyć się dziwnego uczucia duszności, jakie towarzyszyło mi w moim mieszkaniu. Coraz gorzej radziłam sobie z twoją bliskością, nie było mi łatwo nie reagować na nią. 



Po dotarciu na miejsce, moje zdenerwowanie z każdą chwilą narasta. Otacza mnie ogrom, kompletnie nie znajomych osób. Trzymam się uważnie twojego ramienia, nie chcąc zgubić cię gdzieś w tym tłumie.



Na szczęście, stolik przy którym mamy zarezerwowane miejsce. Należy także do Claudii i Michaela. Jest to dla mnie budujący fakt, ponieważ to jedyne znane mi poza tobą osoby w tym miejscu. Dodatkowo polubiłam ich i dobrze mi się z nimi rozmawia.
- Dobrze widzieć was tu razem. Zapowiada się całkiem udany wieczór w świetnym towarzystwie - zaczyna na powitanie blondynka. Odpowiadam jej, krótkim uśmiechem. Po czym rozmawiamy przez jakiś czas, a Claudia pomaga mi dyskretnie, zaznajomić się z otoczeniem. Dzięki czemu, nie jestem już tak kompletnie nie doinformowana.



Po krótkiej chwili oczekiwania, słuchamy przemówień zapewne ważnych osób. Niestety są one dla mnie kompletnie obce, a tematyka ich wystąpień nie jest dla mnie zbyt interesująca. Staram się jednak z szacunku dla ich pracy, którą włożyli w dzisiejszy wieczór, zachować skupienie i wysłuchać wszystkiego do końca.



Po oficjalnej części, atmosfera trochę się rozluźnia. Dzięki czemu i ja jestem mniej zdenerwowana. Widzę jak pierwsze pary, pojawiają się na parkiecie. I zatracają w tańcu. Obserwuję je z poczuciem lekkiej nostalgii, przypominając sobie jak wiele razy w przeszłości byłam na miejscu, tych zadowolonych par.
- Zatańczysz ze mną? - patrzysz na mnie, wyczekując odpowiedzi.
- Z przyjemnością - podaję ci swoją dłoń i dołączamy do pozostałych uczestników zabawy.



Pierwsze takty, wyjątkowo wolnej i romantycznej piosenki, rozbrzmiewają w moich uszach. Obejmujesz mnie delikatnie i zaczynasz prowadzić w rytm, pierwszych taktów piosenki. Wpatrujesz się wprost w moje oczy, kiedy zaczynamy swój pierwszy wspólny taniec. Musiałam przyznać, że naprawdę byłeś dobrym tancerzem. Zagraliśmy się idealnie, jakby to była dla nas zwykła rutyna. A ja w końcu poczułam się dobrze, od zawsze lubiłam tańczyć. Pomagało mi to się odstresować.




- Wiesz, że większość facetów tutaj przebywających. Zrobiłoby wszystko, aby być na moim miejscu? Nie potrafią oderwać od ciebie wzroku - szepczesz mi do ucha, a ja zupełnie nie wiem, co powiedzieć.
- Ale to z tobą tu jestem. I nikt inny mnie nie obchodzi - odpowiadam szczerze. W ogóle nie zwracając uwagi na innych. Liczyłeś się dla mnie tylko ty.



Kolejne minuty, upływają nam na parkiecie. Zupełnie zatracamy się w dźwiękach muzyki i wzajemnego towarzystwa. Jednak w momencie, gdy zaczynam odczuwać zmęczenie. Postanawiamy chwilę odpocząć.



Naszą drogę powrotną do stolika, przerywa pojawienie się przed nami. Nieznajomego dla mnie bruneta.
- Cześć, Stefan. Dawno się nie widzieliśmy - dostrzegam, że nie reagujesz ze zbytnim entuzjazmem, na widok jak się domyślam, twojego kolegi z drużyny.
- Jakoś ostatnio nie było okazji - odpowiadasz lakonicznie.
- Może nas sobie przedstawisz? Kim jest ta urodziwa dama, która ci dzisiaj towarzyszy? - nasz rozmówca, przenosi swój wzrok ma mnie. Bezczelnie przejeżdżając swoim oceniającym wzrokiem po moim ciele.
- To Elina, moja przyjaciółka - przedstawiasz mnie - a to Manuel - jesteśmy razem w kadrze. Dowiaduję się, jak ma na imię nowo poznany chłopak.
- Nie musiałeś być taki dokładny, twoja koleżanka na pewno już wcześniej wiedziała, kim jestem. Prawda, Elino? - zbyt duża pewność siebie Fettnera, działa mi na nerwy.
Ze wszystkich sił staram się zachować spokój i być miła. Ale skoczek działa mi wyjątkowo na nerwy. Nigdy nie lubiłam, osób takiego typu.
- Przykro mi. Nie interesuję się zbytnio sportem - odpowiadam, chcąc jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
- W takim razie, chętnie udzielę ci paru lekcji. Abyś była na bieżąco. W końcu znajomość z nami zobowiązuje. Może dasz mi swój numer? - widzę, jak te słowa wyprowadzają cię z równowagi. Chcąc uniknąć niepotrzebnego konfliktu, delikatnie ściskam twoją dłoń. Mając nadzieję, że może to choć trochę cię uspokoi.
- Wybacz, ale jak będę potrzebowała pomocy to znalazłam już świetnego nauczyciela. Spóźniłeś się - po tych słowach, omijam szokowanego Fettnera i udaję się do naszego celu. Wciąż trzymając cię za rękę. 
- Przepraszam za niego. On kompletnie nie potrafi się zachować – mówisz zdenerwowanym głosem.
- Nie przejmuj się. Nic się przecież, nie stało – staram się przekonać ciebie do tego. Co nie najlepiej mi się udaje.





- Za chwilę wracam - wstaje z zajmowanego krzesła. Z zamiarem udania się do toalety. Na szczęście Michael pomógł mi uspokoić sytuację, po spotkaniu z Manuelem. Tylko dzięki jego sile przekonywania, nie zrobiłeś czegoś pochopnego. Co mogłoby przybrać katastrofalne skutki.
Od dłuższego już czasu, zastanawiałam się nad tym, dlaczego byłeś aż tak wściekły na swojego kolegę. Czy to tylko ze względu na jego nie stosowne zachowanie, czy może dlatego, że poczułeś się zazdrosny? Już w chwili dopuszczenia do siebie tej myśli, wiedziałam, że powinnam ją uznać za totalny absurd.



Spoglądam na swoją rozpromienioną twarz odbitą w lusterku, zawieszonym nad umywalką. Już dawno moje oczy nie miały w sobie tego blasku, który dostrzegam teraz. Doskonale wiedziałam, czyja to zasługa.



Wychodząc z łazienki, dostrzegam czyjąś postać, opierająca się o ścianę korytarza. Przez nie najlepsze światło, nie jestem w stanie rozpoznać, czy to ktoś znajomy. Zbliżając się niepewnym krokiem, coraz bliżej w kierunku nieznajomej postaci, wiem już że to ktoś bardzo dobrze mi znany.
- Czekasz na mnie? - pytam, stając na przeciwko ciebie.
- Nie wytrzymam już dłużej. Powstrzymuję się od początku wieczora i nie dam już więcej rady  - słyszę twój zdesperowany głos, zupełnie nie wiedząc, o co chodzi. Nie mogę jednak o to zapytać, gdyż przyciągasz mnie do siebie i wpijasz zachłannie w moje usta. Odwzajemniam twój pocałunek z równie wielką pasją. Sama także marzyłam o tym od kilku już godzin. Czuję jak z każdą kolejną sekundą, coraz bardziej zatracam się w twoich odurzających pocałunkach. Namiętność bierze górę, a pożądanie przejmuje nade mną kontrolę. Nie mam pojęcia, jak to wszystko by się skończyło, gdyby nie pojawienie się jakiejś kobiety, która przechodziła tym korytarzem.
Odsuwamy się od siebie, będąc zawstydzonymi, że przyłapano nas w takiej sytuacji. Za to jej jedyną reakcją na nasz widok, jest pobłażliwy uśmiech.



- Chodźmy stąd, gdzieś gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał - mówisz pociągającym tonem głosu. Zdaję sobie sprawę, że wcale nie chcieliśmy poprzestać na pocałunkach. Nie wiem tylko, czy jestem gotowa na przekroczenie tej ostatecznej granicy.
- Nie uważasz, że będzie to niegrzeczne, jeśli teraz tak po prostu sobie wyjdziemy - staram się przynajmniej zachować, jakąś cząstkę zdrowego rozsądku, zanim nasze emocje przejmą zupełną kontrolę nad nami.
- Nikt nawet tego nie zauważy. Chyba, że ty chcesz zostać - patrzysz na mnie wyczekująco.
- Oczywiście, że nie. Zabierz mnie stąd – podejmuję decyzję pod wpływem chwili. Składam jeszcze jeden krotki i czuły pocałunek na twoich wargach. Po czym spełniasz moją prośbę.



Droga do mojego mieszkania, ciągnie mi się w nieskończoność. W momencie, gdy w końcu zobaczyłam znajomy budynek nie potrafiłam powstrzymać radości. Chcąc w końcu znaleźć się z tobą sam na sam.



Szukam pośpiesznie kluczy w torebce, a gdy zamek ustępuje, wchodzimy do środka. Zapalam światło w korytarzu i ponownie przywieram do twoich ust, sama będąc zaskoczona swoją śmiałością. Płaszcz, który mam na sobie, zrzucam na podłogę. Po czym pociągam cię za sobą w głąb domu.
- Eli, jesteś pewna, że na pewno tego chcesz? Nie chcę żebyś później czegokolwiek żałowała - słyszę twoje pytanie, w momencie gdy rozpinam guziki, twojej białej koszuli.
- Gdybym tego nie chciała, nie byłoby cię tutaj. Pragnę cię, Stefan - mówię patrząc wprost w twoje oczy, aby pozbawić cię wszelkich wątpliwości.



Tyle ci wystarczy, nie zadajesz więcej zbędnych pytań. Dając się porwać namiętności i pożądaniu. Nasze ubrania znikają w błyskawicznym tempie, a ciszę w mieszkaniu przerywają jedynie nasze urywane oddechy i westchnienia przyjemności. Staraliśmy się nasycić sobą i dokładnie poznać swoje ciała. Ucząc się siebie nawzajem. Aby zaspokoić swoje pragnienia i udać się wspólnie na sam skraj rozkoszy. Nie poprzestaliśmy na jednym razie. Podczas tej, wydawać by się mogło zwyczajnej i chłodnej jesiennej nocy. Kochaliśmy się kilkakrotnie, za każdym razem osiągając spełnienie. Już wtedy wiedziałam, że to była jedna z najlepszych nocy w moim życiu. Którą zapamiętam do końca swoich dni. To właśnie wtedy, po raz pierwszy przyznałam się przed samą sobą, że moje serce należy wyłącznie do ciebie. Byłam nieodwracalnie w tobie zakochana.



To była nasza pierwsza, wspólna noc, która zamiast zaspokoić naszą fascynację sobą nawzajem. Tylko jeszcze bardziej ją rozbudziła. Zasypiając zmęczona w twoich ramionach, marzyłam jedynie o tym, żeby to nie był nasz pierwszy i ostatni raz. A takie noce jak ta, miały okazję się jeszcze powtórzyć.



Budzę się rano w wyśmienitym humorze. Przypominając sobie wydarzenia, ostatnich godzin. Odwracam się w twoją stronę, jednak jedyne co widzę to puste miejsce. Staram się nie zakładać najgorszych scenariuszy. W tym tego, że po prostu wyszedłeś bez żadnego słowa. Przecież nie zrobiłbyś, czegoś takiego. Na szczęście słyszę twoje kroki zmierzające do sypialni i oddycham z ulgą.



- Już nie śpisz? - witasz mnie pocałunkiem w czoło.
- Brak twojej obecności, skutecznie mnie rozbudził - mówię, odzyskując swój dobry nastrój.
- Nie chciałem cię budzić, tak słodko i spokojnie spałaś. Zrobiłem nam śniadanie, zapraszam - byłeś taki kochany i czuły, nie miałam pojęcia czy kiedykolwiek będę wstanie ci się za to wszystko odwdzięczyć.
- Zaraz przyjdę. Doprowadzę się tylko do ładu.



Po wspólnie spędzonym poranku, zastanawiam się co będzie dalej. Sądziłam, że być może poruszasz kwestie dotyczącą tego, co się wydarzyło. I wspólnie ustalimy, czy to zmienia coś pomiędzy nami. Nic takiego się jednak nie stało.
- Muszę lecieć. Obiecałem rodzicom, że ich dzisiaj odwiedzę. A muszę jeszcze wrócić do domu, żeby się przebrać - informujesz, kiedy kończę zmywać naczynia. A ty dopijasz swoją kawę.
- Jasne, rozumiem. Miłej wizyty - odwracam się w twoim kierunku. W głębi duszy rozczarowana, że nie spędzimy tego dnia razem.
- Do zobaczenia. Wieczorem zadzwonię - żegnasz się ze mną, całując przelotnie w usta.



Powoli zaczynało do mnie dochodzić, że ta noc nic pomiędzy nami nie zmieniła. Nadal traktujesz mnie, wyłącznie jako przyjaciółkę, być może nie taką typową, ale jednak. I pewnie nawet nie pomyślałeś, żeby cokolwiek zmieniać. A ja wiedząc, że temat związków był dla ciebie drażliwy i trudny. Nie miałam odwagi go poruszyć. Wolałam zadowolić się tym, co miałam. Niż stracić cię na zawsze.
Dodatkowo sama nie byłam przekonana, czy na pewno byłabym już w tym momencie gotowa na stworzenie poważnego i stabilnego związku z tobą. Dlatego też, postanowiłam pozwolić, aby sprawy toczyły się swoim torem. I przekonać się, do czego nas to doprowadzi. 

sobota, 14 października 2017

Wspomnienie Dwunaste


- Stefan, nareszcie jesteś - nie potrafię się powstrzymać i ostatnie dzielące nas metry przebiegam, wpadając w twoje ramiona. Przytulam się do ciebie, stęskniona za twoim widokiem i obecnością.
Nie chciałam dłużej odwlekać naszego spotkania, więc zadeklarowałam się, że odbiorę cię z lotniska.
Ostatnie dwa tygodnie, które spędziłeś na zgrupowaniu, ciągnęły mi się w nieskończoność. Uświadamiając mi jak bardzo uzależniłam się od twojej obecności w moim życiu. Nawet nie chciałam myśleć, jak poradzę sobie z twoją częstą nieobecnością, gdy sezon zimowy ruszy na dobre.
- Też za tobą tęskniłem. Ale jestem już z powrotem - mówisz, wciąż mnie obejmując. A ja ogromnie się cieszę, że znów mam cię blisko siebie.



- O proszę. Widzę, że przyjaciółka wita cię wylewniej niż mnie moja własna dziewczyna - do naszej dwójki dołącza Michael. Odsuwam się od ciebie i zastanawiam, czy aby nie przesadziłam ze swoim spontanicznym powitaniem. Być może było ono, zbyt wylewne. Jak na dwójkę znajomych.
- Ma się te względy - odpowiadasz przyjacielowi, a ja staram się unikać przenikliwego wzroku blondyna. Zapewne podejrzewa nas o bardziej zażyłą relację. A tak naprawdę ja sama już nie wiem, co nas łączy. I kim tak naprawdę dla siebie jesteśmy.
- Tak w ogóle to cześć. Miło mi cię znowu widzieć, Elino - odwzajemniam powitanie Hayboecka i pytam go o jego odczucia na temat ostatniego wyjazdu. Następne minuty upływają nam na koleżeńskiej rozmowie.




- Bardzo jesteś zmęczony? Bo jeśli nie, to co zrobimy z resztą dnia? - pytam, gdy stajemy na światłach i mogę na chwilę przestać się koncentrować na prowadzeniu samochodu. Przez ostatni czas wyszłam z wprawy i teraz muszę być ostrożna.
- Przepraszam, ale umówiłem się dziś na kawę z Sophie. Bardzo nalegała na spotkanie. Ale obiecuję, że jutro ci to wynagrodzę i będę tylko do twojej dyspozycji - mój cały entuzjazm z powodu twojego powrotu, znika w jednej chwili. Znów ona okazała się dla ciebie ważniejsza. A ja już wtedy wiedziałam, że nie będę w stanie z nią konkurować. Mogłeś zaprzeczać ile chciałeś, ale ja wiedziałam, że nadal żywisz do niej jakieś głębsze uczucia.
- W takim razie baw się dobrze. Jutro też możesz się z nią spotkać, bo ja mam zajęty cały dzień. Więc nie musisz się fatygować - kłamię, wiedząc że tak naprawdę nie mam nic zaplanowanego. Nie potrafię jednak powstrzymać się od tej drobnej uszczypliwości i ukryć swojego zawodu.
- Nie wiedziałem jak jej odmówić, bardzo zależało jej na tym spotkaniu. Proszę Eli, nie bądź zła - zawsze zwracałeś się do mnie, zdrobnieniem mojego imienia. Gdy chciałeś, żebym przestała się na ciebie złościć albo coś ci wybaczyła.
- Niby dlaczego miałabym być na ciebie zła? Przecież masz prawo spotykać się z kim chcesz - próbuję udawać, że wcale mnie to nie rusza. Choć jest zupełnie inaczej.
- Znam cię i wiem, kiedy się złościsz i coś ci nie pasuje. Wtedy zawsze tak śmiesznie marszczysz czoło, jak teraz - zaskakujesz mnie, tak dobrą spostrzegawczością. Postanawiam jednak iść w zaparte i nie przyznawać się do tego, że jestem zawiedziona twoimi dzisiejszymi planami.
- Wydaje ci się - mówię w momencie, gdy jesteśmy na miejscu.
- Skoro tak mówisz. Nie mam zamiaru się dłużej kłócić. Cześć - po dość oschłym pożegnaniu, wysiadasz. A ja zaczynam żałować swojego zachowania. Dochodzę do wniosku, że przesadziłam i powinnam bardziej panować nad swoją złością. W niczym mi to nie pomaga, a jedynie oddala od ciebie. Ale nie potrafię poradzić sobie ze świadomością, że to ona jest dla ciebie tym kim ja bym chciała się kiedyś stać.





Przez następną większą część dnia, staram się wypełnić sobie każdą sekundę, aby jak najmniej myśleć o tym, że pewnie właśnie teraz świetnie bawisz się ze swoją byłą dziewczyną, która wciąż jest dla ciebie bardzo ważna, choć starasz się temu zaprzeczać. Nie potrafię się pozbyć tego pierwiastka zazdrości, który się we mnie zakorzenił. Od momentu poznania Sophie. To coś zaskakującego, ponieważ nigdy wcześniej nic takiego mi się nie zdarzyło. Pomimo bycia w wieloletnim związku, nigdy nie czułam czegoś takiego. 



Po wysprzątaniu całego domu na błysk. Oraz przebrnięcia przez cały stos dokumentów, potrzebnych mi na jutrzejsze spotkanie w pracy. Zaczynam odczuwać zmęczenie. Cieszę się z tego, ponieważ mam nadzieję, że łatwiej mi będzie zasnąć i uniknę nieprzespanej nocy z powodu dręczących myśli.



Rano w nie najlepszym humorze, rozpoczynam kolejny dzień żmudnej pracy. Nie mogę się przełamać i zadzwonić do ciebie z przeprosinami za moje wczorajsze zachowanie. Automatycznie godząc się na to, że prawdopodobnie ty także się do mnie nie odezwiesz, biorąc pod uwagę nasze wczorajsze rozstanie. Tym razem to ja powinnam wyciągnąć rękę na zgodę, ale byłam na to zbyt dumna i uparta.




Późnym popołudniem. Zapinam guziki swojego czerwonego płaszcza i opuszczam budynek wydawnictwa. Próbując znaleźć pomysł na spędzenie dzisiejszego wieczoru. Nie chcę znów przebywać sama w czterech ścianach, obawiając się nawrotu, swoich pesymistycznych myśli i rozpamiętywania przeszłości. Poczyniłam już tak duże kroki, że nie chcę tego wszystkiego zaprzepaścić. 




Żegnając się ze znajomą z pracy, dostrzegam cię wyczekującego na moje pojawienie. Jestem zaskoczona twoją obecnością, w żadnym wypadku nie spodziewałam się ciebie tutaj zobaczyć.
- Co ty tutaj robisz? - pytam obojętnym głosem, w głębi serca ciesząc się z twojej obecności. Obawiałam się, że przestaniemy się widywać.
- Czekam na ciebie. Nadal jesteś na mnie zła? - spoglądam na twój niepewny wyraz twarzy. I zaczynam czuć się winna, dlatego że to ja wywołałam to nieporozumienie pomiędzy nami.
- To chyba ja powinnam o to zapytać. Nie chciałam się wczoraj tak unosić, nie miałam do tego prawa. Nie mam cię przecież na wyłączność. Możesz robić, co tylko chcesz i z kim chcesz - staram się równocześnie przekonać do tego zarówno ciebie jak i siebie. Nie przychodzi mi to jednak z łatwością.
- Ale wczoraj zachowałem się nie fair. Nie dość, że pofatygowałaś się, żeby mnie odebrać. To potem stwierdziłem, że nie mam dla ciebie czasu. Wiedząc, że bardzo liczyłaś na wspólnie spędzony czas. Przepraszam - postanawiam zakończyć tą naszą małą sprzeczkę. Która nie ma dalszego sensu.
- Dajmy już temu spokój. Udało się chociaż to spotkanie z Sophie? - nie umiem powstrzymać się, od dowiedzenia się czegoś na ten temat.
- Powspominaliśmy trochę dawne czasy. To był całkiem przyjemne spotkanie - staram się zachować spokój, przecież powinnam się tego spodziewać, że miło spędzicie ze sobą czas. Macie ze sobą dużo wspólnego i dodatkowo łączy was wspólna przeszłość.



- Może miałabyś ochotę coś zjeść? - przypominam sobie, że od przedpołudnia nie miałam nic w ustach.
- Z chęcią - zgadzam się bez niepotrzebnych nalegań z twojej strony.



Pokonujemy drogę, swobodnie rozmawiając na przeróżne tematy. Tak jakby wczorajsze wydarzenia, zupełnie nie miały miejsca. A ja cieszę się, że między nami, znów zapanowała zgoda.
Gdy znajdujemy się już przed restauracją, w której mamy zamiar zjeść późny obiad. Zatrzymujesz mnie przed opuszczeniem pojazdu. 
- Byłbym zapomniał. Mam coś dla ciebie - podajesz mi kopertę, czekając aż zobaczę, co jest w środku. 





Otwieram ją niepewnie, dostrzegając że to zaproszenie na coś w rodzaju gali, organizowanej przez związek z okazji, zbliżającego się rozpoczęcia sezonu zimowego w poszczególnych dyscyplinach. Czytając treść zapisaną na ozdobnym papierze, jestem coraz bardziej zdezorientowana. Nie rozumiem, dlaczego postanowiłeś zaprosić właśnie mnie. Przecież ja zupełnie tam nie pasuję. Mam zamiar ci to uświadomić.
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Przepraszam, ale nie pójdę tam z tobą - staram się wybić ci ten pomysł z głowy. Doskonale wiedząc, że to złe rozwiązanie.
- Elina, proszę. Nie chcę iść sam - starasz się mnie przekonać. Zastanawiam się, dlaczego nie zaproponowałeś tego Sophie, ale nie pytam o to na głos.
- Stefan, to naprawdę kiepski pomysł. Zaczną się tylko niepotrzebne plotki. Wszyscy wezmą nas za parę. Chcesz się im potem ciągle tłumaczyć, że tak nie jest i prostować ich domysły? - przedstawiam ci wady tego, abyśmy poszli tam razem.
- Niech sobie myślą, co chcą. Nie obchodzi mnie to. Chcę się tylko dobrze bawić, a bez ciebie nie będę. Eli, nie daj się dłużej prosić - staram się nie ulec, ale jestem coraz bliższa złamania swojego postanowienia. Widząc jak bardzo ci na tym zależy.
- Muszę to przemyśleć. Potrzebuję trochę czasu - staram się nie decydować o tym teraz.
- W porządku. Ale nie pozostało go już dużo. Zaproszenie jest na przyszły tydzień - przypominasz.
- Postaram się odpowiedzieć ci jak najszybciej. A teraz możemy już iść? Jestem strasznie głodna - zgadzasz się ze mną i udajemy w stronę budynku, stojącego nieopodal.




Czekając na deser, z którego ty rezygnujesz rozglądam się po znajomym wnętrzu restauracji.
- Wiesz, że kiedyś często bywałam tu razem z Christianem. To było jedno z naszych ulubionych miejsc - wracam wspomnieniami do wspólnych kolacji. Na zawsze zachowam sentyment do tego miejsca, w końcu to tutaj przyjęłam oświadczyny. Uśmiecham się smutno, odtwarzając w głowie ten moment.
- Nie miałem pojęcia. Jeśli przebywanie tutaj jest dla ciebie trudne, mogliśmy pójść gdzie indziej - wydajesz się zmartwiony i patrzysz na mnie z troską. Zupełnie niepotrzebnie.
- Nie mogę unikać wszystkich miejsc, które w jakikolwiek sposób kojarzą mi się z nim. W obawie, że przywołają jakieś wspomnienia. Czas stawić czoła rzeczywistości i przestać się bać - odpowiadam z pewnością w głosie.  




Po wspólnie zjedzonym posiłku, odwozisz mnie do domu. Życząc dobrej nocy. Odwzajemniam się tym samym i z głową pełną rozterek, dotyczących decyzji jaką muszę podjąć, udaję się do swojego mieszkania.





Z kubkiem gorącej herbaty, przykryta ciepłym kocem. Siadam na balkonie, zastanawiając się nad twoim zaproszeniem. Nie wiem, co mnie powstrzymuje przed zgodą na zostanie twoją osobą towarzyszącą. Być może strach przed oceną innych. Tego, że uznają iż nie jestem wystarczająco reprezentatywna. I zasługujesz na zdecydowanie kogoś lepszego. Takiego jak Sophie. Mimowolnie po raz kolejny, pojawia się wspomnienie dziewczyny w moich myślach. Podczas naszego przypadkowego spotkania, emanowała swoim perfekcyjnym wyglądem i pewnością siebie. A każdy jej gest, czy słowo były starannie przemyślane. To zupełne przeciwieństwo mojej osoby. Stroniącej od bycia w centrum uwagi i zmagającej się z atakami paniki w stresujących sytuacjach. Byłyśmy zupełnie różne i doskonale wiedziałam, że nigdy jej nie dorównam.



Po północy, gdy czuję że moje powieki stają się ciężkie. Biorę do ręki swój telefon. Pisząc do ciebie wiadomość.
" Długo nad tym myślałam i zdecydowałam, że pójdę tam z tobą. Oczywiście jeśli nadal tego chcesz." - wysyłam szybko te kilka słów, bojąc się że zaraz opuści mnie chwilowa odwaga.
Zasypiam z nadzieją, że nie pożałuję swojej decyzji. I będziemy się dobrze bawić.