Strony

czwartek, 5 października 2017

Wspomnienie Jedenaste



Wpatruję się w pierścionek wykonany z białego złota, który przez ostatnie lata, znajdował się na moim serdecznym palcu. Był symbolem tego, że ktoś znalazł klucz do mojego serca i jest już ono zajęte, a już wkrótce połączy mnie z kimś więź małżeństwa. Od dawna przestało być to aktualne, dlatego też, teraz leży on na środku stołu, a delikatny i skromny diament odbija refleksy świetlne, które pięknie się mienią. Właściwie nie wiem, dlaczego akurat dzisiaj postanowiłam odważyć się go zdjąć. Widocznie w końcu dorosłam do tej decyzji. To kolejny krok do rozprawienia się z przeszłością i próby zbudowania przyszłości.



Odkładając go do jednej z szufladek szkatułki z biżuterią, przez moment odczuwam delikatne zawahanie, czy na pewno postępuję słusznie. Ale bez większego zastanowienia, zamykam wieczko pudełka, tym samym zatrzaskując kolejne drzwi, które oddalały mnie od pogodzenia się z traumatycznymi wydarzeniami.
Czuję dziwne poczucie ulgi i czegoś na kształt wolności. Mogę nareszcie powiedzieć, że nie jestem niczym ograniczana i mogę robić wszystko, na co mam tylko ochotę. Wychodzę na balkon i uśmiecham się sama do siebie, dostrzegając na nowo piękno otaczającego mnie świata. Nie pamiętam, kiedy byłam w tak dobrym humorze i po prostu cieszyłam się życiem.



Chowam klucze od mieszkania do torebki i zbiegam po schodach, wiedząc że już na mnie czekasz. Opierasz się o samochód, wyczekując mojego pojawienia. Często lubiłam ci się przyglądać, gdy nie byłeś tego świadomy. Dostrzegałam wtedy prawdziwego ciebie.
- Cześć - staję przed tobą, po chwili witając się z tobą całusem w policzek.
- Widzę, że ktoś ma dzisiaj dobry humor - odpowiadasz, wesołym głosem. Dostrzegając mój pozytywny nastrój.
- Niecodziennie ma się szansę zobaczyć Stefana Krafta na zakupach. To będzie ciekawe doświadczenie - po długich namowach, udało mi się ciebie przekonać, żebyś towarzyszył mi w próbie kupienia nowej komody do salonu.
- Nie mam pojęcia, dlaczego się zgodziłem. Nie cierpię zakupów, pod każdym względem - twój grymasu niezadowolenia na twarzy, wywołuje moje rozbawienie.
- Zgodziłeś się tylko dlatego, bo obiecałam pojawić się na któryś zawodach Pucharu Świata - to było nasze, dwustronne porozumienie. Bez mojej obietnicy, za nic byś się nie zgodził.


Przemierzamy sklep w poszukiwaniu upragnionego mebla, co nie jest wcale najłatwiejszym zadaniem, biorąc pod uwagę moje niezdecydowanie. W pewnej chwili dostrzegam młodą kobietę, która przygląda nam się z zainteresowaniem i kieruje się w naszą stronę.
- Stefan? Zastanawiałam się, czy to naprawdę ty. Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie? - wygląda na to, że ta dziewczyna, bardzo dobrze cię zna. Patrzę na ciebie i dostrzegam, że wcale nie jesteś do końca zachwycony, tym niespodziewanym spotkaniem.
- Wszystko w porządku. A jak ty się masz Sophie? - pomimo chwilowego niezadowolenia z waszego ponownego zobaczenia się, wypowiadasz jej imię z dużą dozą czułości. A ja zaczynam się domyślać, że musiało was kiedyś łączyć coś poważnego.
Przez kolejne minuty, rozmawiacie ze sobą. Zupełnie ignorując moją obecność, a ja czuję się jak piąte koło u wozu. Zaczynam się zastanawiać, czy ta urodziwa brunetka to nie jest przypadkiem, ta dziewczyna o której opowiadała mi jakiś czas temu Claudia.



- Przepraszam, powinienem was najpierw sobie przedstawić - w końcu, przypominasz sobie o moim istnieniu.
- To jest Elina, moja przyjaciółka - przedstawiasz mnie - a to Sophie.
- Twoja była dziewczyna - nasza towarzyszka, kończy za ciebie. Patrząc na mnie z wyższością. Nie mam zamiaru wdać się w jej dziecinnie gierki i zwyczajnie to ignoruję.
- Miło było cię poznać. Nie będę wam przeszkadzać. Zostawię was, abyście sobie porozmawiali. A ja przejdę się jeszcze, po tamtych alejkach - nawet nie protestujesz. A mi jest zwyczajnie przykro, że zostałam odstawiona na boczny tor. Nie chciałam się przyznać, nawet sama przed sobą, że po prostu byłam o ciebie zazdrosna. Nie miałam do tego prawa, przecież byliśmy wyłącznie przyjaciółmi, a nasz ostatni pocałunek wcale niczego w tej kwstii nie zmienił. Nie miałam cię na wyłączność i powinnam brać pod uwagę, że być może kiedyś ponownie zwiążesz się z jakąś dziewczyną, a ja będę musiała to w pełni zaakceptować i uszanować.


Po około kwadransie, dołączasz do mnie. Wyraźnie zadowolony z rozmowy z Sophie. Jesteś uśmiechnięty i wprost emanujesz pozytywną energią.
- Zdecydowałaś się na coś? - pytasz mnie, podążając wzrokiem za opuszczającą sklep dziewczyną.
- Nadal ją kochasz, prawda? - nie potrafię powstrzymać się od wypowiedzenia tych słów. Po chwili jednak ich żałuję. Przecież nie powinnam się wtrącać do tych spraw.
- O czym ty mówisz? - dostrzegam twoje zdezorientowanie i próbę nie udzielenia dokładnej odpowiedzi.
- Nie musisz zaprzeczać. Widziałam jak patrzysz na nią z tęsknotą - podejrzewam, że to ona jest powodem, dla którego boisz się zaangażować w jakaś głębsza relację i nie obchodzą cię żadne związki.
- To wcale nie tak. Sophie bardzo mnie kiedyś zraniła. Dlatego nigdy więcej jej nie zaufam, a moje uczucia nie mają tutaj nic do rzeczy - pomimo twoich słów, czuję że wciąż jest dla ciebie bardzo ważna i gdyby tylko trochę się postarała, mógłbyś jej wybaczyć.
- Chcesz o tym porozmawiać? - chciałabym lepiej poznać twoją przeszłość. Nie tylko z punktu widzenia Claudii, o czym nawet nie masz pojęcia.
- Może innym razem. To naprawdę, niezbyt interesująca historia. Chodźmy lepiej na jakaś kawę - ucinasz rozmowę, a ja nie chcę na ciebie dłużej nalegać.



Wieczór spędzamy w twoim mieszkaniu, oglądając jakiś nudny film, który kompletnie mnie nie interesuje. Dlatego też, opieram swoją głowę o twoje ramię i zamykam na moment oczy. Po chwili obejmujesz mnie ramieniem, a ja wtulam się w ciebie, odczuwając chłód jesiennego wieczoru.
- Zimno ci? - odpowiadam twierdząco na twoje pytanie. Moment później okrywasz mnie kocem.



- Stefan, kiedy dokładnie masz to przedsezonowe zgrupowanie - wiem, że zbliża się ono nieuchronnie. Oznacza to, że nie będziemy się widzieć, przez blisko dwa tygodnie.
- W następny poniedziałek. Będziesz tęsknić? - pytasz zuchwale, będąc pewnym mojej twierdzącej odpowiedzi.
- Wcale. Przynajmniej trochę od ciebie odpocznę - droczę się z tobą.
W zemście za moje słowa, zaczynasz mnie łaskotać. Wiedząc, że tego nie znoszę.



W ferworze zabawy, przypadkiem spycham cię z kanapy. Niestety pociągasz mnie za sobą, spadając wprost na podłogę.
Leżę na tobie, a nasze twarze praktycznie stykają się ze sobą. Chcę wstać, kończąc ten niekomfortowy dla nas moment. Ale nie pozwalasz mi na to, łącząc nasze usta w pocałunku. Tak jak za pierwszym razem, nie potrafię ci się oprzeć i odwzajemniam go.
Mimo tego wszystkiego, co dzieje się pomiędzy nami. Przez myśli, przebiega mi nasze dzisiejsze spotkanie z Sophie. Dlatego też z tyłu mojej głowy pojawia się ostrzeżenie, że nie powinnam się zbytnio angażować w naszą relację, aby ponownie nie narazić się na rozczarowanie.



- Może zostaniesz? Możesz spać w pokoju gościnnym - proponujesz, gdy chce się zbierać do domu.
- Nie mam nic do przebrania - przypominam.
- Coś na pewno się znajdzie. To jak będzie? - chcesz poznać moją odpowiedź.
- Niech będzie - zgadzam się. Ulegając twoim namowom.


W środku nocy, gdy przekręcam się z boku na bok. Nie mogąc zasnąć, wpadam na szalony pomysł. Wstaję z zajmowanego przez siebie łóżka i po cichu udaję się w stronę twojej sypialni.
Widzę, że śpisz w najlepsze, dlatego chcę zrezygnować z tego, co sobie wymyśliłam.
Gdy mam już wrócić do swojego tymczasowego pokoju, słyszę twój zaspany głos.
- No chodź tutaj. Domyślam się, że pewnie nie możesz zasnąć - przesuwasz się na bok, aby zrobić mi miejsce.
Bez większego zastanowienia, kładę się obok ciebie. Moment później przyciągasz mnie do siebie i zamykasz w swoich objęciach. W mgnieniu oka, zapadam w sen. Czując się przy tobie bezpieczna i spokojna.


Budzę się wczesnym rankiem i próbuję wstać w taki sposób, aby cię nie obudzić. Kiedy mi się to udaje, idę do kuchni z zamiarem zrobienia nam śniadania. Uśmiecham się sama do siebie, na wspomnienie tego jak przyjemnie było spać w twoich ramionach.
W czasie przygotowywania posiłku, uświadamiam sobie że nie miałabym nic przeciwko, aby takie poranki, jak ten dzisiejszy, stały się naszą codziennością. Zaraz jednak porzucam te utopijne marzenia, wiedząc że nie mam na to większych szans.
Stawiając dzbanek z kawą na stole, słyszę twoje kroki zmierzające w moją stronę.
- Dzień dobry - witasz się ze mną, całując przelotnie w policzek.
- Siadaj, bo wszystko zaraz wystygnie - zajmuję miejsce na przeciwko twojego. Nalewając sobie kawy do kubka.
- Jesteś nieoceniona. Dziękuję za śniadanie.
- Nie ma za co. Smacznego – posyłam w twoją stronę delikatny uśmiech.



- Będę lecieć - informuję cię, po wspólnie spożytym śniadaniu. Wiedząc, że najwyższy czas na mnie.
- Poczekaj. Może cię odwiozę? - proponujesz.
- Nie trzeba. Przejdę się, to dobrze na mnie wpłynie. Miłego dnia - mówię na pożegnanie.
- Po takim poranku, na pewno będzie - bez odpowiedzi na twoje ostatnie słowa, wychodzę. Jednak jest mi z ich powodu bardzo miło.



Niemal od razu po znalezieniu się na ulicy, czuję chłód panujący na zewnątrz.
Muszę się przyzwyczaić, że lato odeszło na dobre. A jesień rozgościła się na następne, nadchodzące miesiące.



Po powrocie do swojego mieszkania, staram się skupić na pracy, zleconej mi na następny dzień. Skutecznie jednak, uniemożliwiają mi to wspomnienia wczorajszego wieczoru i naszego kolejnego pocałunku. Nie mam pojęcia, dlaczego znowu dopuściliśmy do takiej sytuacji, która tylko komplikuje naszą przyjaźń. Coraz bardziej i częściej wykraczamy poza jej ramy.

Nie mając pojęcia, do czego nas to ostatecznie doprowadzi. Igramy coraz bardziej z ogniem. A ja jestem coraz bliższa, popełnienia największej głupoty świata, czyli ponownego zakochania. Do tego w kimś, kto tego nigdy nie odwzajemni. Nie potrafię jednak odmówić sobie tych kilku chwil zapomnienia i jasno wyznaczyć granic naszej relacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz