Snuję
się po domu, próbując posprzątać
wszechobecny bałagan. To jeden z pierwszych kroków, próby wrócenia
do normalności. Postępuje według wskazówek doktora Spellera,
który uważa, że powinnam zacząć od drobiazgów, czegoś co może
nie jest najważniejsze, ale pomoże stopniowo
dotrzeć do sedna moich problemów.
Nigdy wcześniej nie
dopuściłabym do takiego nieporządku. To kolejny dowód na to, jak
jest ze mną źle.
Odkładając książkę na właściwą
półkę, słyszę dźwięk mojego telefonu. Jest to dla mnie coś
niespotykanego w ostatnim czasie. Telefon najczęściej milczał, za
wyjątkiem co tygodniowej kontroli mojej mamy, która
sprawdzała czy
jeszcze w ogóle żyję. Próbuję go teraz odszukać, nie pamiętając
gdzie ostatnim razem go położyłam.
Po intensywnych
poszukiwaniach, znajduję
go na stoliku pod gazetą. Ale na odbiór połączenia, jest już za
późno.
Jednakże ktoś jest bardzo zdeterminowany, aby ze mną
porozmawiać, ponieważ dzwoni kolejny raz.
- Słucham -
słyszę swój niepewny głos. Z powodu nie
wiedzy z kim rozmawiam.
-
Elina? Już się bałem, że podałaś mi zły numer - mówisz
wesołym głosem, który
od razu rozpoznaję. Zawsze wypowiadałeś moje imię w
charakterystyczny sposób, w jaki nikt inny nie potrafił.
-
Nie
spodziewałam się usłyszeć cię tak szybko, Stefanie. A wracając
do twojego pytania, niby
dlaczego miałabym to zrobić? - pytam, nie rozumiejąc twojego
niepokoju.
- Bo od samego początku próbujesz mnie zbyć,
nie dając nam nawet najmniejszej
możliwości
na poznanie siebie nawzajem - zwracasz
się do mnie
otwarcie. Zdążyłam już zauważyć, że jesteś niezwykle
bezpośredni i najczęściej
mówisz
to, co myślisz.
- Za to ty, robisz wszystko abym zmieniła
zdanie. Zupełnie nie rozumiem dlaczego, tak bardzo ci na tym zależy
- chcę poznać twój powód, dla którego zadajesz sobie tyle
trudu.
- Ponieważ cię polubiłem. I myślę, że dobrze by
nam się rozmawiało. Nie chciałabyś się przekonać, czy mam
rację? - próbujesz mnie nakłonić do zmiany
zdania.
Zastanawiam się, co mam ci odpowiedzieć.
Toczę wewnętrzną walkę pomiędzy tym, że powinnam ostatecznie ci
odmówić, bo to jedyne słuszne rozwiązanie tej sytuacji, a tym że wcale tego nie chcę. Bo choć ci się do tego
bym
w życiu
nie przyznała,
to też zaczynałam powoli, pałać do Ciebie sympatią.
- A
gdybym może
chciała. Co
byś zaproponował? - przypominam sobie o metodzie małych kroków, której mam się
trzymać i uważam, że towarzyskie spotkanie jest jednym z
nich. Muszę
w końcu zacząć wychodzić do ludzi, a nie chować się przed całym
światem, we własnych czterech ścianach.
-
To samo, co ostatnio. Kiedy
mi kategorycznie odmówiłaś. Liczę
tylko na to,
że teraz odpowiedź
będzie pozytywna - wyczuwam twoje zniecierpliwienie i postanawiam
nie trzymać cię dłużej w niepewności.
-
Zgoda. Przekonasz się jednak, że zupełnie nie potrzebnie zadałeś
sobie tyle trudu. To będzie jedno z najnudniejszych spotkań w twoim
życiu - staram się ciebie uprzedzić, że nie jestem kimś, kto
dostarcza niezapomnianych wrażeń.
-
To się jeszcze okaże. Już teraz jednak wiem, że się mylisz - po
tych słowach, umawiamy się jutro na spotkanie
w jednej z kawiarni, usytuowanej
w centrum miasta.
Tuż
po zakończeniu naszej rozmowy, czuję się przestraszona tym, na co
się zgodziłam. Nie jestem pewna, czy nie rzuciłam się na głęboką
wodę i będę potrafiła wytrzymać kilka godzin w tłumie
szczęśliwych osób, spędzających beztrosko czas.
Zbyt
długo stroniłam od ludzi, tracąc praktycznie wszystkich znajomych.
Odpychałam ich od siebie, nie dając sobie w żaden sposób pomóc,
aż zupełnie stracili zainteresowanie kontaktem ze mną. Poddali
się, uznając że nie ma już
dla mnie żadnej nadziei. Zostałam sama, a dotychczas nie
chciałam, a
przede wszystkim
nie potrafiłam czegokolwiek
zmieniać. Ostatnio zrozumiałam jednak, że wcale nie chcę tak
dłużej egzystować i nareszcie
dorosłam do decyzji, że czas spróbować pogodzić się z tym, co
się stało i zacząć żyć teraźniejszością. Nie będzie to
proste i pewnie tysiące razy będę chciała się poddać. W końcu
nie da się tak łatwo zapomnieć o kimś, kto był miłością
twojego życia i zaakceptować, że już więcej nie będzie dane go
ujrzeć. To jednak ostatni moment na to, żeby zmienić kurs,
prowadzący mnie do nicości.
Z
lekkim niepokojem, ale też niespotykaną często ciekawością
dotyczącą naszego jutrzejszego spotkania, wracam do czynności,
które wykonywałam przed twoim telefonem.
Przekraczam
próg kawiarni, w której byliśmy umówieni. Rozglądając
się w poszukiwaniu ciebie. Przyglądam się obcym osobą, które
zajmują praktycznie wszystkie
wolne
miejsca. Po krótkiej chwili, dostrzegam cię przy jednym ze stolików, położonych w
dalszej części sali, wpatrujesz się w okno, intensywnie nad czymś
rozmyślając.
Punktualność
to kolejna cecha jaką w tobie dostrzegłam. Z każdym kolejnym
spotkaniem, odkrywałam poszczególne elementy, składające się na
twój charakter i osobowość. W mojej głowie, tworzył się powoli
spójny
obraz
twojej osoby.
Idę
powolnym krokiem w kierunku zajmowanego
przez ciebie miejsca,
starając się zachować spokój i udawać, że wcale nie przeszkadza
mi ten kawiarniany gwar i obecność tylu otaczających mnie
ludzi. Biorę głęboki wdech i staram się pozbyć swojego zdenerwowania.
-
Cześć - mówię gdy znajduję się blisko ciebie, zwracając twoją
uwagę.
-
Witaj. Cieszę się, że już jesteś - uśmiechasz się szeroko.
Wyrażając w ten sposób swoje zadowolenie.
Zajmuję
miejsce na przeciwko ciebie, zastanawiając się jak dalej potoczy
się to spotkanie. O czym mamy, tak właściwie rozmawiać? Zupełnie
nie wiem, jaki temat poruszyć. Przez
co zaczynam
czuć się niezręcznie.
-
Całkiem ładna dziś pogoda, nieprawdaż? - to chyba najgłupsze, co
mogłam powiedzieć próbując rozluźnić atmosferę.
-
Naprawdę będziemy rozmawiać o pogodzie? Są chyba ciekawsze tematy
do poruszenia. Może opowiesz mi coś o sobie? - patrzę na ciebie,
odczuwając zawstydzenie z powodu twojego przenikającego
spojrzenia.
-
Nie mam zbyt wiele do przekazania. Oprócz
tego, że nie jestem rodowitą Austriaczką. Moja mama jest
Szwajcarką. Mimo to, mieszkam
tutaj od urodzenia. Jestem,
a
właściwie byłam,
tłumaczem w jednym z tutejszych wydawnictw. W
zeszłym roku, straciłam wszelkie chęci do życia. Sam się
zresztą pewnie domyślasz, że mam problemy, inaczej nie spotkałbyś
mnie pod gabinetem doktora Spellera - postanawiam wyjawić całą
prawdę, abyś zrozumiał że nasza znajomość nie ma większego
sensu.
-
Jesteś w stanie opowiedzieć mi, co doprowadziło cię do takiego
stanu? - pytasz niepewnie. Dostrzegam w twoim spojrzeniu, ten sam
strach i niewiedzę, jak ze mną dalej postępować. Reagujesz dokładnie tak samo jak większość osób, którzy odkryli tę część prawdy
o mnie. Jestem
tym lekko zawiedziona, ponieważ miałam cichą nadzieję, że z tobą będzie inaczej niż z wszystkimi innymi. Mam dość współczucia i
litościwych spojrzeń, które tak naprawdę nic nie znaczą.
-
Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Mój narzeczony
zginął w wypadku, wracając z odwiedzin u swoich
rodziców. Powinien był zrobić to dopiero następnego dnia, ale poprosiłam
go o to, by wrócił wcześniej. Dostałam grypy i nie radziłam
sobie najlepiej. W jednej chwili straciłam wszystko, zostając
sama z roztrzaskanym w drobne kawałeczki sercem. Nie potrafię się
z tym pogodzić, coraz bardziej pogrążając się w depresji.
Wszyscy są bezradni, nie mają pojęcia jak mogą mi pomóc.
To
wszystko moja wina, gdyby nie ja, nadal by żył - czuję, że mój
głos zaczyna drżeć. Próbuję powstrzymać napływające do moich
oczu łzy, wiedząc że to najgorszy moment na ponowną
rozpacz. Jednak
wspominanie na nowo tego wszystkiego, jest dla mnie koszmarem.
-
Bardzo mi przykro. Nikt
nie zasłużył, aby doświadczyć czegoś takiego.
To musi być dla ciebie bardzo trudne. Jednak nie możesz myśleć,
że to przez ciebie. Nawet w najmniejszym stopniu, nie jest to twoją
winą. Tak widocznie musiało być. Musisz
to zrozumieć i przestać się obwiniać, za coś na co nie miałaś
wpływu
- ściskasz delikatnie moją dłoń leżącą na stoliku. Zaskakujesz
mnie tym gestem. Nie jestem gotowa na jakąkolwiek bliskość
drugiego człowieka, dlatego zabieram dłoń z miejsca, które
zajmowała i chowam ją pod stołem. Równocześnie dostrzegam twoje
rozczarowanie, z powodu odrzucenia próby pocieszenia.
-
Słyszałam to już tysiące razy. To tylko puste słowa, bez żadnego
pokrycia. Dla mnie życie stało się szare i bezsensowne. Nikt
tego nie zrozumie
- mówię z poczuciem złości.
-
Pozwól mi więc spróbować sprawić, że zmienisz zdanie -
zaskakuje mnie twoja odpowiedź.
Myślałam, że po tym wszystkim, co usłyszałeś dasz sobie ze mną
spokój. Po
co ci nieustanne wysłuchiwanie złości i pretensji na temat życia,
takiej osoby jak ja?
-
O czym ty mówisz? - nie rozumiem twojej dziwnej propozycji.
-
O tym, że udowodnię ci, iż
wciąż możesz cieszyć się życiem i odzyskać jego sens - jesteś
wręcz przekonany, że to możliwe do zrealizowania.
-
Nie rozumiem. W jakim celu chcesz zadać sobie tyle niepotrzebnego
trudu?
- próbuję dowiedzieć się, dlaczego aż tak ci na tym zależy.
-
Ponieważ chcę ujrzeć na twojej twarzy szczery i niczym nie
wymuszony uśmiech. Chcę porozmawiać z tobą o błahych tematach,
wiedząc że nie zaprzątasz sobie wtedy myśli czymś zupełnie
innym. A przede wszystkim, chcę poznać tą prawdziwą Elinę, którą
byłaś kiedyś - szczerość twoich słów mnie oszałamia. Nie
spodziewałam się, usłyszeć czegoś takiego.
-
A co z tobą? Z czym takim się zmagasz, że także potrzebujesz
pomocy? - skoro ja się przed tobą otworzyłam, to chcę tego samego
w zamian.
-
Przy
twoim dramacie, to właściwie nic nie znacząca błahostka. Po prostu, nie
radzę sobie najlepiej z porażkami. Przez co nie kontroluję swoich
napadów złości. Dostałem ultimatum, że albo coś z tym zrobię,
albo trener odsunie mnie od kadry - to właśnie wtedy, dowiedziałam
się, kim naprawdę jesteś. Zupełnie mnie tym zaskoczyłeś, a ja
uświadomiłam sobie, jak bardzo odpłynęłam od rzeczywistości.
Skoro nie miałam wcześniej pojęcia, że mam do czynienia z jedną
z dum narodowych. Poczułam
się jeszcze bardziej zażenowana niż do tej pory.
Dalsza
rozmowa potoczyła się już gładko. Rozmawialiśmy ze sobą,
jakbyśmy znali się od wielu lat i byli najlepszymi przyjaciółmi.
Zniknęło całe zdenerwowanie i strach przed oceną. Pomogło mi w tym twoje pozytywne nastawienie. Od dawna
potrzebowałam czegoś takiego. Kogoś
kto mnie wysłucha i nie będzie próbował za wszelką cenę,
przekonać mnie do swoich racji. Po
prostu potrzebowałam, kogoś takiego jak ty.
Po
opuszczeniu kawiarni, daję ci się namówić na krótki spacer.
Idziemy obok siebie, podziwiając kwitnące drzewa i krzewy. Lato od
zawsze było, moją ulubioną porą roku. Ostatnio tylko zapomniałam
jak powinnam je wykorzystywać.
-
Wciąż nie udzieliłaś mi odpowiedzi, czy dasz mi szansę na
kontynuację naszej znajomości - wracasz do początku naszego
spotkania.
-
Zastanawiałam się nad tym i chyba mnie przekonałeś, że
powinnam dać ci szansę.
Nie wiem tylko,
czy ma to jakiś większy sens, ale możemy spróbować - może to
właśnie ty jesteś tą właściwą osobą, której w jakimś
stopniu uda się do mnie dotrzeć.
-
Podjęłaś
dobrą decyzję - nie komentuję
twojej wypowiedzi, skupiając się na oglądaniu pięknego zachodu
słońca. Żegnam odchodzący dzień z poczuciem smutku, ponieważ
jest jednym z niewielu, które mogę zaliczyć do udanych w ostatnich
miesiącach. Na
pewno jednak, dodał mi energii i wiary, że może nie być jedynie
wyjątkiem od otaczającej mnie szarości.
-
Gdybyś tylko poczuła potrzebę rozmowy z kimś. Możesz do mnie
zadzwonić, nie ważne o jakiej porze. Jestem do usług - słyszę od
ciebie na pożegnanie.
-
Dziękuję
za taką możliwość. Nadal
nie
potrafię jednak zrozumieć, dlaczego robisz to wszystko
- nie wiele osób byłoby w stanie, tak się zaangażować w coś nie
przynoszącego żadnego zysku.
-
Czasem warto zrobić coś dobrego dla innych. A ty jesteś tego
warta - kończysz tajemniczo i odchodzisz, nie dając mi szansy na
wyciągnięcie z ciebie czegoś więcej.
Wchodzę
do zajmowanego przeze mnie mieszkania z dziwnym uczuciem wiary w to, że w
moim życiu coś drgnie i jeszcze kiedyś będzie dobrze. Oraz z
poczuciem, iż znalazłam kogoś, kto będzie w stanie naprawdę
mnie
zrozumieć. Zaczynałam wierzyć, że okażesz się dobrym materiałem na
kogoś , w
rodzaju przyjaciela. Staram się mimo wszystko zachować rozsądek, przy tej całej niespodziewanej euforii i
zbytnio się nie przyzwyczajać, aby kolejny raz się nie rozczarować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz