niedziela, 5 listopada 2017

Wspomnienie Siedemnaste


Leżę w łóżku przykryta szczelnie kołdrą i dodatkowym kocem, walcząc z kolejnym nawrotem gorączki. Od kilku już dni, walczę z wyjątkowo paskudną grypą, która rozłożyła mnie na dobre. Nie mam nawet siły, aby wstać z łóżka. Co jest niezwykle frustrujące i nużące.


Moje bezcelowe gapienie się w sufit i użalanie nad swoim położeniem, przerywa twoje pojawienie z kolejną dawką leków i ciepłą herbatą. Zajmujesz się mną od kiedy tylko, dowiedziałeś się o mojej chwilowej niedyspozycji. Przeprowadzając się na ten czas do mojego mieszkania. Przeorganizowałeś plan swojego dnia w taki sposób, aby jak najwięcej czasu spędzać ze mną. Byłeś gotowy wiele dla mnie poświęcić, mimo moich nieustannych protestów. Wielokrotnie podkreślałam, że moja mama w każdej chwili może przyjechać do mnie na kilka dni i zostać dopóki nie wyzdrowieję, żebyś w spokoju mógł zająć się swoimi sprawami. Ale nie chciałeś nawet o tym słyszeć.



- Jak się czujesz? Na pewno nie jest gorzej? - pytasz z przejęciem, martwiąc się coraz bardziej o mój stan zdrowia. Odstawiając kubek na pobliską szafkę.
- Jest bezmian. Ale sam słyszałeś słowa lekarza, że poprawa najprawdopodobniej nastąpi stopniowo i może potrwać kilka dni. Przestań się aż tak zamartwiać, nic mi nie będzie - moją wypowiedź przerywa, kolejny atak kaszlu.
- Eli, jak mam się nie martwić? Skoro widzę, że jesteś wykończona. Może powinien zobaczyć cię inny lekarz, bo najwyraźniej ten niezbyt zna się na rzeczy - ściskam delikatnie twoją dłoń, w celu próby uspokojenia cię.
- Stefan, to tylko grypa. Za niedługo wszystko wróci do normy. Nie pierwszy raz już, przez nią przechodzę i za każdym razem wygląda to tak samo - staram się przekonać cię do tego, że wszystko będzie w porządku. Co nie wychodzi mi najlepiej.
- Jesteś strasznie uparta. Dobrze poczekamy do jutra, ale jeśli nic się nie poprawi, to poprosimy o konsultację kogoś innego - zgadzam się na to, nie mając dłużej siły obstawać przy swoim.



- Nie powinieneś być już przypadkiem w drodze na trening? - pytam, spoglądając na zegarek.
- Uprzedziłem, że trochę się spóźnię. Nie powinnaś zostawać przez tyle godzin sama - gromię cię wzrokiem, słysząc te słowa.
- Nie jestem umierająca. Dlatego masz w tej chwili stąd znikać. Nie będziesz przeze mnie zaniedbywał swoich obowiązków, nie tak się umawialiśmy. Poradzę sobie, przez te kilka godzin - widzę, że chcesz już zaprotestować, ale moja mina skutecznie cię od tego powstrzymuje.
- Niech będzie. Ale będę miał telefon, cały czas przy sobie. Gdybyś tylko gorzej się poczuła, masz od razu dać znać, jasne? - kiwam głową na znak zgody. Całujesz mnie delikatnie w czoło i zaczynasz zbierać się do wyjścia.



Po kilku minutach, słyszę odgłos zamykanych drzwi, informujących mnie, że zostałam sama. Nie spodziewałam się, że będziesz się o mnie, aż tak troszczył. Twoja opiekuńczość wobec mojej osoby, coraz bardziej mnie rozczulała. Przez to czułam, że naprawdę jestem dla ciebie ważna, a to dodawało mi wiary, że nasza relacja zmierza w dobrym kierunku. I za jakiś czas oficjalnie, będę mogła przedstawić cię jako swojego partnera. Chciałabym doczekać się w najbliższej przyszłości tego momentu, aby mieć pewność, że nikt mi już ciebie nie odbierze. Zapomniałam już nawet o tych dziwnych ostrzeżeniach Fettnera, nie znajdując w twoim zachowaniu żadnych oznak potwierdzenia jego słów, a wręcz zaprzeczałeś jego podejrzeniom. Uznałam więc, że zwyczajnie wszystko sobie wymyślił, a ja dałam się na to nabrać. Nie wiedziałam jeszcze, jak rozwiąże drugi problem z jego osobą, dlatego miałam zamiar po prostu go unikać. A gdy będzie to niemożliwe, po prostu nie przebywać sam na sam w jego towarzystwie. W obecności innych, nie odważy się zrobić czegokolwiek.



Budzi mnie, twój delikatny dotyk na moich włosach. Otwieram oczy i delikatnie uśmiecham się w twoim kierunku, zadowolona z tego, że już wróciłeś.
- Przepraszam, nie chciałem cię budzić. Ale powinnaś coś zjeść - dostrzegam przygotowany dla mnie obiad.
- Sam to zrobiłeś? - zastanawiam się, wpatrując w talerz z apetycznie wyglądającą potrawą.
- Nie do końca. Wiesz, że nie jestem wybitnym kucharzem. Mam inne zdolności i talenty - mimowolnie zaczynam się śmiać. Po czym zaczynam jeść, przygotowane jedzenie. Które smakuje wyśmienicie.



Wieczorem, czuję się znacznie lepiej niż kilka godzin temu. Widocznie lekarstwa i twoja opieka, zaczęły przynosić oczekiwanie rezultaty.



Spoglądam na ciebie, skupionego na oglądaniu filmu. Czując, że takie wieczory mogłyby być już zawsze. Chciałabym, żebyśmy kiedyś zamieszkali razem i stworzyli trwały związek. Niestety do tego, jeszcze długa droga. Być może nawet, niemożliwa do zrealizowania.
- O czym myślisz? - przywracasz mnie do rzeczywistości.
- O niczym szczególnym - odpowiadam niepewnie. Nie chcąc zdradzić prawdy.
- A może właśnie powinnaś? Przecież zbliżają się twoje urodziny. Chciałabyś zrobić w ten dzień coś konkretnego? - przypominasz mi o tym, że siedemnasty grudnia nadchodzi wielkimi krokami.
- Nie. Nawet o tym nie myślałam. Dla mnie to zwyczajny dzień i nie mam zamiaru traktować go inaczej - urodziny przestały mi sprawiać radość. Ponieważ niosły za sobą wspomnienia przeszłości, kiedy to od niepamiętnych czasów spędzałam je z moim byłym narzeczonym.
- Nawet nie chcę tego słuchać. Już ja się postaram, żeby ten dzień był dla ciebie wyjątkowy, w końcu urodziny ma się raz w roku - zdaję sobie sprawę, że nie odpuścisz i na pewno coś zaplanujesz.



- Wiesz, że jeszcze nikt, aż tak bardzo się o mnie nie troszczył i nie zrobił dla mnie tyle, co ty? Nie wiem, co by się ze mną stało, gdybym cię nie poznała - gdy pomyśle jak niewiele brakowało, abym zakończyła naszą znajomość zanim na dobre się rozpoczęła. Uświadamiam sobie, jaka byłam głupia i jak wiele mogłam stracić.
- Jesteś dla mnie wyjątkowa. Dlatego robię to wszystko, zasługujesz na to. Bardzo mi na tobie zależy i dlatego chcę żebyś była szczęśliwa - czuję jak moje serce, przyśpiesza swoje bicie. To pierwsze tak odważne wyznanie z twojej strony w moim kierunku. Może nie jest tym, na które tak bardzo czekam. Ale daję mi ono wiarę, że wszystko idzie we właściwym kierunku.
- Mi także na tobie bardzo zależy - uśmiecham się szczerze w twoim kierunku, po czym przysuwasz się do mnie i całujesz delikatnie.
- Chyba się zapomniałeś. Jeszcze się zarazisz - przypominam o mojej chorobie.
- Zaryzykuję - ponownie łączysz nasze usta. Przysuwam się jeszcze bliżej do ciebie, pogłębiając nasz pocałunek. Brakowało mi takich momentów w ostatnim czasie.




- Dobranoc, Eli - przytulasz mnie do siebie z zamiarem udania się do snu.
- Dobranoc - odpowiadam, całując cię delikatnie w policzek.
Przez dłuższy czas, nie mogę zasnąć. Dlatego też, rozmyślam o swoim życiu i przyszłości. Mając nadzieję, że będę ją dzieliła z tobą.
Mając pewność, że śpisz. Zyskuję odwagę na powiedzenie, co do ciebie tak naprawdę czuję.
- Kocham cię, Stefan - mój szept, odbija się od ścian. Docierając ponownie do mnie, rozbrzmiewając w moich uszach. Nareszcie wypowiedziałam te słowa na głos, dzięki czemu zyskały one jeszcze większą moc. Chciałabym kiedyś, móc powtarzać ci je codziennie. I usłyszeć to samo od ciebie.
Zasypiam z wyczekiwaniem na nowy dzień. Będąc ciekawa, co takiego będzie miał mi do zaoferowania.



Następne dni upływają mi na dochodzeniu do zdrowia. Z każdą godziną jest coraz lepiej, dlatego nie muszę już jedynie leżeć bezczynnie w łóżku. Dzięki temu, nie potrzebowałam już nieustannej twojej opieki, mogłeś więc w spokoju znaleźć trochę czasu dla siebie. Po tym, jak ostatnio, nie odstępowałeś mnie na krok.
Teraz, gdy moje życie w końcu odzyskało swoją dawną równowagę, zaczęłam się cieszyć ze zwykłej codzienności. Nie przeszkadzała mi monotonia i spokojne tempo w jakim płynęło moje życie, ponieważ cieszyłam się każdym kolejnym dniem, cieszyć ze zwykłych drobiazgów.



Nieubłaganie nadeszły moje dwudzieste czwarte urodziny, od samego rano przypominając mi, że znowu jestem rok starsza.
Po otrzymaniu życzeń od dawnej koleżanki ze szkoły, która jako jedyna pamiętała o tym dniu z moich starych znajomych. Przyszła kolej na rodziców, którzy przy okazji serdecznie mnie zapraszali do siebie w odwiedziny. Chciałbym móc im cię przedstawić, będąc pewna, że na pewno bardzo by cię polubili. Niestety nie było to możliwe, bo jak niby miałabym im wytłumaczyć naszą relację, skoro sama do końca jej nie rozumiałam. W takich przypadkach wyjątkowo odczuwałam, brak twojej jasnej deklaracji dotyczących nas. Chciałam kogoś z kim będę, a nie tylko bywam. Kochałam cię jednak na tyle mocno, że nie potrafiłam postawić wszystkiego na jedną kartę i wymusić na tobie odpowiedź, dokąd to wszystko zmierza. Wolałam żyć, nie znając prawdy. Łudząc się, że niedługo samo się to rozwiąże.




- Wszystkiego najlepszego. Mam nadzieję, że spełnią się twoje wszystkie marzenia - witasz mnie, dość późnym popołudniem. Wręczając bukiet czerwonych róż.
- Dziękuję. Wejdź do środka - zapraszam, ale ty masz inne plany.
- Ale tylko na chwilę. Nie mamy na to zbytnio czasu. Wychodzimy na kolację. Ale zanim, tutaj mam jeden z twoich prezentów - wręczasz mi zaproszenie na zamknięte spotkanie autorskie z jednym z moich ulubionych pisarzy. Próbowałam wszelkimi sposobami je uzyskać, ale poniosłam klęskę. Dlatego też, wpatruję się w nie z jeszcze większym niedowierzaniem.
- Przecież to niemożliwe. To zaproszenie było nie do zdobycia - zastanawiam się, jak udało ci się tego dokonać.
- Kosztowało to trochę trudu, ale wiedziałem jak ci na tym zależy, więc byłem bardzo zdeterminowany. Na szczęście się udało - przytulam się do ciebie w ramach podziękowania.
- Jestem ci bardzo wdzięczna. Lepszego prezentu nie mogłam dostać - odpowiadasz na to, jedynie szerokim uśmiechem.
- To jeszcze nie koniec, mam coś jeszcze - wręczasz mi eleganckie, czerwone pokryte aksamitem pudełeczko. Otwieram je niepewnie, dostrzegając przepiękny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie serca.
- Ja nie mogę tego przyjąć. Pewnie kosztował fortunę, to za wiele - mimo, że bardzo mi się podoba, próbuję ci go oddać.
- Eli, nie opowiadaj głupot. Tylko go przyjmij, inaczej będzie mi przykro. To w końcu prezent - robisz proszącą minę, a ja nie potrafię dłużej obstawać przy swoim.
- Pomożesz mi go zapiąć? - odwracam się do ciebie tyłem, zgarniając włosy na swoje prawe ramię.



Przeglądam się ostatni raz w lusterku, dostrzegając że twój prezent idealnie pasuje do mojej sukienki. Z miejsca został moim ulubionym dodatkiem. I wiem, że niezbyt często będę go ściągała.
- Idziemy? Jesteśmy już praktycznie spóźnieni - delikatnie mnie pośpieszasz. Splatam ze sobą nasze dłonie i schodzimy na dół.



Po bardzo udanej kolacji w eleganckiej restauracji, musiałam przyznać, że za nami naprawdę bardzo udany wieczór. Dzięki tobie, na nowo doceniłam wyjątkowość swoich urodzin.
- Zostaniesz na noc? - pytam, mając nadzieję na pozytywną odpowiedź.
- Skoro chcesz, to bardzo chętnie - cieszę się z twoich słów.
- Wiesz, że spędzam u ciebie więcej czasu niż we własnym domu. Może powinienem się tutaj przeprowadzić? - mimo, że tylko żartujesz.. Ja nie miałabym nic przeciwko temu, aby z tobą zamieszkać.



- Napijesz się? - trzymam w jednej ręce butelkę wina. Miałam ją w domu, już od dłuższego czasu. A teraz wydaję mi się, że to odpowiednia okazja do jej otwarcia.
- Chętnie - biorę więc z szafki dwa kieliszki. A ty po chwili, nalewasz do nich czerwonej cieczy.
- Dziękuję za udane urodziny. Zapamiętam je na długo - całuję cię delikatnie w usta.
Po chwili, chcę się już odsunąć, Za to ty wcale nie masz zamiaru, poprzestać na tym niewinnym całusie. Bierzesz mnie na ręce i zanosisz w stronę sypialni.



Budzę się, dość późnym rankiem w pustym łóżku. Nie dostrzegam już żadnego śladu twojej obecności. Poza białą kartką znajdującą się na szafce nocnej, pokrytą twoim pośpiesznym pismem.
Wyjaśniasz w niej, że musiałeś wyjść wcześniej. Dodatkowo życzysz mi udanego dnia, obiecując że później się odezwiesz. Uśmiecham się sama do siebie i postanawiam wstać, aby rozpocząć kolejny dzień. 



Udaję się do kuchni w celu, zaparzenia sobie kawy. Po drodze, słyszę jednak dźwięk dzwoniącego telefonu. Nie należy on jednak do mnie. Znajduję go w salonie na stoliku. Domyślam się, że w pośpiechu zapomniałeś go ze sobą zabrać. Gdy ponownie ktoś dzwoni, spoglądam na ekran i dostrzegam, że osobą która chce się z tobą skontaktować jest Sophie. Nic z tego nie rozumiem, przecież ostatnio mówiłeś, że wasz kontakt znowu się urwał. Staram się, jednak nie denerwować, przecież to, że chciała z tobą porozmawiać nie oznacza niczego złego. Za chwilę jednak przychodzi wiadomość, która niszczy cały mój spokój i zaufanie w twoją szczerość wobec mnie.
Spoglądam na jej tekst, nie wierząc własnym oczom. Dlatego czytam ją kilka razy. Mimo to jej treść się nie zmienia.



" Ostatnio było bardzo miło. Mam nadzieję, że niedługo to powtórzymy. Zadzwoń. "

2 komentarze:

  1. Kurczę chciałam napisać że cieszę się bardzo że Stefan tak przejął się chorobą Eliny że nawet się do niej przeniósł na ten czas.Miałam nadzieję że w końcu oznajmią wszystkim że są parą.Niestety końcówka rozdziału rozwiała moją radość.Mam nadzieję że się to jakoś wytłumaczyć.Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wytłumaczyć da się wszystko, pytanie tylko czy Elina zaakceptuje te wyjaśnienia. I mogę zdradzić tylko tyle, że nie jestem przekonana, czy rzeczywiście pozna całą prawdę.😉

      Usuń