poniedziałek, 18 września 2017

Wspomnienie Szóste


Wracam do domu, po popołudniowym spacerze i drobnych zakupach, gdy słyszę dzwoniący telefon w torebce, przewieszonej przez moje lewe ramię. Staram się odszukać potrzebny mi przedmiot, pomiędzy kluczami, gumą do żucia i wieloma innymi rzeczami. 
Elina, kochanie jak się masz? - słyszę pytanie swojej rodzicielki, tuż po odebraniu połączenia. Muszę przyznać, że już dawno nie cieszyłam się, aż tak z powodu rozmowy z mamą. Najczęściej starałam się jak najszybciej czymś ją zbyć, aby uniknąć zbędnych pytań, często prowadzących do kłótni. 
- W porządku. Z każdym dniem, jest naprawdę coraz lepiej - staram się ją przekonać. Wiem, że ciężko jej uwierzyć w moje zapewnienia. W końcu przez tyle czasu, nie wykazywałam nawet najmniejszej ochoty na jakąkolwiek zmianę.
- Ogromnie się cieszę. Zawsze wierzyłam, że sobie poradzisz, skarbie. Może dasz się w takim razie namówić na przyjazd do nas. Chociażby w najbliższy weekend? Chciałabym cię w końcu zobaczyć - rozważam ten pomysł i uświadamiam sobie, jak dawno nie byłam w rodzinnym domu. Czas najwyższy to zmienić.
- Z przyjemnością, stęskniłam się za wami - przez następne minuty, wymieniamy opinie na temat błahych tematów. Oraz ustalamy szczegóły moich odwiedzin.
- W takim razie widzimy się w sobotę przed południem -  wyczuwam zadowolenie mamy na moje odwiedziny.
- Do zobaczenia - kończę naszą rozmowę. 

Cieszę się na myśl o powrocie w rodzinne strony. Zawsze miałam dobre wspomnienia związane z tym miejscem. 



Czwartkowy wieczór, spędzam na czytaniu jednej z wielu książek, znajdujących się w moim domu. To jedno z moich ulubionych sposobów na spędzenie wolnego czasu. Wczuwam się w przeżywanie losów bohaterów opisywanych na papierowych stronach, zupełnie odcinając się od rzeczywistego świta. Przez co, zupełnie nie słyszę dzwonka do drzwi. Dopiero za drugim razem, orientuję się, że mam niespodziewanego gościa.
Idę do frontowych drzwi i niepewnie je otwieram, nie wiedząc kogo mogę się spodziewać o tak późnej porze. Rzadko miewałam gości, a już na pewno nie odwiedzali mnie w takich porach. 
- Stefan? Co ty tutaj robisz o tej godzinie? - jestem zaskoczona twoją obecnością. Przecież nie byliśmy umówieni.
- Wpuścisz mnie? - mówisz dziwnym głosem. Bez większego zastanowienia, otwieram szerszej drzwi przepuszczając cię do środka, przy okazji dostrzegając twoją strapioną minę.



- Co się stało? - pytam cię zmartwiona, zaraz po tym jak siadamy na kanapie w moim salonie.
- Mam za sobą ciężki dzień. Pokłóciłem się z trenerem i większością drużyny. Mamy zbyt odmienną wizję, dotyczącą przygotowań do sezonu i planów startowych - przez następne minuty, słucham cię uważnie, praktycznie w ogóle się nie odzywając. Staram się zrozumieć twój punkt widzenia i spróbować pomóc w jakiś sposób. Następnie,
delikatnie próbuję ci zasugerować, że twoja reakcja była zbyt przesadna i nie powinieneś reagować tak gwałtownie. Przecież wszyscy, chcą dla ciebie jak najlepiej. 



- Pewnie masz rację. Powinienem najpierw dokładnie wszystko przemyśleć, zanim powiem coś czego będę potem żałował. Jutro postaram się załagodzić sytuację i przeprosić  - cieszę się, że nie masz zamiaru dłużej ciągnąć, tego niepotrzebnego konfliktu.
- Myślę, że to świetny pomysł - popieram w pełni twoją decyzję.
- Dziękuję ci, że mogłem się wygadać. I przepraszam za najście o takiej porze - patrzę na zegarek i orientuję się, że jest prawie przed północą.
- Nic nie szkodzi. To przecież ty nieustannie mi pomagasz. Mogłam się teraz, chociaż w minimalny sposób odwdzięczyć - byłam bardzo wdzięczna za wszystko, co dla mnie robiłeś.



- Będę się zbierał. Jest strasznie późno - chcesz już wstawać z zajmowanego miejsca, ale uniemożliwiam ci to, kładąc niepewnie swoją dłoń na twojej.
- Jeśli chcesz możesz zostać. Jest środek nocy, a ty przyszedłeś pieszo. Spacery o tej porze nie są najbezpieczniejsze - sama jestem zaskoczona, swoją nieoczekiwaną propozycją. Jednak zaproponowałam ci to mimowolnie. 
- Nie musisz się o mnie tak zamartwiać. Jestem już dużym chłopcem, potrafię sobie poradzić. Nie powinnaś aż tak się wszystkim przejmować i zakładać z góry najgorszego - moja troska, wywołuje u ciebie jedynie rozbawienie. Irytuje mnie to i denerwuje. Zaczynam żałować, że w ogóle zaproponowałam coś takiego.
- Skoro tak sądzisz - odpowiadam chłodno. Nie patrząc na ciebie.
- Przepraszam za moje słowa, głupio to zabrzmiało. Wiem, że chciałaś dobrze i doceniam to. Z przyjemnością zostanę twoim współlokatorem na tę noc - pozostaję niewzruszona na twoje słowa i w milczeniu idę do swojej sypialni, aby przygotować ci czystą pościel.
- Elina, nie gniewaj się już. Odezwij się do mnie, proszę - stoisz w drzwiach pomieszczenia, w którym aktualnie się znajduję. Patrząc na mnie wyczekująco.
-  Po co mam się odzywać? Chcesz rozmawiać z paranoiczką i histeryczką? - moje słowa są niezwykle ironiczne.
- Wiesz doskonale, że wcale tak o tobie nie myślę. Możesz mi odpuścić? Nie chcę pokłócić się jeszcze z tobą - robisz proszącą minę, a ja nie potrafię się dłużej na ciebie złościć. Nie powinnam brać wszystkiego tak dosłownie. 
- Zgoda, niech ci będzie - mówię, biorąc swoją poduszkę i kołdrę, aby zanieść je do salonu.
- Co ty z tym robisz? - widzę twoje zdezorientowanie moimi czynnościami.
- Skoro zostajesz to chyba logiczne, że śpisz tutaj. A ja skorzystam z kanapy w salonie - informuję cię o swoich zamiarach.
- Chyba żartujesz. Nie będziesz się męczyć na tym niewygodnym meblu. To twój dom, więc to ja się tam prześpię - sprzeczamy się ze sobą, jeszcze przez długi czas na ten temat. Żadne z nas nie chce ustąpić, przez co stoimy na środku pokoju i marnujemy kolejne minuty.



- A czy nie możemy spać tutaj razem? Przecież to łóżko jest ogromne, na pewno się na nim obydwoje zmieścimy i jeszcze zostanie sporo miejsca - w końcu z twoich ust padają słowa, które wprawiają mnie w konsternację.
- Spać? Razem? - jestem w stanie wypowiadać tylko pojedyncze słowa.
- A co w tym takiego strasznego? Przecież nie robimy nic niestosownego. Nie ufasz mi? - problem w tym, że zaczynałam ci ufać bezgranicznie. Obawiałam się tylko tego, że spanie w jednym łóżku, wykracza i to zdecydowanie poza naszą relację.
- Nie przeciągajmy tego dłużej. Możemy razem tutaj spać - po chwili zastanowienia, postanawiam się zgodzić i zaryzykować. Nie mam już siły na przekomarzania i chcę udać się do snu. W odpowiedzi dostrzegam twoją zadowoloną minę.



Wracam z łazienki, po krótkiej kąpieli. Splatając po drodze włosy w luźnego warkocza. Przekraczam niepewnie próg swojej sypialni, dostrzegając że zdążyłeś już zasnąć.
Oddycham z ulgą, ponieważ oszczędziło to nam wielu niezręczności. Kładę się na swojej połówce, na samym jej brzegu. Jak najdalej od twojej osoby. Staram się być jak najciszej, aby cię nie obudzić. Przykrywam się szczelnie kołdrą i przekręcam się na bok. 
Spoglądam przez okno na zachmurzone ciemne niebo, zastanawiając się nad swoim życiem. Czy jeszcze kiedyś będę w stanie przyznać, że jestem po prostu szczęśliwa? Czy uda mi się odnaleźć spokój? Chciałabym poznać odpowiedzi na te pytania i wiedzieć, co czeka mnie w przyszłości.
Wkrótce zamykam oczy i odpływam do krainy Morfeusza. Ze świadomością, że tej nocy przełamaliśmy kolejne bariery w naszej znajomości. Zaczynałam się obawiać, że jest ich coraz mniej, a nie czułam się na to w pełni przygotowana.




Ciepłe promienie słońca, zwiastujące kolejny piękny lipcowy dzień, przyjemnie padają na moją twarz, przy okazji ją ogrzewając.
Nie chcę jeszcze otwierać oczu, ponieważ jest mi bardzo przyjemnie. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek wcześniej,  moja poduszka  była taka wygodna. Mogłabym spędzić tak cały dzień.

W pewnym momencie jednak, zaczyna mi to wszystko nie pasować. Przypominam sobie o wczorajszym dniu, a właściwie wieczorze i twojej obecności. Ze strachem, szybko otwieram oczy. Orientuję się, że moja głowa spoczywa na twoim torsie, a ty dodatkowo obejmujesz mnie jedną ręką. Przez co nie mam zbyt dużego pola manewru. Nie mam pojęcia jak do tego doszło, ale  staram się jak najszybciej wyswobodzić z twojego uścisku i zakończyć tą niekomfortową, a przede wszystkim zdecydowanie niestosowną dla mnie sytuację. Według mnie to wydarzenie nie powinno mieć w ogóle miejsca. Przecież jesteśmy tylko znajomymi, za wcześnie nawet żeby określać nas mianem przyjaciół. A takie uściski, zarezerwowane dla zakochanych, dalece wykraczają poza koleżeńskie stosunki.




Nie udaje mi się niestety wstać w taki sposób, aby cię nie obudzić. Dostrzegam jak rozglądasz się wokół, starając się przypomnieć gdzie jesteś.
- Dzień dobry - witasz mnie z uśmiechem. Zupełnie nie przeszkadza ci pozycja w jakiej się znajdujemy. Wydajesz się nawet z tego zadowolony.
- Wytłumaczysz mi, jak do tego doszło? - wskazuję na nas wolną ręką.
- Męczyły cię w nocy koszmary. Nie mogłem cię dobudzić, a chciałem ci jakoś pomóc. Dlatego też objąłem cię. Opłacało się, bo widocznie poczułaś się bezpiecznie i uspokoiłaś się. Często ci się to zdarza? - uświadamiam sobie, że faktycznie nie obudziłam się podczas tej nocy przerażona, kolejnym złym snem, jak zdarzało mi się to praktycznie każdej nocy.
- Praktycznie ciągle od śmierci Christiana - imię ukochanego przechodzi mi z trudem przez gardło. Czuję się, jakbym była wobec niego nie w porządku. Przecież to w jego ramionach budziłam się, praktycznie każdego ranka. Od kiedy tylko z sobą zamieszkaliśmy.
Wstaję bez słowa z łóżka, czując coraz większe wyrzuty sumienia. Z powodu tego, że zaproponowałam ci zostanie na noc i dopuściłam do tego wszystkiego.


Ale najbardziej wstydziłam się tego, że przez krótką chwilę, poczułam że nie miałabym nic przeciwko, aby budzić się codziennie w twoich objęciach, tak jak podczas dzisiejszego poranka.
Zaczynałam się bać własnych pragnień i reakcji na twoją bliskość. Bo jak niby miałam wytłumaczyć to, że po raz kolejny czułam, przyjemne dreszcze rozchodzące się po mojej skórze w miejscach gdzie nasze ciała się stykały.
Wiedziałam, że muszę cię trzymać na dystans. Tylko tak mogłam powstrzymać, te wszystkie rodzące się we mnie  dziwne uczucia. Musiałam je zwalczyć, zanim rozwinęłyby się na dobre. Przecież obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pozwolę żeby ktokolwiek, wkradł się do mojego serca. 

2 komentarze:

  1. Cierpię ostatnio na brak czasu , znowu musiałam nadrabiać :) Ale warto było. Czekam aż Elina pozwoli się bardziej zbliżyć do siebie Stefanowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. 😉

      Usuń