Następne
dni po powrocie do domu, były dla mnie trudne. Na pierwszy rzut oka,
wydawać
by się mogło, że wszystko
układało się idealnie. Jednak ja wiedziałam, że to tylko
ulotne
szczęście, które za chwilę się skończy. Dlatego też, chciałam
wykorzystać te ostatnie chwile, które pozostały mi u twego boku,
najlepiej jak tylko potrafiłam. Choć to wcale
nie było łatwe.
Z
każdym dniem, coraz trudniej było mi ukrywać prawdę. Czułam się
okropnie, widząc jak bardzo się starasz wynagrodzić mi ostatni
czas, w którym to najpierw na jaw wyszła, długo skrywana przez
ciebie
prawda. A następnie twoje nie najlepsze zachowanie.
Troszczyłeś
się o mnie i rozpieszczałeś w każdy możliwy sposób, nieustannie
powtarzając że jesteś w końcu szczęśliwy i kochasz mnie jak
nikogo innego.
W
takich momentach, nienawidziłam siebie najbardziej. Nadal nie
potrafiłam sobie wybaczyć, że dopuściłam do tego, aby tamta noc
w ogóle się wydarzyła. Gdyby nie to, wszystko by się ułożyło i
mogłabym cieszyć się życiem u twojego boku. Dokładnie tak jak
sobie wymarzyłam.
-
Eli, kochanie. Odpuść trochę, siedzisz nad tym już tyle godzin.
Masz w końcu wolny dzień. Ostatnio zbyt dużo pracujesz - niestety
nie umyka ci ten fakt. Faktycznie ostatnio skupiałam, większość
swojego czasu na pracy, ale to pomagało mi nie myśleć o całym tym
bałaganie, którego narobiłam.
-
Już prawie kończę. Daj mi jeszcze chwilę - proszę, chcąc
dokończyć zlecone mi zadanie.
-
Niech będzie, ale potem wychodzimy na spacer. Jest piękna pogoda -
nie przyjmujesz żadnego sprzeciwu. Po czym składasz na moich ustach
krótki pocałunek.
Spacerujemy
po parku, trzymając się za ręce. Niewiele rozmawiając. Słowa nie
były nam potrzebne, cieszyliśmy się swoją wzajemną obecnością
i tym, że możemy spędzić trochę czasu tylko we dwoje.
-
Wiesz, że chyba po raz pierwszy, cieszę się, że sezon dobiega
końca. Nareszcie będę miał dużo więcej czasu dla ciebie - widzę
twój uśmiech pełen zadowolenia, z trudem powstrzymując się od
płaczu. Doskonale wiedziałam, że kończy mi się czas, który
wyznaczyłam sobie na powiedzenie ci prawdy. Zdawałam sobie sprawę,
że bardzo cię tym zranię i zniszczę wszystkie twoje plany i być
może marzenia.
-
Też się cieszę. Przyda ci się odpoczynek, te kilka ostatnich
miesięcy było bardzo wymagające - staram się udawać, że
wszystko jest w porządku. I również nie mogę się tego doczekać.
W ostatnim czasie, stałam się mistrzynią stwarzania pozorów.
-
Moi rodzice chcieliby, żebyśmy ich odwiedzili na początku
przyszłego miesiąca. Czas
żeby
cię nareszcie poznali
- z trudem przełykam ślinę. Wiedząc, że najprawdopodobniej nigdy
nie dojdzie do tego spotkania.
-
To świetny pomysł - uśmiecham się sztucznie. Kłamiąc ci prosto
w oczy. Powoli nie mogłam już tego znieść. Zaczynałam żałować,
że nie powiedziałam ci o wszystkim od razu. Zamiast tego chciałam
cię, jeszcze trochę przy sobie zatrzymać. Postępując przy tym,
bardzo egoistycznie.
-
Na pewno wszytko w porządku? Ostatnio
jesteś jakaś przygaszona i dziwnie się zachowujesz. Wiesz, że
możesz mi powiedzieć, jeśli czymś się martwisz. Spróbuję ci
pomóc - w drodze powrotnej, mówisz to czego obawiałam się
najbardziej. Na moje nieszczęście, nie uszło twojej uwadze moje
ostatnie
nie
najlepsze samopoczucie i brak jakiejkolwiek radości.
-
Stefan, to naprawdę nic poważnego. Nie martw się, nic mi nie jest
- nie wydajesz się przekonany moimi słowami, ale nie drążysz
dłużej tego tematu.
-
Pośpieszmy się, zrobiło się chłodno. Jak tylko wrócimy, zaparzę
ci gorącą herbatę. Nie chcę żebyś znowu się rozchorowała -
obejmujesz się swoim ramieniem i próbujesz rozgrzać. Gdybyś tylko
wiedział, że wcale nie jest mi zimno z powodu niskiej temperatury,
a strachu
i dręczących mnie nieustannie wyrzutów sumienia. Na pewno byś się
o mnie wtedy, tak nie troszczył.
Nieubłaganie
nadchodzi dzień wyjazdu do Planicy. Na szczęście udało mi się
cię
przekonać, że pojawię się na miejscu dopiero w sobotę. Nie
wyobrażałam sobie wspólnej podróży z Fettnerem. I przebywanie w
jego towarzystwie, dłużej niż to absolutnie konieczne. Zupełnie
nie cieszę się z tej podróży, wiedząc że po niej już nic nie
będzie, takie samo jak przedtem.
Zdaję
sobie doskonale sprawę, że ze Słowenii wrócę już sama. Z
potłuczonymi marzeniami i złamanym sercem. To będzie nasz
definitywny koniec. Nie próbuję się nawet łudzić, że mi
wybaczysz. Wielokrotnie przecież powtarzałeś, że zdrada do dla
ciebie coś najgorszego, co może zrobić druga osoba.
Zamykam
swoją walizkę, czując nadchodzący niepokój i strach przed
przyszłością. Nie mam pojęcia, jak poradzę sobie bez ciebie.
Byłeś mi przecież potrzebny jak powietrze. Uzależniłam się od
twojej obecności w swoim życiu. Bez niej, nic nie miało już
sensu. Tak bardzo cię kochałam, że na samą myśl o naszym
rozstaniu, czułam że chociażby oddychanie przychodzi mi z trudem.
Cały mój organizm, buntował się przeciw nieuniknionemu.
Późnym
wieczorem, przekraczam próg hotelu niepewnie się rozglądając.
Czuję się zdenerwowana i tak bardzo tym wszystkim
zmęczona.
Dostrzegam
cię jak zniecierpliwiony patrzysz na swój telefon, spacerując obok
recepcji.
Mimo, że czuję zbliżającą się wielkimi
krokami moją klęskę. Mimowolnie uśmiecham się na twój widok. To
było silniejsze ode mnie i nie mogłam się opanować.
Idę
w twoim kierunku, a ty dostrzegasz mnie już w połowie drogi,
wyraźnie oddychając z ulgą.
-
Elina, dlaczego jesteś tak późno? Dodatkowo masz wyłączony
telefon, zaczynałem się już niepokoić - przytulasz mnie do siebie
na powitanie i krótko całujesz.
-
Podróż się trochę przeciągnęła. A telefon zwyczajnie się
rozładował i nie miałam jak cię o tym poinformować - kończąc
wypowiadać te słowa, dostrzegam idącego w naszą stronę
Manuela.
Zamieram
wiedząc, że jeśli z jego ust wypłynie jakiś głupi komentarz,
jak to ma w zwyczaju. Wszystko skończy się jeszcze gorzej niż
zakładam. Najbardziej
na
na świecie, nie chciałam abyś dowiedział się o tym, co zaszło
pomiędzy mną a nim z jego ust.
Ku
mojemu zdziwieniu, przechodzi obok nas z zupełną obojętnością.
Nie zaszczycając nas nawet spojrzeniem. Jakbyśmy byli dla niego
powietrzem. Ciekawi mnie, z czego wynika ta jego nagła zmiana
nastawienia. W końcu od samego początku, uwziął się na naszą
dwójkę i robił wszystko, aby nas tylko rozdzielić. Co
właściwie mu się udało. Postanawiam
jednak nie zaprzątać sobie tym teraz głowy.
Po
dotarciu do pokoju, nie mogę nawet odłożyć swoich rzeczy, gdy
twoje usta zaczynają zachłannie całować moje. Staram się włożyć
w każdy kolejny odwzajemniany
pocałunek,
wszystkie swoje uczucia. Wiedząc, że niedługo nie będzie mi już
dane, smakować tych ust.
-
Nie widziałem cię jeden dzień, a już nie mogłem wytrzymać z
tęsknoty. Co ty ze mną robisz? - pytasz, ponownie wpijając
się w moje usta. Nie dając mi nawet szansy na odpowiedź.
Z
każdą kolejną upływającą sekundą, nasze pragnienie swojej
wzajemnej bliskości wzrasta. A ja pozwalam ci, zabrać mnie na sam
skraj rozkoszy. Chłonę każdy twój dotyk, zapamiętując go z
najmniejszymi szczegółami. Ze świadomością, że to być może
moja ostatnia szansa, aby być tak blisko ciebie. Czułam, że
podczas tej nocy należymy wyłącznie do siebie, szkoda tylko że
przez moją nierozwagę i lekkomyślność przekreśliłam szansę,
aby zostało tak na zawsze.
-
Kocham cię, Stefan. Jak jeszcze nikogo przedtem. Chcę żebyś
zawsze o tym pamiętał - szepczę, przytulona do twojego boku.
Usypiana twoim delikatnym dotykiem na moich plecach. Staram się mimo
wszystko, jak najdłużej powstrzymać od snu. Ostatnie godziny w
twoim towarzystwie, były dla mnie podwójnie ważne.
-
Ja też cię kocham. Nie rozumiem tylko, dlaczego brzmisz jakbyś się
ze mną żegnała. Przecież to dopiero początek, wszystko jeszcze
przed nami. Najpierw nacieszymy się życiem tylko we dwójkę, a
potem pomyślimy o stworzeniu pełnej rodziny. Już sobie wyobrażam
nasz dom za kilkanaście lat, przepełniony śmiechem naszych dzieci
- mówisz rozmarzony z uśmiechem na ustach, a ja ze wszystkich
swoich sił staram się powstrzymać piekące łzy złości na swój
los, które starają się wypłynąć z moich oczu.
W
minucie, w której widzę że ostatni konkurs w sezonie, dobiega
końca. Czuję jak moje serce, przyśpiesza swoje bicie. Wiem, że
skończył się mój czas. A szczęście, które odczuwałam mogę
schować głęboko do pudełka. Jako wspomnienie, wspólnie
spędzonych chwil.
Wracam
do hotelu i zaczynam powoli pakować swoje rzeczy. Chcę jak
najszybciej opuścić to miejsce, zaraz jak tylko wyznam ci coś, o
czym powinieneś wiedzieć od dawna.
Wiem,
że następne kilka dni będzie dla mnie fatalne. Będę się musiała
pogodzić z faktem, że znikniesz z mojego życia tym razem
nieodwołalnie. I to wyłącznie na moje własne
życzenie.
Wkładając
ostatnie drobiazgi do walizki. Widzę cię stojącego w drzwiach.
Patrzysz na mnie z niezrozumieniem i prosisz niemo o wyjaśnienia.
-
Proszę cię, usiądź. Muszę ci o czymś w końcu powiedzieć -
zaczynam cichym głosem. Spełniasz moją prośbę i siadasz na
łóżku.
Ja
jestem zbyt zdenerwowana, aby być w stanie usiedzieć w jednym
miejscu. Dlatego też, spaceruje w kółko po pokoju.
-
Eli, co się stało? Wyglądasz strasznie blado, jakbyś za chwilę
miała zemdleć - dostrzegasz mój fatalny stan.
-
Nigdy nie wytłumaczyłam ci do końca, tamtej nocy w Norwegii, kiedy
bezskutecznie próbowałeś mnie znaleźć. Stanowczo przesadziłam
wtedy z alkoholem, a przede wszystkim z wyborem swojego towarzystwa.
Byłam tak załamana naszą sytuacją, że było mi zwyczajnie
wszystko jedno. Zupełnie nie liczyłam się z konsekwencjami, jakie
może nieść za
sobą, moje
nieodpowiedzialne zachowanie.
Tak
naprawdę niewiele z tego pamiętam. Wiesz, że często mi się to
zdarza pod wpływem alkoholu. To jednak mnie nie usprawiedliwia,
popełniłam niewybaczalny błąd. Stefan, ja zdradziłam cię z
Manuelem. To z nim spędziłam tamtą noc - przestaję panować nad
sobą i po prostu zaczynam płakać. Nie będąc w stanie dłużej
mówić. Dostrzegam, że jesteś w kompletnym szoku.
-
Co takiego? Przecież to niemożliwe. Nie zrobiłabyś czegoś
takiego, nie ty - patrzysz na mnie z nadzieją, że to wszystko okaże
się kiepskim żartem.
-
Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo tego żałuję. Sama do końca
życia sobie tego nie wybaczę. Przepraszam - to jedyne, co jestem w
stanie powiedzieć.
Widząc,
jak patrzysz na mnie zimnym wzrokiem. Pozbawionym tej zwykłej
łagodności i czułości, która zawsze ci towarzyszyła. Tracę
ostatnią resztkę nadziei, że mi wybaczasz i przynajmniej
spróbujesz zrozumieć.
Chciałabym
żebyś mnie przytulił i powiedział, że wszystko jakoś się
ułoży. I sobie z tym razem poradzimy. A twoje zaufanie wobec mnie,
da się jakoś odbudować.
W
zamian za to, dostrzegam
jedynie, jak
kierujesz się w stronę drzwi z zamiarem wyjścia.
-
Jak mogłaś zrobić coś takiego? Przepraszam, ale to dla mnie za
wiele. Muszę zostać sam i trochę ochłonąć - sekundę później,
znikasz. A ja wiem, że tym razem na zawsze. Nie musiałeś nic
mówić, nauczyłam się już odczytywać twoje emocje z samego
wyrazu twarzy.
Widziałam
na niej jedynie ból i brak jakiegokolwiek zaufania do mojej osoby, a
to mówiło samo za siebie.
Przymykam
na chwilę oczy, starając się wziąć głęboki wdech. Jednak nie
mogę
zrobić nawet tego,
czując że moje płuca wypełnione są tysiącami kujących
igieł. Nie tracąc zbędnego czasu. Biorę swoją walizkę z
zamiarem opuszczenia tego miejsca. Nic tu po mnie, najchętniej
zniknęłabym
w ogóle z powierzchni ziemi. Walczę z łzami, które
pokrywają
większość
mojej
twarzy,
a następnie spadają na
podłogę. Nic nie jest w stanie ich powstrzymać.
Czekając
na pojawienie się windy, staję twarzą w twarz z człowiekiem,
który w głównej mierze zniszczył mi życie. Widać los, jeszcze
nie jest wystarczająco zadowolony z powolnego niszczenia mojej osoby
i postanowił ostatecznie mnie dobić.
Tak bardzo mi żal Eliny.Dobrze jednak że powiedziała Stefanowi prawdę. Mam nadzieje że gdy minie mu pierwsza złość,wybaczy jej i ją zrozumie.Kibicuje im bardzo mocno.
OdpowiedzUsuń