Wbiegam
szybko po schodach, licząc na to że przynajmniej w ten sposób,
uda
mi się zmniejszyć
swoje poważne spóźnienie. Przez cały ubiegły tydzień, starałam
się uwierzyć w to, że nie jest jeszcze dla mnie za późno i mogę
stanąć na nogi. Niestety odniosło to marny skutek.
Dlatego
też, od samego rana zastanawiałam się, czy powinnam się tutaj
pojawić. Tysiące razy zmieniałam swoją decyzję. Zdecydowałam
się jednak, ostatni raz spróbować i podjąć w końcu współpracę
ze swoim terapeutą. Muszę zacząć z nim rozmawiać i stosować się
do jego zaleceń. To
moja ostatnia szansę na zmianę dotychczasowego stanu rzeczy. Wiem,
że nie będzie łatwo i albo mi
się uda, albo za jakiś czas już zupełnie nie będę potrafiła
samodzielnie funkcjonować.
Zmęczona,
szukam wzrokiem recepcjonistki, aby dowiedzieć się, czy mam
jeszcze
jakąś szansę na wizytę. Zdaję sobie sprawę, że wyznaczona dla
mnie godzina już dawno minęła, więc doktor na pewno przyjął
za pewnik, to że postanowiłam zrezygnować z naszych spotkań.
Pamiętając doskonale
o naszej ostatniej rozmowie.
Po
usłyszeniu od znajomej recepcjonistki, że mogę umówić się
dopiero na jutro, bo dzisiaj wszystkie pozostałe godziny
są zajęte przez innych. Odczuwam duży zawód, boję się że do
jutra, opuści mnie ten zalążek siły jaką znalazłam, aby
zawalczyć o siebie. Jestem zła, że tak długo zwlekałam z
przyjściem tutaj, w efekcie przegapiając swoją
kolej.
Zniechęcona,
przystaję na jutrzejszy termin i mam zamiar udać się do wyjścia,
gdy słyszę twój głos. Chyba nasze cotygodniowe spotkania tutaj,
stały się rytuałem.Nie rozumiałam, dlaczego to
właśnie zawsze na ciebie wpadałam.
-
Elina, cieszę się że cię widzę. Myślałem, że już się nie doczekam twojego pojawienia - patrzę na ciebie zaskoczona. Zupełnie nie
rozumiałam twojego entuzjazmu na zobaczenie mojej osoby. Przecież
byłam kimś zupełnie obcym. Do tej pory, zamieniliśmy ze sobą,
raptem kilka zdań, a poza znajomością mojego imienia. Nie
wiedziałeś o mnie zupełnie nic.
-
Spóźniłam
się. W związku z tym, wizytę mam dopiero jutro – nie mam
pojęcia,
dlaczego zaczynam ci się tłumaczyć.
-
Rozumiem. Ale skoro tak, to może dasz się zaprosić na kawę? Tutaj
nie daleko jest jakaś kawiarnia - wprawiasz mnie w szok, swoim
bezpośrednim zaproszeniem. Czuję się niezręcznie.
-
Stefan, przepraszam ale nie mogę. Może innym razem. Zresztą, nie
jestem zbyt interesującym towarzystwem. Na pewno znasz
dużo ciekawsze osoby ode
mnie, które mogą ci towarzyszyć -
dostrzegam twój lekki zawód z powodu mojej odmowy. Jednak nie
potrafię inaczej. Nie jestem gotowa na wpuszczenie kogokolwiek do
swojego zniszczonego życia i przede
wszystkim opowiadania
o swojej przeszłości. Wiem, że zgadzając się na to spotkanie,
nie uniknęłabym
niewygodnych pytań z
twojej strony.
-
Pozwól, że sam to ocenię czy
jesteś interesująca.
Skoro jednak,
taka
jest twoja decyzja, nie będę nalegał. Liczę mimo
to, że może kiedyś zmienisz zdanie - mówisz z dużo mniejszym
entuzjazmem niż zazwyczaj.
Wydawałeś
się taką pozytywną i zadowoloną ze swojego życia osobą.
Dlaczego więc spotykamy się tydzień w tydzień pod gabinetem
doktora Spellera? Co takiego cię trapi, że potrzebujesz pomocy? Z
każdym kolejnym spotkaniem, intrygowałeś mnie coraz bardziej. Już
wtedy wiedziałam, że chciałabym
zadać ci te pytania, nie tylko we własnych myślach. Jednak
wewnętrzna blokada, skutecznie nie pozwalała mi się do ciebie w
żaden sposób
zbliżyć. Wydawało mi się, że to coś niestosownego i zakazanego
w mojej sytuacji. Nie
mogę obarczać kolejnych osób własnymi problemami, z którymi nie
daję sobie rady. Dlatego też bez żadnego słowa, pozwalam ci
odejść.
Patrzę
na twoją sylwetkę, oddalającą się z każdą sekundą i
zastanawiam się jakim cudem, udało ci się przebić do mojej
głowy.
Nie pamiętam już, kiedy ostatnio interesowałam się czymś innym
niż przeżywaniem własnej tragedii. Dzięki tobie jednak
potrafiłam, choć na kilka sekund zapomnieć i skierować swoją
uwagę na zupełnie coś odmiennego. To
z jednej strony było promykiem nadziei, że wciąż potrafię
skupiać się na normalnym życiu, z drugiej strony napawało mnie
przerażeniem, ponieważ zbyt często o tobie myślałam, choć wcale
nie powinnam.
Wychodzę
na zewnątrz i wdycham parne powietrze. W oddali dostrzegam pierwszy
błysk na
niebie
i czuję spadające krople deszczu. Niespodziewana burza, spowoduje
że przemoknę do ostatniej suchej nitki, zanim dotrę do
domu.
Wtedy
po raz pierwszy przybyłeś mi na ratunek.
-
Skoro nie chcesz napić się ze mną kawy. To może przynajmniej
odwiozę cię do domu? Za chwilę rozpada się na dobre - dostrzegam
cię, opierającego się o ścianę budynku.
-
Nie trzeba, poradzę sobie. Poza tym nie znam cię, nie mam pojęcia
kim jesteś. Dlaczego
więc, miałabym od tak, zgodzić się na to? -
mówię całkiem poważnie, starając się nadal skutecznie cię
zniechęcić do swojej osoby. Odnoszę jednak przeciwny skutek,
wywołując jedynie twoje duże rozbawienie.
-
Chcesz moje dokumenty? Albo
może opowiedzieć
ci o swoim całym życiu? Co
mam zrobić, żebyś się zgodziła?
Zapewniam cię, że nie planuję twojego morderstwa. Poza tym,
naprawdę nie wiesz, kim jestem? - patrzę na ciebie z
niezrozumieniem.
-
A skąd niby mam wiedzieć
kim jesteś?
Nie
przypominam sobie żebyśmy kiedykolwiek wcześniej, mieli okazję
się lepiej poznać. O czymś nie wiem?
- zastanawiam się.
-
To
już nie
ważne. No,
nie
daj się prosić. To będzie prawdziwa ulewa. Chcesz
się rozchorować
- nadal upierasz się przy swoim. Za nic nie chcesz odpuścić i dać
sobie spokoju z próbą poznania mnie bliżej.
Pod
wpływem impulsu, postanawiam się zgodzić. Zdaję
sobie także sprawę, że i tak byś nie ustąpił.
Po
chwili, siedzę już na fotelu pasażera w twoim samochodzie. Podając
ci mój adres. Przez większość drogi milczymy, a ja skupiam się
na spływających po szybie, ciężkich kroplach deszczu. Czuję
na sobie twój wzrok, w tych krótkich momentach, kiedy nie musisz
skupiać się na prowadzeniu. Jest to dla mnie deprymujące, udaję
jednak że tego nie dostrzegam.
Po
dwudziestu
minutach jesteśmy na miejscu. Zupełnie nie wiem, co powinnam teraz
powiedzieć. Wyręczasz
mnie nawet w tym.
- Nie musisz dziękować. To drobiazg.
Jest jednak coś, co mogłabyś zrobić - kończysz tajemniczo. A ja
zastanawiam się, o co znowu ci chodzi. Byłeś tak cholernie trudny
do rozszyfrowania, przez co jeszcze bardziej interesujący. Z jednej
strony chciałam się dowiedzieć więcej o tobie, z drugiej jednak
bałam się tego. Po prostu obawiałam się, że obdarzę cię jakąś
nicią sympatii. A najbardziej na świecie, nie chciałam
przywiązywać się ponownie do jakichkolwiek ludzi. Z
obawy, że ich również mogłabym stracić.
-
Co to takiego? - czekam na twoją odpowiedź z drżącymi
z nerwów dłońmi.
- Daj mi swój numer - mówisz bez
owijania w bawełnę. Zastanawiam się przez chwilę, czy powinnam ci
go ujawnić. To może wszystko skomplikować, widzę przecież jak
jesteś zdeterminowany, aby rozwinąć naszą znajomość. Ujmujesz
mnie jednak swoim uśmiechem i po chwili podaję ci, te
dziewięć
cyfr, na których tak bardzo ci zależało. Staram się sobie wmówić,
że to przecież nic takiego. Łudzę
się, że być
może, nawet nigdy z nich
nie skorzystasz.
- Muszę już iść. Dziękuję - nie wiem
już czy dziękuję ci za podwiezienie, czy za zupełnie coś
innego.
- Do zobaczenia niedługo, Elino - słyszę twoje
słowa pożegnania. Jednocześnie mnie niepokoją jak i cieszą. Mam
wobec ciebie, bardzo ambiwalentne
odczucia.
Orientuję się, że mimowolnie kąciki ust
podnoszą mi się do góry, na kształt imitacji uśmiechu. Podczas
gdy
patrzę na ciebie po raz ostatni, zanim przekroczę próg
zamieszkiwanej przeze mnie kamienicy.
Dziwię się temu, ponieważ od bardzo dawna nie zdarzyło mi
się, nawet pomyśleć o uśmiechu.
Gdybyś
tylko wiedział, że w jedno burzowe popołudnie, dokonałeś
większego przełomu w moim zachowaniu niż wszyscy razem wzięci,
podczas ostatnich dziesięciu miesięcy, zapewne uciekłbyś gdzie
pieprz rośnie. Nie chcąc mieć do czynienia z tak rozbitą
psychicznie osobą. Tak w
tym momencie
uważałam, nie wiedząc jeszcze, że jesteś niezwykle
wytrwałą i upartą osobą. A za największy
cel, postawiłeś sobie zburzenie mojego niezwykle trwałego muru,
który nieustannie
budowałam wokół siebie.
Wciągnęłam się i czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się Ciebie zainteresować.😊
Usuń