poniedziałek, 20 listopada 2017

Wspomnienie Dwudzieste Piąte



Wciskam jeszcze raz przycisk, przywołujący windę. Chcąc w końcu się w niej znaleźć, widząc jak Manuel, wyraźnie zmierza w moim kierunku. Za nic nie chcę oglądać jego triumfującego wyrazu twarzy, że udało mu się zniszczyć nasze szczęście. Los jednak kolejny raz, postanowił ze mnie zakpić i zrobić wszystko, abym nie uniknęła tego spotkania.


- Elina, co ci się stało? Dlaczego płaczesz? - słyszę jego niepewny głos. W pewnym sensie, zaskakuje mnie tymi pytaniami. Spodziewałam się raczej, jakiegoś zgryźliwego komentarza.
- A jak myślisz? Powiedziałam o wszystkim Stefanowi, możesz być z siebie dumny. Osiągnąłeś swój cel - mówię z bezsilnością. Byłam wykończona psychicznie. Nie miałam już siły, chociażby zachowywać pozorów, że radzę sobie z tą sytuacją.
- Do reszty oszalałaś? Po co, to zrobiłaś? - dostrzegam, że wcale nie jest z tego zadowolony. Nic z tego już nie rozumiem.
- Bo w przeciwieństwie do ciebie, posiadam jeszcze jakieś resztki moralności. Myślisz, że potrafiłabym go tak okłamywać? Zresztą, gdybym tego nie zrobiła. Prędzej czy później, wyręczyłbyś mnie. To chyba jakiś cud, że do tej pory tego nie zrobiłeś - wyrzucam z siebie na jednym wdechu. Patrząc mu prosto w oczy z nienawiścią.


-Nie zrobiłbym tego. Bo tak naprawdę, nie miałem czego mu powiedzieć - zamieram, kompletnie nie rozumiejąc jego słów. Nie zwracam uwagi nawet na pojawienie się, tak długo wyczekiwanej przeze mnie windy.
- O czym ty bredzisz? Znowu próbujesz na mnie swoich sztuczek? - jestem coraz bardziej, poirytowana tą rozmową i jego towarzystwem.
- Mówię o tym, że między nami do niczego nie doszło. Okłamałem cię - patrzę na niego z niedowierzaniem i coraz większym szokiem. Czując jak zaczyna mi wirować w głowie. Przecież to nie może być prawda.
- Możesz mi wytłumaczyć, co to znaczy? - dostrzegam jego wahanie czy powinien do wszystkiego się przyznać, ale w końcu ulega.


- Nie wiem, od czego mam zacząć. Co pamiętasz jako ostatnie? - nie chcę wracać do tamtych wspomnień, ale jeśli się nie przemogę. Niczego się nie dowiem.
- Jak się całowaliśmy. Ale niektóre wydarzenia, które miały miejsce przed tym, też mi gdzieś umknęły - mówię ze wstydem. Nie potrafiąc tego zaakceptować.
- Tak myślałem. Zacznę więc od tego, że poprosiłaś, abym odprowadził cię do pokoju i z tobą został, bo nie chciałaś być sama. Nie miałem wyjścia, nie byłaś w stanie tam sama dojść. Zgodziłem się i pomogłem ci bezpiecznie dotrzeć na miejsce, przy okazji wysłuchując jak to świat jest beznadziejny. Zastanawiałem się, dlaczego ci właściwie pomagam, nie mając nic w zamian. Dlatego też, gdy tylko drzwi się za nami zamknęły, pomyślałem że w końcu nadarzyła się dla mnie szansa, żeby się do ciebie zbliżyć. Byłaś wściekła na Stefana, a dodatkowo nie w pełni świadoma, co tak właściwie robisz. Wiem, że to było podłe. Pocałowałem cię, a kiedy ty zaczęłaś odwzajemniać pocałunek. Myślałem, że wszystko idzie zgodnie z planem. Ale kilka sekund później, odepchnęłaś mnie i powiedziałaś ledwie zrozumiale, żebym na nic nie liczył, ponieważ kochasz Stefana i nigdy nie zrobisz mu czegoś takiego. Zamurowało mnie. Nawet w takim stanie, potrafiłaś mi się oprzeć. Wiedziałem, że nic nie ugram. Więc odpuściłem. Pomogłem ci się rozebrać z większości ubrań, bo uparłaś się że inaczej się nie wyśpisz. Potem chciałaś, żebym się koło ciebie położył i nie chciałaś słyszeć odmowy. Chwilę później, smacznie spałaś. Przytulając się do mnie, myląc mnie przy okazji zapewne się domyślasz z kim. Sam parę minut po tobie zasnąłem - słucham w skupieniu. A przed oczami, pojawiają mi się jakieś przebłyski tych zdarzeń.


- Dlaczego więc następnego dnia rano, odpowiedziałeś mi inną wersję? - sama już nie wiem, w co mam wierzyć. Czy to możliwe, że naprawdę nie zrobiłam nic złego?
- Byłem wściekły. Nie mogłem się pogodzić, że mnie odrzuciłaś. Obudziłem się przed tobą i wszystko sobie dokładnie wymyśliłem. Licząc, że nie będziesz wiele pamiętać - nie mogę uwierzyć, że padłam ofiarą tak perfidnej intrygi.
- Jesteś pieprzonym egoistą. Pomyślałeś jak bardzo zniszczysz mi życie, tym okrutnym kłamstwem? - przestaję nad sobą panować. Górę bierze nade mną złość.
- Nie myślałem, że aż tak źle to przyjmiesz. Większość dziewczyn, które znam zapomniałaby o tym. Ale widząc twoją rozpacz, zacząłem się zastanawiać czy aby nie przesadziłem. Potem zrozumiałem, że Stefan to cholerny szczęściarz. Każdy by chciał, mieć kogoś takiego jak ty. Nie wiedziałem tylko, jak mam to wszystko odkręcić. Założyłem, że skoro się pogodziliście i jesteście razem, to postanowiłaś nic mu nie mówić. Dlatego zostawiłem was w spokoju. Naprawdę tego żałuję i przepraszam cię za wszystko - przeprosiny nie robią na mnie większego wrażenia. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie mu wybaczyć.
- Myślisz, że to coś zmieni? Na to już za późno. To koniec - chcę już od niego odejść. Ale mnie powstrzymuje.


- Jeśli chcesz, mogę w tej chwili iść do Stefana i opowiedzieć mu to samo, co tobie. Naprawię to, co zepsułem - kręcę przecząco głową.
- Naprawdę uważasz, że on w to uwierzy? Pomyśli, że to ja namówiłam cię do tego i kazałam opowiedzieć jakaś nową wersję. Teraz już nie można nic zrobić - gdyby tylko Fettner, nie okazał się takim tchórzem i przyznał się do wszystkiego wcześniej. Widocznie jednak, tak musiało być.
- Zawsze jest jakaś nadzieja. Daj mi szansę i poczekaj tutaj, a ja to odkręcę - prosi, ale ja nie mam zamiaru, spełniać żadnej jego prośby. Wiedząc, że to wszystko i tak pójdzie na marne.
- Przykro mi, ale nie. Śpieszę się - zostawiam go samego, mając nadzieję że nigdy więcej nie spotkam go na swojej drodze.

Podczas powrotu do domu, staram się poukładać w głowie, nowe informacje i zrozumieć dlaczego, spotkało to akurat mnie. Czułam się jak zwykła marionetka, którą ktoś steruje pociągając za sznurki. Bezwolna, nie mająca wpływu na swój los.
W gruncie rzeczy to, że jednak nie spędziłam nocy z Manuelem, wiele nie zmienia. Poza tym, że pozbyłam się dręczących mnie wyrzutów sumienia i odzyskałam szacunek do samej siebie. Jednak to na czym zależało mi najbardziej, nadal pozostaje nieosiągalne. Czyjeś kłamstwo, przeważyło nad naszą przyszłością. Bo jak niby, miałabym wiarygodnie przedstawić to, czego się niedawno dowiedziałam. Czas pogodzić się z tym, że los nie chciał, abyśmy byli ze sobą i zrobił wszystko, aby nas rozdzielić. Nieustannie stawiając na naszej drodze przeciwności. Z ostatnią nie potrafiliśmy sobie, niestety poradzić.
Nie wiem, czy kiedykolwiek zaakceptuję tą niesprawiedliwość i zdołam o tobie zapomnieć. Nie miałam już siły ciągle cię odzyskiwać, aby za chwilę tracić. Taka huśtawka emocjonalna, źle na mnie wpływała, pogrążając w otchłani beznadziei.


Ostatnie kilka dni, spędziłam w rodzinnym domu. Potrzebowałam kogoś bliskiego, kto okaże mi wsparcie i spróbuje pomóc, przebrnąć przez ten trudny dla mnie czas. Zrobiłam to także z jeszcze jednego powodu, nie chciałam cię spotkać. Aby niczego ci nie utrudniać. Dla ciebie to także, nie był na pewno łatwy okres czasu. Czułam się winna, że po raz kolejny dostarczyłam ci powodów do rozczarowania i sprawiłam przykrość. Nie zasługiwałam ani na twoją dobroć, a już tym bardziej na miłość. Powinieneś być z kimś, kto będzie dla ciebie wsparciem, a nie kogoś kto nieustannie sam go potrzebuje, tak jak na przykład ja w tym momencie.
- Elina, zejdź na dół. Zaraz będzie obiad - nie miałam ochoty na jedzenie. Ani na nic innego.
- Nie jestem głodna - odpowiadam niemrawo, wpatrując się w przestrzeń za oknem. Wiosna zawitała na dobre, wszystko budziło się do życia. Poza mną.
- Martwię się o ciebie. Znowu odsuwasz się od wszystkich i zamykasz w sobie - wiem, że mama boi się o mnie. Ale ja nie potrafię udawać, że nic się nie stało.
- Obiecuję ci, że niedługo się pozbieram. Muszę sobie tylko, poukładać niektóre rzeczy - staram się przekonać rodzicielkę, że poradzę sobie z utratą ciebie. Na szczęście na razie odpuszcza i zostawia mnie samą. Przez kolejne godziny, jedyne na czym się skupiam to wspominanie ostatnich miesięcy, kiedy to byłam szczęśliwa.



- Córeczko, masz gościa - moje rozmyślania nad swoim marnym życiem, przerywa mama. Orientuję się, że za oknami zapadł już zmrok i nadszedł kolejny wieczór. Zastanawiam się, kto to może być. Przecież praktycznie nikt nie wiem, że w ogóle tu jestem. A żaden z dawnych znajomych, mieszkających niedaleko. Nie miałby powodu, chcieć się ze mną widzieć. Nie mogę jednak zapytać o to mamy, ponieważ znika tak szybko jak się pojawiła.


Po chwili słyszę delikatne pukanie do drzwi od mojego pokoju. Patrzę niepewnie w ich kierunku.
- Proszę - mówię cichym głosem. Dostrzegając w progu ciebie. Nie wierzę własnym oczom.
- Poświęcisz mi parę minut? - pytasz nieprzekonany, czy się zgodzę. A ja wciąż nie mogę wyjść z szoku, że naprawdę tu jesteś. Mam wrażenie, że to sen, z którego za chwilę się obudzę.
- Wejdź - zapraszam. Odzyskując zdolność mowy. Spoglądam na ciebie, a widok ten wprawia mnie w niepokój. Pod twoim prawym okiem dostrzegam, całkiem groźnie wyglądający fioletowy siniak. A na dodatek gojącą się już rozciętą wargę.


- Co ci się stało? - zapominam się i podchodzę do ciebie zmartwiona. Przejeżdżając opuszkami palców po śladach, zdobiących twoją twarz. Za chwilę jednak odsuwam się, wiedząc że nie powinnam sobie na za dużo pozwalać.
- To nic takiego. Powiedzmy, że odbyłem po prostu niezbyt koleżeńską rozmowę z Manuelem. Sam jest w nie lepszym stanie niż ja, ale należało mu się. Chyba nareszcie, coś do niego dotarło . Nie o tym jednak chciałem rozmawiać - siadasz na krześle obok biurka, a ja zajmuję miejsce na parapecie niedaleko ciebie.


- Chcesz w ogóle jeszcze ze mną rozmawiać? Po tym wszystkim, czego się dowiedziałeś - jestem tym szczerze zdziwiona.
- Oczywiście, że tak. Już dawno byś o tym wiedziała, gdybyś nie zniknęła nagle bez słowa. Musiałem się trochę natrudzić, żeby cię znaleźć. Na szczęście przekonałem twoją mamę, aby powiedziała mi, czy faktycznie się tutaj nie zatrzymałaś - prosiłam rodziców, aby nikomu nie mówili, że jestem u nich. Jak widać mama długo nie potrafiła cię okłamywać.
- Nie chciałam ci niczego utrudniać. Wolałam zniknąć i pozwolić ci o mnie zapomnieć - tłumaczę się ze swojej decyzji.
- Eli, ja nie chcę o tobie w żadnym wypadku zapominać. Po tym jak przemyślałem sobie wszystko na spokojnie. Wiedziałem, że to co się stało już się dla mnie nie liczy. Nadal cię kochałem i nawet nie pomyślałem o naszym rozstaniu. Widziałem jak szczerze tego żałujesz i byłem pewien, że w normalnych warunkach w życiu byś tego nie zrobiła. Pół godziny potem jak wyszedłem, wróciłem i chciałem ci to powiedzieć oraz zapewnić, że to między nami nic nie zmienia. Ale ciebie nigdzie nie było. Spotkałem za to Fettnera, który do wszystkiego mi się przyznał. Nie mogłem uwierzyć, że mógł wymyślić coś takiego. Tak naprawdę więc, nic się nie wydarzyło. Dlaczego więc mi o tym nie powiedziałaś, tylko odeszłaś? - słyszę twoje pytanie. Widząc, że masz mi to za złe.
- Myślałam, że mi nie uwierzysz. Wolałam zostawić to wszystko, tak jak było. Nie miałam już siły walczyć. Stefan, ja na ciebie nie zasługuję. Potrzebujesz kogoś innego, ja dostarczam ci tylko ciągle problemów - podchodzisz do mnie z niezadowoloną miną i siadasz tuż obok. Obejmując mnie swoim ramieniem.


- Nawet nie chcę słuchać tych głupot. Jesteś dla mnie idealna. Kocham cię i to z tobą chcę spędzić resztę życia - zapewniasz, a ja czuję jak moja wiara w nasze szczęśliwe zakończenie, ponownie ożywa.
- Jesteś tego pewien? - chcę się upewnić.
- Jak niczego innego - całujesz mnie czule, starając się abym ci uwierzyła.


Czułam, że tym razem wszystko się ułoży. Skoro ani kłamstwa, ani intrygi innych nie zniszczyły naszego uczucia. Byłam pełna nadziei, że nic ani nikt nie będzie już w stanie nas rozdzielić. Wierzyłam, że przed nami będą teraz, tylko same szczęśliwe dni.

_____________________

Wielkimi krokami, zbliża się koniec tej historii. Przed nami prawdopodobnie, został jeszcze tylko jeden rozdział.

1 komentarz:

  1. Zacznę od tego że mam mieszane uczucia co do Manuela . Cieszę się że nie wykorzystał Eli ,ale jednak okropnie ją okłamał. Najważniejsze jednak że Stefan dowiedział się o wszystkim i odnalazł Eline.Fajnie że wszystko się układa ale szkoda że zbliżamy się do końca. Żal mi się rozstawać z Twoimi bohaterami.
    P/s Ja wracam do ponurej rzeczywistości po kilku cudownych dniach w Wiśle(naładowana ich widokiem)Zaraz zabieram się do pisania 😊

    OdpowiedzUsuń