Wpatruję
się w pierścionek wykonany z białego złota,
który przez ostatnie lata, znajdował się na moim serdecznym
palcu.
Był symbolem tego, że ktoś znalazł klucz do mojego serca i jest
już ono
zajęte,
a już wkrótce połączy mnie z kimś więź małżeństwa. Od dawna
przestało być to aktualne, dlatego też,
teraz
leży on na środku stołu, a delikatny i skromny diament odbija
refleksy świetlne, które
pięknie się mienią.
Właściwie nie wiem, dlaczego akurat dzisiaj postanowiłam
odważyć się go zdjąć. Widocznie w końcu dorosłam do tej
decyzji. To kolejny krok do rozprawienia się z przeszłością i
próby zbudowania przyszłości.
Odkładając
go do jednej z szufladek szkatułki z
biżuterią,
przez moment odczuwam delikatne zawahanie, czy na pewno postępuję
słusznie. Ale bez większego zastanowienia, zamykam wieczko pudełka,
tym samym zatrzaskując kolejne drzwi, które oddalały mnie od
pogodzenia się
z
traumatycznymi wydarzeniami.
Czuję
dziwne poczucie ulgi i czegoś na kształt wolności. Mogę
nareszcie powiedzieć,
że
nie
jestem niczym ograniczana i mogę robić wszystko, na co mam tylko
ochotę. Wychodzę na balkon i uśmiecham się sama do siebie,
dostrzegając na
nowo
piękno otaczającego mnie świata. Nie pamiętam, kiedy byłam w tak
dobrym humorze i
po prostu cieszyłam się życiem.
Chowam
klucze od
mieszkania
do torebki i zbiegam po schodach, wiedząc że już na mnie czekasz.
Opierasz się o samochód, wyczekując mojego pojawienia. Często
lubiłam ci się przyglądać, gdy nie byłeś tego świadomy.
Dostrzegałam wtedy prawdziwego ciebie.
-
Cześć - staję przed tobą, po chwili witając się z tobą całusem
w policzek.
-
Widzę, że ktoś ma dzisiaj dobry humor - odpowiadasz, wesołym
głosem. Dostrzegając
mój pozytywny nastrój.
-
Niecodziennie ma się szansę zobaczyć Stefana Krafta na zakupach.
To będzie ciekawe doświadczenie - po długich namowach, udało mi
się ciebie przekonać, żebyś towarzyszył mi w próbie kupienia
nowej komody do salonu.
-
Nie mam pojęcia, dlaczego się zgodziłem. Nie cierpię zakupów,
pod każdym
względem - twój grymasu niezadowolenia na twarzy, wywołuje moje
rozbawienie.
-
Zgodziłeś się tylko dlatego, bo obiecałam pojawić się na któryś
zawodach Pucharu
Świata
- to było nasze, dwustronne porozumienie. Bez
mojej obietnicy, za nic byś się nie zgodził.
Przemierzamy
sklep w poszukiwaniu upragnionego mebla, co
nie jest wcale najłatwiejszym zadaniem, biorąc pod uwagę moje
niezdecydowanie.
W pewnej chwili dostrzegam młodą kobietę, która przygląda nam
się z zainteresowaniem i kieruje się w naszą stronę.
-
Stefan? Zastanawiałam się, czy to naprawdę ty. Dawno się nie
widzieliśmy. Co u ciebie? - wygląda na to, że ta dziewczyna,
bardzo dobrze cię zna. Patrzę na ciebie i dostrzegam, że wcale nie
jesteś do
końca zachwycony,
tym niespodziewanym spotkaniem.
-
Wszystko w porządku. A jak ty się masz Sophie? - pomimo
chwilowego niezadowolenia z waszego ponownego zobaczenia się,
wypowiadasz jej imię z dużą dozą czułości. A ja zaczynam się
domyślać, że musiało was kiedyś łączyć coś poważnego.
Przez
kolejne minuty, rozmawiacie ze sobą. Zupełnie ignorując moją
obecność, a ja czuję się jak piąte koło u wozu. Zaczynam się
zastanawiać, czy ta urodziwa brunetka to nie jest przypadkiem, ta
dziewczyna o której opowiadała mi jakiś
czas temu
Claudia.
-
Przepraszam, powinienem was najpierw sobie przedstawić - w końcu,
przypominasz sobie o moim
istnieniu.
-
To jest Elina, moja przyjaciółka - przedstawiasz mnie - a to
Sophie.
-
Twoja była dziewczyna - nasza towarzyszka, kończy za ciebie.
Patrząc na mnie z wyższością. Nie mam zamiaru wdać się w jej
dziecinnie gierki i zwyczajnie to ignoruję.
-
Miło
było cię poznać. Nie
będę wam przeszkadzać. Zostawię was, abyście sobie porozmawiali.
A ja przejdę się jeszcze, po tamtych alejkach - nawet nie
protestujesz. A mi jest zwyczajnie przykro, że zostałam odstawiona
na boczny tor. Nie chciałam się przyznać, nawet sama przed sobą,
że po prostu byłam o ciebie zazdrosna. Nie miałam do tego prawa,
przecież byliśmy wyłącznie przyjaciółmi, a nasz ostatni
pocałunek wcale niczego
w tej kwstii
nie zmienił. Nie
miałam cię na wyłączność i powinnam brać pod uwagę, że być
może kiedyś ponownie zwiążesz się z jakąś dziewczyną, a ja
będę musiała to w pełni zaakceptować i uszanować.
Po
około kwadransie, dołączasz do mnie. Wyraźnie zadowolony z
rozmowy z Sophie. Jesteś uśmiechnięty i wprost emanujesz pozytywną
energią.
-
Zdecydowałaś się na coś? - pytasz mnie, podążając wzrokiem za
opuszczającą sklep dziewczyną.
-
Nadal ją kochasz, prawda? - nie potrafię powstrzymać się od
wypowiedzenia tych słów. Po
chwili jednak ich żałuję. Przecież nie powinnam się wtrącać do
tych spraw.
-
O czym ty mówisz? - dostrzegam twoje zdezorientowanie i próbę nie
udzielenia dokładnej odpowiedzi.
-
Nie musisz zaprzeczać. Widziałam jak patrzysz na nią z tęsknotą
- podejrzewam, że to ona jest powodem, dla którego boisz się
zaangażować w jakaś głębsza relację i nie obchodzą cię żadne
związki.
-
To wcale nie tak. Sophie bardzo mnie
kiedyś
zraniła. Dlatego nigdy więcej jej nie zaufam, a moje uczucia nie
mają tutaj nic do rzeczy - pomimo twoich słów, czuję że wciąż
jest dla ciebie bardzo ważna i
gdyby tylko trochę się postarała, mógłbyś jej wybaczyć.
-
Chcesz o tym porozmawiać? - chciałabym lepiej poznać twoją
przeszłość. Nie
tylko z punktu widzenia Claudii, o czym nawet nie masz pojęcia.
-
Może innym razem. To
naprawdę, niezbyt interesująca historia. Chodźmy
lepiej
na
jakaś kawę - ucinasz rozmowę, a ja nie chcę na ciebie dłużej
nalegać.
Wieczór
spędzamy w twoim mieszkaniu, oglądając jakiś nudny film, który
kompletnie mnie nie interesuje. Dlatego też, opieram swoją głowę
o twoje ramię i zamykam
na
moment
oczy.
Po chwili obejmujesz mnie ramieniem, a ja wtulam się w ciebie,
odczuwając chłód jesiennego wieczoru.
-
Zimno ci? - odpowiadam twierdząco na twoje pytanie. Moment później
okrywasz mnie kocem.
-
Stefan, kiedy dokładnie masz to przedsezonowe zgrupowanie - wiem, że
zbliża się ono nieuchronnie. Oznacza to, że nie będziemy się
widzieć, przez blisko dwa tygodnie.
-
W następny
poniedziałek.
Będziesz tęsknić? - pytasz zuchwale, będąc pewnym mojej
twierdzącej odpowiedzi.
-
Wcale. Przynajmniej trochę
od ciebie odpocznę - droczę się z tobą.
W
zemście za moje słowa, zaczynasz mnie łaskotać. Wiedząc, że
tego nie znoszę.
W
ferworze zabawy, przypadkiem spycham cię z kanapy. Niestety
pociągasz mnie za sobą, spadając wprost na podłogę.
Leżę
na tobie, a nasze twarze praktycznie stykają się ze sobą. Chcę
wstać, kończąc ten niekomfortowy dla nas moment. Ale nie pozwalasz
mi na to, łącząc nasze usta w pocałunku.
Tak jak za pierwszym razem, nie potrafię ci się oprzeć i
odwzajemniam go.
Mimo
tego wszystkiego, co dzieje się pomiędzy nami. Przez myśli,
przebiega mi nasze dzisiejsze spotkanie z Sophie. Dlatego
też z tyłu mojej głowy pojawia się ostrzeżenie, że
nie powinnam się zbytnio angażować w naszą relację, aby
ponownie nie narazić się na rozczarowanie.
-
Może zostaniesz? Możesz spać w pokoju gościnnym - proponujesz,
gdy chce się zbierać do domu.
-
Nie mam nic do przebrania - przypominam.
-
Coś na pewno się znajdzie. To jak będzie? - chcesz poznać moją
odpowiedź.
-
Niech będzie - zgadzam się. Ulegając twoim namowom.
W
środku nocy, gdy przekręcam się z boku na bok. Nie mogąc zasnąć,
wpadam na szalony pomysł. Wstaję z zajmowanego przez siebie łóżka
i po cichu udaję się w stronę twojej sypialni.
Widzę,
że śpisz w najlepsze, dlatego chcę zrezygnować z tego, co sobie
wymyśliłam.
Gdy
mam już wrócić do swojego tymczasowego pokoju, słyszę twój
zaspany głos.
-
No chodź tutaj. Domyślam
się, że pewnie nie możesz zasnąć
- przesuwasz się na bok, aby zrobić mi miejsce.
Bez
większego zastanowienia, kładę się obok ciebie. Moment później
przyciągasz mnie do siebie i zamykasz w swoich objęciach. W
mgnieniu oka, zapadam w sen. Czując się przy tobie bezpieczna i
spokojna.
Budzę
się wczesnym rankiem i próbuję wstać w taki sposób, aby cię nie
obudzić. Kiedy mi się to udaje, idę do kuchni z zamiarem zrobienia
nam śniadania. Uśmiecham
się sama do siebie, na wspomnienie tego jak przyjemnie było spać w
twoich ramionach.
W
czasie przygotowywania posiłku, uświadamiam sobie że nie miałabym
nic przeciwko, aby takie poranki, jak ten dzisiejszy, stały się
naszą codziennością. Zaraz jednak porzucam te utopijne marzenia,
wiedząc że nie mam na to większych szans.
Stawiając
dzbanek z kawą na stole, słyszę twoje kroki zmierzające w moją
stronę.
-
Dzień dobry - witasz się ze mną, całując przelotnie w
policzek.
-
Siadaj, bo wszystko zaraz wystygnie - zajmuję miejsce na przeciwko
twojego. Nalewając sobie kawy do kubka.
-
Jesteś nieoceniona. Dziękuję za śniadanie.
-
Nie ma za co. Smacznego – posyłam
w twoją stronę delikatny uśmiech.
-
Będę lecieć - informuję cię, po wspólnie spożytym
śniadaniu. Wiedząc,
że najwyższy czas na mnie.
-
Poczekaj. Może cię odwiozę? - proponujesz.
-
Nie trzeba. Przejdę się, to
dobrze na mnie wpłynie.
Miłego dnia - mówię na pożegnanie.
-
Po takim poranku, na pewno będzie - bez odpowiedzi na twoje ostatnie
słowa, wychodzę. Jednak
jest mi z ich powodu bardzo miło.
Niemal
od razu po
znalezieniu się na ulicy,
czuję chłód panujący na zewnątrz.
Muszę
się przyzwyczaić, że lato odeszło na dobre. A jesień rozgościła
się na następne, nadchodzące miesiące.
Po
powrocie do swojego mieszkania, staram się skupić na pracy,
zleconej mi na następny dzień. Skutecznie jednak, uniemożliwiają
mi to wspomnienia wczorajszego wieczoru i naszego kolejnego
pocałunku. Nie mam pojęcia, dlaczego znowu dopuściliśmy do takiej
sytuacji, która tylko komplikuje naszą przyjaźń. Coraz bardziej i
częściej wykraczamy
poza jej ramy.
Nie
mając pojęcia, do czego nas to ostatecznie doprowadzi. Igramy coraz
bardziej z ogniem. A ja jestem coraz bliższa, popełnienia
największej głupoty świata, czyli ponownego zakochania. Do tego w
kimś, kto tego nigdy nie odwzajemni. Nie potrafię jednak odmówić
sobie tych kilku chwil zapomnienia i jasno wyznaczyć granic naszej
relacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz