środa, 22 listopada 2017

Wspomnienie Ostatnie

Podczas jednego z weekendowych, dodatkowo wyjątkowo ciepłego czerwcowego poranka. Budzisz mnie delikatnym pocałunkiem. Kilka sekund później, z szerokim uśmiechem na ustach, otwieram oczy. Rozpoczynając kolejny dzień, naszego wspólnego życia. Nigdy dotąd nie czułam się lepiej. Byłam nareszcie szczęśliwa i mogłam w pełni cieszyć się życiem. Po wszystkich przeciwnościach, które musieliśmy pokonać. W końcu nic nie stało na drodze, do naszej wspólnej przyszłości.

Zapomniałam o intrygach Manuela, starając się w jakimś stopniu, przynajmniej spróbować mu wybaczyć. Wiedząc, że nie uda mi się do końca życia unikać spotkań z nim. A także, prawdzie na temat Sophie i Christiana. Czy wszystkich innych, nieistotnych już rzeczach. 
Ostatnie miesiące przypominają bajkowy sen, a ja nie chcę żeby za żadne skarby się skończył. Teraz liczyłeś się tylko ty i nasz związek, który może w oczach wielu wcale nie wyglądałby na idealny. Mnie jednak, zupełnie to nie obchodziło. Bo przecież coś takiego jak ideał, po prostu nie istnieje. Obydwoje posiadamy liczne wady i irytujące przyzwyczajenia. Najważniejsze jednak jest to, że akceptujemy je u siebie nawzajem, dzięki czemu nam nie przeszkadzają



- Dzień dobry, śpiochu - siadasz obok mnie, podając mi tacę z jedzeniem. Spoglądam przy okazji na zegarek, orientując się, że jest po dziesiątej. 
- Z jakiej to okazji, zasłużyłam sobie na śniadanie do łóżka? - pytam zaciekawiona. Sięgając po szklankę z sokiem pomarańczowym, moim ulubionym
- Tak po prostu. Przecież to nic takiego - dla mnie nawet, wydawać by się mogło tak prosty gest, był bardzo cenny. Czułam się przez to ważna i wyjątkowa. 
- Jesteś kochany - mówię z pełnym przekonaniem. Każdego dnia dziękuję wszystkim bóstwom za to, że cię mam.
- Poczekaj, bo to jeszcze nie koniec niespodzianek. Mam coś jeszcze. Co powiesz na krótki urlop? - przed moimi oczami pojawiają się, dwa bilety lotnicze do Paryża. 
- Nie wierzę. Skąd wiedziałeś, że od dawna marzyłam o odwiedzeniu tego miasta? - od niepamiętnych czasów, chciałam odwiedzić stolicę Francji. Mimo to, zawsze coś stawało mi na przeszkodzie. 
- Kiedyś wspominałaś, że Paryż znajduje się na szczycie twojej listy miejsc do odwiedzenia - podziwiałam twoją pamięć do takich szczegółów. Nie miałam pojęcia, jak zapamiętujesz takie drobiazgi, o których mimowolnie ci opowiadam.
- Dziękuję, nie mogę się już doczekać - przytulam się do ciebie, całując w policzek. Od małego, Uwielbiałam podróże, a w szczególności w nowe i jeszcze nie poznane miejsca 
- Dla ciebie wszystko. Najważniejsze jest dla mnie, żebyś była zadowolona i szczęśliwa. 



Gdy stawiam swoje pierwsze kroki na francuskiej ziemi, nie potrafię powstrzymać swojej radości i ekscytacji. Od bardzo młodych lat, fascynowałam się tym krajem i kulturą. A teraz po raz pierwszy, mogę na własnej skórze odczuć ten wspaniały klimat. 


Opuszczamy lotnisko, trzymając się za ręce. Nadal nie mogłam się nadziwić, że nawet tak proste gesty, mogą sprawiać mi tyle radości. 


Wzrokiem poszukuję taksówki, która zabierze nas do naszego hotelu. Chciałam się w nim jak najszybciej znaleźć, aby rozpocząć na dobre, nasz krótki pobyt w tym miejscu. 
- Nie mogę się już doczekać, aż zaczniemy zwiedzać. Wszystko sobie dokładnie zaplanowałam - mówię, opierając swoją głowę na twoim ramieniu. Kiedy przemierzamy w mozolnym tempie z powodu paryskie zakorkowane ulice. 
- Widzę, że zapowiada się prawdziwy maraton. Mam tylko nadzieję, że znajdziemy trochę czasu na sen i posiłki. Myślałem, że to wakacje - odpowiadasz ze śmiechem. Wyraźnie się ze mną drocząc. Uwielbiałeś to robić. 
- Przypomnisz mi, dlaczego z tobą wytrzymuję? Jesteś nieznośny - pytam, starając się zachować powagę.
- Niech pomyślę. Może dlatego, że mnie kochasz? - spoglądasz na mnie z jeszcze większym uśmiechem. 
- Dobra odpowiedź, panie Krafcie - ignoruję obecność taksówkarza i składam na twoich ustach namiętny pocałunek. 



Po zameldowaniu się i dotarciu do naszego pokoju, nie mogę wyjść z zachwytu. Widok z okna jest zdumiewający i wart wszystkiego. Z daleka dostrzegam Wieżę Eiffla. Rozmarzona wpatruję się w dal.

Wiem, że mogłabym tu zamieszkać na stałe, być może nawet w jednej z tych urokliwych kamieniczek. Jednocześnie wiedziałam jednak, że w najbliższym czasie, jestem na stałe związana z Austrią, co w żadnym wypadku mi nie przeszkadzało.



- Mam nadzieję, że ci się podoba - stajesz obok mnie, sam podziwiając widok.
- Jest wspaniale. Lepiej nie mogłam sobie wymarzyć - nie mogłam chcieć więcej. Byłam w przepięknym miejscu z osobą, którą kochałam nad życie. Nic więcej, nie było mi potrzebne do szczęścia.



Nie mogę nawet dokończyć rozpakowywania rzeczy z walizki, gdy czuję jak twoje usta zaczynają składać, delikatne pocałunki na mojej szyi. A twoje dłonie, bardzo sprawnie radzą sobie z guzikami od mojej koszuli. Odpinając jeden za drugim.
- Stefan, mieliśmy przecież za chwilę zejść na obiad. Podobno byłeś głodny - przypominam, ostatkiem silnej woli.
- Ale już nie jestem. Nie sądzisz, że powinniśmy sprawdzić, czy to łóżko jest rzeczywiście takie wygodne na jakie wygląda? - mruczysz mi do ucha. A ja jak zwykle ci ulegam. 

- Jesteś niereformowalny – tylko tyle zdążam powiedzieć, zanim zamykasz mi usta zachłannym pocałunkiem.



- Eli, nie chcę cię pospieszać. Ale właściwie jesteśmy już spóźnieni - delikatnie mi przypominasz, że zbyt długo szykuje się do wyjścia. Sama doskonale o tym wiedziałam, ale to wszystko przez to, że nie chcesz mi nic zdradzić. Poza tym, że zabierasz mnie na kolację. Dlatego też nie miałam pojęcia, w co powinnam się ubrać. Po długim zastanowieniu, postawiłam na skromną sukienkę. Która jest odpowiednia na prawie każdą okazję. 
- Możemy już iść - mówię, wychodząc z łazienki. Ostatni raz przeglądając się w lustrze. 
- Prześlicznie wyglądasz - bierzesz mnie za rękę i udajemy się w stronę wyjścia. 





Podczas pokonywania przez nas drogi, w nieznane mi miejsce. Dostrzegam, że wyraźnie jesteś czymś zestresowany. Nie mam tylko pojęcia dlaczego. 
- Coś się stało? Widzę przecież, że czymś się denerwujesz – ściskam uspokajająco twoją dłoń, starając się poznać tego przyczyny. 
- Wszystko jest w porządku, naprawdę - próbujesz mnie uspokoić, ale nie jestem przekonana czy mówisz prawdę. Postanawiam ci jednak zaufać. 




Podczas kolacji w jednej z eleganckich restauracji. Rozglądam się po jej wnętrzu, dostrzegając marmurowe rzeźby zdobiące niektóre części sali i obrazy powieszone w równej od siebie odległości, najprawdopodobniej z epoki klasycyzmu. Nastrojowości dodatkowo dodają, lekko przytłumione światła i świece zdobiące każdy stolik. To miejsce jest wprost stworzone dla zakochanych par, które mogą w spokoju nacieszyć się sobą. 
Czas upływa nam w przyjemnej atmosferze i wymienianiu uwag na temat serwowanych nam potraw. Czuję się wyśmienicie, a całą moją uwagę pochłania jedynie twoje towarzystwo. Z każdym dniem, kochałam cię coraz bardziej. Choć nie miałam pojęcia, jak to jest możliwe. 



Po skończeniu deseru, opuszczamy restaurację. Okazuje się jednak, że to nie koniec wieczoru. Najpierw kupujesz, przepiękny bukiet czerwonych róż u przydrożnej kwiaciarki. Następnie mi go wręczając. A potem, prowadzisz mnie wprost na Pola Elizejskie i robisz coś, co kompletnie mnie zaskakuje. W życiu bym się tego nie spodziewała. 



Klękasz przede mną i wyciągasz z kieszeni niepozorne pudełeczko. Po chwili przed moimi oczami, widnieje jego zawartość, która okazuje się przepięknym pierścionkiem. 
- Elina, być może dla ciebie to za wcześnie. Prawdopodobnie to nie jest też, najbardziej romantyczne miejsce i moment na to, a ja nie mam ułożonej w głowie jakiejś oszałamiającej przemowy, na którą zasługujesz. Ale jednego jestem pewien, że to ty jesteś tą jedyną i chcę dać ci na to kolejny dowód. Dlatego też, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - pytasz niepewnie. Zapewne bojąc się, że odrzucę twoje oświadczyny, albo zacznę się wahać. Ja jednak jestem pewna, jakiej odpowiedzi chcę udzielić. 



- Oczywiście, że tak - mówię z towarzyszącymi mi łzami szczęścia. Wsuwasz na mój palec pierścionek zaręczynowy, który jest namacalnym dowodem naszej miłości i porywasz mnie w swoje ramiona. 
- Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo jestem szczęśliwy z powodu tego, że się zgodziłaś. Kocham cię, Eli - wyznajesz, następnie mnie całując.
- Ja ciebie też, Stefan - odpowiadam, wciąż nie mogąc uwierzyć w wydarzenia sprzed chwili. Naprawdę zostałam twoją narzeczoną. Może dla kogoś wydawałoby się to niczym nadzwyczajnym, ale dla mnie to było coś niezwykle istotnego. 



Jeszcze kilkanaście miesięcy temu, w życiu bym nie uwierzyła, że moje życie może się tak odmienić. Los jednak postanowił, wynagrodzić mi wszystkie moje cierpienia z przeszłości. W nagrodę stawiając na mojej drodze ciebie. Wyrwałeś mnie z otchłani beznadziei i pozwoliłeś na nowo uwierzyć i docenić to, jakim cudem może być życie. Uświadomiłeś mi, że mamy je tylko jedno i powinniśmy w pełni je wykorzystać. Żyć teraźniejszością, a nie tym co się wydarzyło lub dopiero ma wydarzyć.
Następnie obdarzyłeś uczuciem, o jakim nawet nie potrafiłam marzyć. Jakiś czas temu nie wierzyłam, że czeka mnie jeszcze coś dobrego. Ale stopniowo przekonywałam się, jak bardzo się mylę. Skutecznie wyprowadziłeś mnie z błędu. Dzięki tobie i twojej wytrwałości odnalazłam się na nowo. 
Nie znam przyszłości i nie mam pojęcia, jak potoczy się nasze dalsze życie. Ale jednego jestem praktycznie pewna, tego że nasze uczucie nigdy się nie wypali. Jest zbyt silne, aby coś mogło je zniszczyć. Taka miłość nie zdarza się często. Dlatego doskonale zdaję sobie sprawę, że jesteśmy dużymi szczęściarzami, z powodu tego, że postanowiła stanąć akurat na naszej drodze.



Koniec.