Przeglądam
się w lustrze, dodając ostatnią wsuwkę do swojego koka. Mającego
wyglądać na elegancką fryzurę. Spoglądam na zegarek, wiszący na
jednej ze ścian i wzdycham z niezadowoleniem, wiedząc że nie
zostało mi wiele czasu do twojego pojawienia. Staram się nie
denerwować czekającym nas wieczorem. Mimo, że kilkukrotnie już
dzisiaj,
chciałam się z tego wycofać. Powstrzymywałam się jednak, wiedząc
że sprawiłabym tym, tobie duży zawód.
Słyszę
dzwonek do drzwi, gdy kończę malować usta czerwoną szminką.
Oceniam efekt końcowy swojego wyglądu, dochodząc do wniosku, że
nie jest najgorzej.
Udaję
się więc w stronę drzwi, wiedząc kogo spotkam po ich drugiej
stronie.
-
Cześć. Proszę wejdź - zapraszam cię do środka. Musiałam
przyznać sama przed sobą, że w tym eleganckim stroju, wyglądałeś
jeszcze bardziej przystojniej niż na co
dzień.
-
Prześlicznie wyglądasz. Wszyscy będą mi zazdrościć takiej
partnerki - mówisz na wstępie. A ja jestem miło podbudowana tymi
słowami. Komplementy z twoich ust, sprawiały mi zawsze dużą
radość.
-
Tak myślisz? A ja uważam, że znajdzie się dużo lepiej
prezentujących się ode mnie kobiet. Mimo wszystko, dziękuję za
twoje miłe słowa - uśmiecham się delikatnie w twoim kierunku.
-
Elina, więcej wiary w siebie - prowadzisz mnie
ponownie w kierunku lustra, przed którym spędziłam dziś już
kilka godzin.
-
Tylko spójrz. Masz takie śliczne oczy, zresztą nie tylko one są
wyjątkowe. Cała jesteś piękna i uwierz w to w końcu - stajesz
za mną, obejmując mnie w talii i całujesz delikatnie w
policzek.
Przyglądam
się naszemu, wspólnemu odbiciu. Dochodząc do wniosku, że naprawdę
ładnie razem wyglądamy i pasujemy do siebie. Szybko jednak odrzucam
od siebie te myśli, wiedząc że zupełnie nie powinnam ich do
siebie dopuszczać. Przecież to nierealne. W życiu nie uwierzę, że
chciałbyś związać się z kimś takim jak ja.
-
Powinniśmy się chyba zbierać. Inaczej się spóźnimy -
przypominam, odsuwając się od ciebie. Wiem, że muszę przerwać tą
chwilę pomiędzy nami, inaczej mogłaby doprowadzić do czegoś, co
skomplikuje wszystko jeszcze bardziej.
Zakładam
płaszcz na swoją granatową suknię, a następnie udajemy się na
zewnątrz.
Rześkie
i chłodne powietrze, pomaga mi pozbyć się dziwnego uczucia
duszności, jakie towarzyszyło mi w moim mieszkaniu. Coraz
gorzej radziłam sobie z twoją bliskością, nie było mi łatwo nie
reagować na nią.
Po
dotarciu na miejsce, moje zdenerwowanie z każdą chwilą narasta.
Otacza mnie ogrom, kompletnie nie znajomych osób. Trzymam się
uważnie twojego ramienia, nie chcąc zgubić cię gdzieś w tym
tłumie.
Na
szczęście, stolik przy którym mamy zarezerwowane miejsce. Należy
także do Claudii i Michaela. Jest to dla mnie budujący fakt,
ponieważ to jedyne znane mi poza
tobą
osoby w
tym miejscu. Dodatkowo polubiłam ich i dobrze mi się z nimi
rozmawia.
-
Dobrze widzieć was tu razem. Zapowiada się całkiem udany wieczór
w świetnym towarzystwie - zaczyna na powitanie blondynka.
Odpowiadam jej, krótkim uśmiechem. Po
czym rozmawiamy
przez jakiś czas, a Claudia pomaga mi dyskretnie, zaznajomić się z
otoczeniem. Dzięki
czemu, nie jestem już tak kompletnie nie doinformowana.
Po
krótkiej chwili oczekiwania, słuchamy przemówień zapewne ważnych
osób. Niestety są one dla mnie kompletnie obce, a tematyka ich
wystąpień nie jest dla mnie zbyt interesująca. Staram się jednak
z szacunku dla ich pracy, którą
włożyli w dzisiejszy wieczór, zachować skupienie i
wysłuchać wszystkiego do końca.
Po
oficjalnej części, atmosfera trochę się rozluźnia. Dzięki czemu
i ja jestem mniej zdenerwowana. Widzę jak pierwsze pary, pojawiają
się na parkiecie. I zatracają w tańcu. Obserwuję je z poczuciem
lekkiej nostalgii, przypominając sobie jak wiele razy w przeszłości
byłam na miejscu, tych zadowolonych par.
-
Zatańczysz ze mną? - patrzysz na mnie, wyczekując odpowiedzi.
-
Z przyjemnością - podaję ci swoją dłoń i dołączamy do
pozostałych uczestników zabawy.
Pierwsze
takty, wyjątkowo wolnej i romantycznej piosenki, rozbrzmiewają w
moich uszach. Obejmujesz mnie delikatnie i
zaczynasz prowadzić w rytm, pierwszych taktów piosenki.
Wpatrujesz się wprost w moje oczy, kiedy zaczynamy swój pierwszy
wspólny taniec. Musiałam przyznać, że naprawdę byłeś dobrym
tancerzem.
Zagraliśmy się idealnie, jakby to była dla nas zwykła rutyna.
A ja w końcu poczułam się dobrze, od zawsze lubiłam tańczyć. Pomagało mi to się odstresować.
-
Wiesz, że większość facetów tutaj przebywających. Zrobiłoby
wszystko, aby być na moim miejscu? Nie potrafią oderwać od ciebie
wzroku - szepczesz mi do ucha, a ja zupełnie nie wiem, co
powiedzieć.
-
Ale to z tobą tu jestem. I nikt inny mnie nie obchodzi - odpowiadam
szczerze. W ogóle nie zwracając uwagi na innych. Liczyłeś
się dla mnie tylko ty.
Kolejne
minuty, upływają nam na parkiecie. Zupełnie zatracamy
się w dźwiękach muzyki i wzajemnego
towarzystwa. Jednak w momencie, gdy zaczynam odczuwać zmęczenie.
Postanawiamy chwilę odpocząć.
Naszą
drogę powrotną
do stolika, przerywa pojawienie się przed nami. Nieznajomego dla
mnie bruneta.
-
Cześć, Stefan. Dawno się nie widzieliśmy - dostrzegam, że nie
reagujesz ze zbytnim entuzjazmem, na widok jak się domyślam,
twojego kolegi z drużyny.
-
Jakoś ostatnio nie było okazji - odpowiadasz lakonicznie.
-
Może nas sobie przedstawisz? Kim jest ta urodziwa dama, która ci
dzisiaj towarzyszy? - nasz rozmówca, przenosi swój wzrok
ma mnie. Bezczelnie przejeżdżając swoim oceniającym
wzrokiem
po moim ciele.
-
To Elina, moja przyjaciółka - przedstawiasz mnie - a to Manuel -
jesteśmy razem w kadrze. Dowiaduję
się, jak ma na imię nowo poznany chłopak.
-
Nie musiałeś być taki dokładny, twoja koleżanka na pewno już
wcześniej wiedziała, kim jestem. Prawda, Elino? - zbyt duża
pewność siebie Fettnera, działa mi na nerwy.
Ze
wszystkich sił staram się zachować spokój i być miła. Ale
skoczek działa mi wyjątkowo na nerwy. Nigdy
nie lubiłam, osób takiego typu.
-
Przykro mi. Nie interesuję się zbytnio sportem - odpowiadam, chcąc
jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
-
W takim razie, chętnie udzielę ci paru lekcji. Abyś była na
bieżąco. W końcu znajomość z nami zobowiązuje. Może dasz mi
swój numer? - widzę, jak te słowa wyprowadzają cię z równowagi.
Chcąc uniknąć niepotrzebnego konfliktu, delikatnie ściskam twoją
dłoń. Mając nadzieję, że może to choć trochę cię uspokoi.
-
Wybacz, ale jak będę potrzebowała pomocy to znalazłam już
świetnego nauczyciela. Spóźniłeś się - po tych słowach, omijam
szokowanego Fettnera i udaję się do naszego celu. Wciąż trzymając
cię za rękę.
-
Przepraszam za niego. On kompletnie nie potrafi się zachować –
mówisz zdenerwowanym głosem.
-
Nie przejmuj się. Nic się przecież, nie stało – staram się
przekonać ciebie do tego. Co nie najlepiej mi się udaje.
-
Za
chwilę wracam
- wstaje z zajmowanego krzesła. Z zamiarem udania się do toalety.
Na szczęście Michael pomógł mi uspokoić sytuację, po spotkaniu
z Manuelem. Tylko dzięki jego sile przekonywania, nie zrobiłeś
czegoś pochopnego. Co mogłoby przybrać katastrofalne skutki.
Od
dłuższego już czasu, zastanawiałam się nad tym, dlaczego byłeś
aż tak wściekły na swojego kolegę. Czy to tylko ze względu na
jego nie stosowne zachowanie, czy może dlatego, że poczułeś się
zazdrosny? Już w chwili dopuszczenia do siebie tej myśli,
wiedziałam, że powinnam ją uznać za totalny absurd.
Spoglądam
na swoją rozpromienioną twarz odbitą w lusterku, zawieszonym nad
umywalką. Już dawno moje oczy
nie miały w sobie tego blasku, który dostrzegam teraz. Doskonale
wiedziałam, czyja to zasługa.
Wychodząc
z łazienki, dostrzegam czyjąś
postać, opierająca się o ścianę korytarza. Przez nie najlepsze
światło, nie jestem w stanie rozpoznać, czy to ktoś znajomy.
Zbliżając się niepewnym krokiem, coraz bliżej w kierunku
nieznajomej postaci, wiem już że to ktoś bardzo dobrze mi
znany.
-
Czekasz na mnie? - pytam, stając na przeciwko ciebie.
-
Nie wytrzymam już dłużej. Powstrzymuję
się od początku wieczora i nie dam już więcej rady
- słyszę twój zdesperowany głos, zupełnie nie wiedząc, o co
chodzi. Nie mogę jednak o to zapytać, gdyż przyciągasz mnie do
siebie i wpijasz zachłannie w moje usta. Odwzajemniam twój
pocałunek z równie wielką pasją. Sama także
marzyłam o tym od kilku
już godzin.
Czuję jak z każdą kolejną sekundą, coraz bardziej zatracam się
w twoich odurzających pocałunkach. Namiętność bierze górę, a
pożądanie przejmuje nade mną kontrolę. Nie mam pojęcia,
jak to wszystko by się skończyło, gdyby nie pojawienie się
jakiejś kobiety, która przechodziła
tym korytarzem.
Odsuwamy
się od siebie, będąc zawstydzonymi, że przyłapano nas w takiej
sytuacji. Za to jej jedyną reakcją na nasz widok, jest pobłażliwy
uśmiech.
-
Chodźmy stąd, gdzieś gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał -
mówisz pociągającym tonem głosu. Zdaję sobie sprawę, że wcale
nie chcieliśmy poprzestać na pocałunkach. Nie wiem tylko, czy
jestem gotowa na
przekroczenie tej ostatecznej granicy.
-
Nie uważasz, że będzie
to niegrzeczne,
jeśli teraz tak po prostu sobie wyjdziemy - staram się przynajmniej
zachować, jakąś cząstkę zdrowego rozsądku, zanim nasze emocje
przejmą zupełną kontrolę nad
nami.
-
Nikt nawet tego nie zauważy. Chyba, że ty chcesz zostać - patrzysz
na mnie wyczekująco.
-
Oczywiście, że nie. Zabierz mnie stąd – podejmuję
decyzję pod wpływem chwili. Składam
jeszcze jeden krotki i czuły pocałunek na twoich wargach. Po czym
spełniasz moją prośbę.
Droga
do mojego mieszkania, ciągnie
mi się w nieskończoność. W momencie, gdy w końcu zobaczyłam
znajomy budynek nie potrafiłam powstrzymać radości. Chcąc w końcu
znaleźć się z tobą sam na sam.
Szukam
pośpiesznie kluczy w torebce, a gdy zamek ustępuje, wchodzimy do
środka. Zapalam światło w korytarzu i ponownie przywieram do
twoich ust, sama będąc zaskoczona swoją śmiałością. Płaszcz,
który mam na sobie, zrzucam na podłogę. Po czym pociągam cię za
sobą w głąb domu.
-
Eli, jesteś pewna, że na pewno tego chcesz? Nie chcę żebyś
później czegokolwiek żałowała - słyszę twoje pytanie, w
momencie gdy rozpinam guziki, twojej białej koszuli.
-
Gdybym tego nie chciała, nie byłoby cię tutaj. Pragnę cię,
Stefan - mówię patrząc wprost w twoje oczy, aby pozbawić cię
wszelkich wątpliwości.
Tyle
ci wystarczy, nie zadajesz więcej zbędnych pytań. Dając się
porwać namiętności i pożądaniu. Nasze ubrania znikają w
błyskawicznym tempie, a ciszę w mieszkaniu przerywają jedynie
nasze urywane oddechy i westchnienia przyjemności. Staraliśmy się
nasycić sobą i dokładnie poznać swoje ciała. Ucząc się siebie
nawzajem. Aby zaspokoić swoje pragnienia i udać się wspólnie na
sam skraj rozkoszy. Nie poprzestaliśmy na jednym razie. Podczas tej,
wydawać by się mogło zwyczajnej i
chłodnej jesiennej
nocy. Kochaliśmy się kilkakrotnie, za każdym razem osiągając
spełnienie. Już wtedy wiedziałam, że to była jedna z najlepszych
nocy w moim życiu. Którą zapamiętam do końca swoich dni. To
właśnie wtedy, po raz pierwszy
przyznałam się przed samą sobą, że moje serce należy wyłącznie
do ciebie. Byłam
nieodwracalnie w tobie zakochana.
To
była nasza pierwsza, wspólna noc, która zamiast zaspokoić naszą
fascynację sobą nawzajem. Tylko jeszcze bardziej ją rozbudziła.
Zasypiając zmęczona w twoich ramionach, marzyłam jedynie o tym,
żeby to nie był nasz pierwszy i ostatni raz. A takie noce jak ta,
miały okazję się jeszcze powtórzyć.
Budzę
się rano w wyśmienitym humorze. Przypominając sobie wydarzenia,
ostatnich godzin. Odwracam się w twoją stronę, jednak jedyne co
widzę to puste miejsce. Staram się nie zakładać najgorszych
scenariuszy. W
tym tego, że po prostu wyszedłeś bez żadnego słowa. Przecież
nie zrobiłbyś, czegoś takiego. Na szczęście słyszę twoje kroki
zmierzające do sypialni i oddycham z ulgą.
-
Już nie śpisz? - witasz mnie pocałunkiem w czoło.
-
Brak twojej obecności, skutecznie mnie rozbudził - mówię,
odzyskując swój dobry nastrój.
-
Nie chciałem cię budzić, tak słodko i spokojnie spałaś.
Zrobiłem nam śniadanie, zapraszam - byłeś taki kochany i
czuły,
nie miałam pojęcia czy kiedykolwiek będę wstanie ci się za to
wszystko odwdzięczyć.
-
Zaraz przyjdę. Doprowadzę się tylko do ładu.
Po
wspólnie spędzonym poranku, zastanawiam się co będzie dalej.
Sądziłam, że być może poruszasz kwestie dotyczącą tego, co się
wydarzyło. I wspólnie
ustalimy, czy
to zmienia coś pomiędzy nami. Nic takiego się jednak nie stało.
-
Muszę lecieć. Obiecałem rodzicom, że ich dzisiaj odwiedzę. A
muszę jeszcze wrócić do domu, żeby się przebrać - informujesz,
kiedy kończę zmywać naczynia. A ty dopijasz swoją kawę.
-
Jasne, rozumiem. Miłej wizyty - odwracam się w twoim kierunku. W
głębi duszy rozczarowana, że nie spędzimy tego dnia razem.
-
Do zobaczenia. Wieczorem
zadzwonię
- żegnasz się ze mną, całując przelotnie w usta.
Powoli
zaczynało do mnie dochodzić, że ta noc nic pomiędzy nami nie
zmieniła. Nadal traktujesz mnie, wyłącznie jako przyjaciółkę, być może nie taką typową, ale jednak. I
pewnie nawet nie pomyślałeś, żeby cokolwiek zmieniać. A ja
wiedząc, że temat związków był dla ciebie drażliwy i trudny.
Nie miałam odwagi go poruszyć. Wolałam zadowolić się tym, co
miałam. Niż stracić cię na zawsze.
Dodatkowo
sama nie byłam przekonana, czy na pewno byłabym już w tym momencie
gotowa na stworzenie poważnego i stabilnego
związku z tobą. Dlatego
też, postanowiłam pozwolić, aby sprawy toczyły się swoim torem.
I przekonać się, do czego nas to doprowadzi.
Strasznie się cieszę że Elina w końcu dopuściła do siebie Stefana.Mam nadzieję że ta wspólna noc jeszcze bardziej ich do siebie zbliży.Wydaje mi się że pojawienie się Manuela może zwiastować jakieś kłopoty ;)
OdpowiedzUsuńKtoś tu jeszcze na pewno namiesza. A czy to będzie Manuel, to się jeszcze okaże. 😉
Usuń